Cichocki przeprasza za udział w aferze w resorcie Ziobry. "Szukałem informacji na sędzię Frąckowiak"

Adam Nowiński
W "Czarno na białym" w TVN24 sędzia Arkadiusz Cichocki przerwał milczenie i postanowił nakreślić, jaka była jego rola w aferze hejterskiej, która wybuchła w sierpniu 2019 roku. – Sprawdzałem panią sędzię Frąckowiak – przyznał były prezes Sądu Okręgowego w Gliwicach.
Sędzia Cichocki zdradził, jaka była jego rola w aferze, która wybuchła w resorcie Zbigniewa Ziobry. Fot. Jakub Kaminski/East News
– Nie uczestniczyłem w niczym, co można nazwać szkalowaniem lub hejtem. Potwierdzam, że w rozmowach prywatnych zdarzały się sytuacje, że wypowiedziałem się krytycznie, nawet bardzo krytycznie, ale nie używając wulgaryzmów na temat osób, które wydawało mi się, myślały źle – wyznał w reportażu "Czarno na białym" na antenie TVN 24 sędzia Arkadiusz Cichocki.

Prywatnymi rozmowami sędzia nazywa korespondencję prowadzoną poprzez komunikatora WhatsApp, a to właśnie za jego pośrednictwem, jak donosił Onet.pl, komunikowała się tzw. grupa Kasta związana z aferą hejterską.


– Nie o wszystkim mogę mówić. Zdarzenia z tamtego czasu są przedmiotem różnych postępowań. (...) Myśmy rozmawiali w różnych konfiguracjach – powiedział sędzia Cichocki.

– Myślę, że to jest dobry moment i właściwe miejsce, właściwy zasięg, żeby powiedzieć o jednej sytuacji, którą postrzegam dzisiaj jako coś, co mogło być krzywdzące. Sprawdzałem panią sędzię Frąckowiak – wyznał.

Sędzia tłumaczy swoje działanie tym, że poczuł się urażony słowami sędzi Moniki Frąckowiak, które padły w jednym z wywiadów.

– Pani sędzia w jakimś wywiadzie użyła takiego sformułowania, że odwołuje się szanowanych prezesów faksem, nocą i w to miejsce powołuje się prezesów o wątpliwej reputacji. Poczułem się urażony słowami o wątpliwej reputacji dlatego, że sam byłem prezesem "faksowym" – wyjaśnił Cichocki.

Monika Frąckowiak jest sędzią sądu Rejonowego w Poznaniu i członkinią Stowarzyszenia IUSTITIA. Od początku krytykowała zmiany w systemie sądownictwa, które wprowadziła ekipa Zbigniewa Ziobry.
Czytaj także: To na nią donosiła "Emi". Sędzia: Miałam przeczucie, że to ktoś powiązany z resortem Ziobry

Cichocki przeprasza

Sędzia Arkadiusz Cichocki sprawdzał, jak sędzia Frąckowiak orzeka, czy spóźnia się z pisaniem uzasadnień wyroków, ale zebrał też jej krytyczne wypowiedzi o zmianach w sądownictwie.

– Tam, gdzie pojawiały się jakieś wątki, gromadziłem te informacje – stwierdził sędzia Cichocki. Pytany o kontakty z Emilią S., która miała współpracować z grupą Kasta, odpowiada, że na jej temat nie ma "nic do powiedzenia". Nie potwierdza też żadnych słów, które miały paść w rzekomych rozmowach z nią, ponieważ "nie ma zabezpieczonych takich rozmów"

– Jeśli chodzi o zebranie informacji na temat sędzi Frąckowiak, tak, taka sytuacja miała miejsce. Zbierałem je sam jak i potwierdzam, że byłem o nią pytany. (...)Zbierałem informacje, a gdzie je przekazałem dalej? Tutaj jest pewien zakres informacji, których ujawnić publicznie nie mogę, a po części też nie chcę, ale wynika to z przyczyn prawnych – powiedział sędzia Cichocki zasłaniając się tajemnicą śledztwa.

– Mogę tylko powiedzieć, że jeśli przyłożyłem rękę, nawet zbierając informacje rozsiane w internecie, nawet słowa pani sędzi, mogę ją tylko za to przeprosić. Nie uważam jej za wroga. Paradoksalnie okazało się, że miała rację. W moim przypadku miała rację. Okazało się, że dobry prezes został zamieniony na gorszego – wyznał sędzia z Gliwic.

Przeprosin w materiale TVN 24 było więcej. Cichocki przeprosił także profesor Małgorzatę Gersdorf, którą w trakcie jednej z rozmów przyrównał do swojej jamniczki.

– Przepraszam jeszcze raz panią profesor, że nawet w prywatnej rozmowie nie potrafiłem uszanować jej autorytetu – powiedział.

Ponadto sędzia Cichocki nie chciał ujawnić, kto napisał paszkwil na temat sędziego Markiewicza oraz stwierdził, że nie może powiedzieć, że ma taką informację, ponieważ jest to informacja objęta tajemnicą śledztwa. Wyznał jednak, że zapoznał się z treścią tego pisma i ubolewa, że takowe powstało.

– Jeśli przyłożyłem do czegoś rękę, nawet w taki sposób legalny, bo legalne jest zbieranie informacji na czyjś temat. To jest mi z tego powodu przykro i za to przepraszam – dodał na koniec Cichocki.

Afera hejterska

Przypomnijmy, że w sierpniu 2019 roku Onet opublikował serię materiałów o kontaktach ówczesnego wiceministra sprawiedliwości Łukasza Piebiaka z Emilią S., która w Internecie egzystować miała pod pseudonimem "Mała Emi".

Użytkowniczka Twittera stała za hejterską akcją wymierzoną w sędziów krytycznych wobec PiS-owskich reform w sądownictwie. W kampanii nienawiści wykorzystywano insynuacje dotyczące życia prywatnego sędziów, na przykład wspomnianego szefa Iustitii Krystiana Markiewicza.

Akcja była wymierzona także w byłą pierwszą prezes Sądu Najwyższego Małgorzatę Gersdorf. Planowano wysyłać jej pocztówki o treści "Gersdorf wyp***".

Tydzień po tych publikacji Onetu "Fakt" ujawnił, że Arkadiusz Cichocki płacił hejterce Emilii S. pieniądze za jej "aktywność". Tabloid dotarł do przelewów, które sędzia wysyłał kobiecie.

Rezygnacja Cichockiego i jego zniknięcie

w międzyczasie sędzia Arkadiusz Cichocki złożył rezygnację z tej funkcji komisarza wyborczego w Zagłębiu oraz z funkcji prezesa SO w Gliwicach. Parę dni później Cichocki został w trybie natychmiastowym odwołany z delegacji do Sądu Apelacyjnego w Katowicach. Decyzję w tej sprawie miał osobiście podpisać Zbigniew Ziobro.
Czytaj także: Zniknięcie Cichockiego ze szpitala. Ujawniono jego "ostatnie" wiadomości ws. afery Piebiaka
Zanim Arkadiusz Cichocki zniknął z radaru, trafił do szpitala w Bytomiu. Jak wynikało z jego wiadomości tekstowych – gdy jeszcze komunikował się ze światem – trafił na oddział intensywnej opieki medycznej (OIOM). Miał problemy kardiologiczne, dokuczało mu wysokie ciśnienie.

Cichocki o tym co wie, chciał opowiedzieć Onetowi i "Gazecie Wyborczej". Zwrócił się także z przeprosinami do sędziego o imieniu Paweł, na którego tworzył donosy. Jak wynika z ustaleń RMF, chciał mu szczegółowo opowiedzieć, jak działała machina niszczenia sędziów, której stał się częścią. 24 sierpnia 2019 roku nagle zniknął.
Czytaj także: "Należy się bać o życie Cichockiego i Małej Emi". Gdzie jest ważny świadek w aferze rządu PiS?