Enerhodar to nie Czarnobyl. Ta elektrownia przetrwa nawet uderzenie rakiety i pasażerskiego samolotu
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- Rosja zaatakowała największą w Ukrainie elektrownię atomową, w wyniku ostrzału sama elektrownia nie została naruszona.
- Państwowa Agencja Atomistyki przekazał, że ta sytuacja nie jest niebezpieczna, bo nie ma uszkodzeń systemów ważnych dla bezpieczeństwa jądrowego.
- Eksperci uspokajają i przekonują, że nie grozi nam drugi Czarnobyl.
Rosja zajęła elektrownię jądrową
4 marca rosyjskie siły zbrojne ostrzelały teren elektrowni w Zaporożu, w wyniku czego na jej terenie wybuchł pożar. Udało się go ugasić, jednak teren elektrowni został zajęty przez Rosjan.
"Jeśli dojdzie do wybuchu, skutki będą gorsze niż w Czarnobylu" - ostrzegał szef MSZ Ukrainy.
W podobnym tonie informację o ataku przekazała Telewizja Polska. "Nuklearny atak Putina na Ukrainę” – czytamy na pasku TVP Info. Sensacyjny przekaz spotkał się z szybką krytyką widzów, ekspertów i dziennikarzy.
Strach i panika są najgorszymi doradcami, dlatego przypominamy, że Państwowa Agencja Atomistyki informuje. że "nie ma uszkodzeń systemów ważnych dla bezpieczeństwa jądrowego Zaporoskiej EJ" oraz "obecnie na terenie RP nie ma zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi oraz dla środowiska".
Jakub Wiech: "To żadna wojna nuklearna"
Na temat ataku Rosjan na elektrownię w Enerhodar i potencjalnego zagrożenia rozmawialiśmy z Jakubem Wiechem, zastępcą redaktora naczelnego Energetyka24.com.
– To żadna wojna nuklearna – zaznaczył wyraźnie. – Nie wolno łączyć cywilnej energetyki jądrowej z wojskowymi zastosowaniami tej technologii. Żaden związek między nimi nie zachodzi – przekonuje.
Jakub Wiech podkreśla, że atak, który został przeprowadzony na elektrownię w Zaporożu, nie spowodował żadnego naruszenia pracy tej jednostki. Broń artyleryjska, która została użyta spowodowała jedynie pożar w budynku szkoleniowym.
– To nie jest żadna infrastruktura ważna z punktu widzenia elektrowni. To nic, co jakkolwiek wpływa na to, jak ta jednostka jądrowa funkcjonuje – przekonuje.
Zaznacza też, że elektrownie jądrowe są świetnie zabezpieczane, z użyciem najnowszych technologii, dlatego nie powinniśmy obawiać się ich zniszczenia, nawet podczas działań wojennych.
"Elektrownie jądrowe to są gigantyczne bunkry przystosowane do tego, żeby dawać opór tego typu czynnikom zewnętrznym, zarówno jeśli chodzi o działania ludzkie, jak i naturalne. Są one świetnie zabezpieczone, mają wiele systemów pasywnych i aktywnych, jeśli chodzi o bezpieczeństwo, mogą doprowadzić do wstrzymania pracy reaktora nawet bez udziału personelu zewnętrznego, więc są to naprawdę bezpieczne jednostki, nie ma powodów teraz do obaw ze względu na to co dzieje się na Ukrainie, jeśli chodzi o zdarzenia radiacyjne".
Nowoczesne zabezpieczenia
Systemy bezpieczeństwa w elektrowniach jądrowych są rozwijane i doskonalone przez dziesiątki lat, dzięki czemu odporne są na przykład na wypadek uderzenia samolotu czy trafienia w nie rakietą.
Każda z instalacji jądrowych jest wyposażona w zabezpieczenia na wypadek ataku z zewnątrz. Do najważniejszych zaliczamy bariery fizyczne: betonowo-stalowy budynek reaktora, ogrodzenia, czujniki elektroniczne, punkty kontrolne i strażnice. Badania potwierdzają też całkowitą odporność na uderzenie dużego samolotu pasażerskiego, z maksymalną prędkością, jaką można uzyskać.
Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej uznała elektrownię Enerhodar za jedną z trzech elektrowni w najwyższych standardach technicznych.
Państwowa Agencja Atomistyki
Prezes Państwowej Agencji Atomistyki Łukasz Młynarkiewicz podczas dzisiejszej konferencji prasowej z minister klimatu i środowiska Anną Moskwą podkreślał, że ze względu na rodzaj użytych zabezpieczeń, nie powinniśmy obawiać się "drugiego Czarnobyla".
"Mamy do czynienia z zabezpieczeniami, które są zwielokrotniane. W przeciwieństwie do elektrowni jądrowej w Czarnobylu, w Enerhodar mamy większą obudowę bezpieczeństwa, (...) zabezpiecza to społeczeństwo przed ewentualnymi uwolnieniami skażeń promieniotwórczych do atmosfery. Nie ma tam również grafitu, więc nie może mieć miejsce taka sytuacja, jak w przypadku czarnobylskiej elektrowni. Co istotne, nie może dojść do samodzielnego wzrostu mocy. Elektrownia ta ma ujemny temperaturowy współczynnik reaktywności, więc wzrost temperatury wody będzie powodował spadek mocy".
Łukasz Młynarkiewicz podkreślił też, że Państwowa Agencja Atomistyki stale prowadzi monitoring sytuacji radiacyjnej w kraju. Dziś stan sytuacji radiacyjnej w Polsce nie odbiega od stanu przed atakiem na zaporoską elektrownię.
Czytaj także: Wiadomo, skąd wzrost promieniowania w Czarnobylu. Informacje są... uspokajające!
Enerhodar to nie Czarnobyl
Ciągle żywa pamięć o wydarzeniach z kwietnia 1986 roku w Czarnobylu, powoduje, że jak słyszymy o jakimkolwiek zagrożeniu wokół elektrowni jądrowej, pierwsze co przychodzi nam na myśl, to powtórka z historii. Jednak od tych wydarzeń minęło 36 lat i z tej katastrofy zostały wyciągnięte daleko idące wnioski, w tym znaczne ulepszenie systemu bezpieczeństwa. Poza tym między elektrownią Enerhodar a Czarnobylem zachodzą znaczące różnice.
– Przede wszystkim czarnobylski reaktor jest typu RBMK, to jest jednostka, którą w zasadzie można nazwać jednostką wojskową przystosowaną do pracy w trybie cywilnym – tłumaczy Jakub Wiech. – To jest zupełnie inna konstrukcja, pozbawiona szeregu współcześnie działających systemów bezpieczeństwa, która nie powinna przechodzić tych testów, które przeszła wtedy, tej nieszczęsnej nocy 26 kwietnia 1986 roku.
"Taki reaktor nie powinien być dopuszczony do takiego obciążenia, pod jakim się znalazł. Warto pamiętać też, że załoga nie widziała do końca, z jaką jednostką pracuje. Nie ma tutaj żadnego porównania do obecnego stanu wiedzy i stanu techniki, jeśli chodzi o elektrownie jądrowe".
Jakub Wiech podkreśla, że jednostki pracujące w Ukrainie to reaktory wodno-ciśnieniowe, jednostki PWR, które są bardzo bezpieczne, mają bardzo rozbudowaną infrastrukturę, pracują pod okiem wyszkolonego personelu.
Czytaj także: Zobaczyliśmy, jak wygląda codzienność w czarnobylskiej zonie
– I najważniejsze, nikt nie ma żadnego interesu w uderzeniach na elektorowie jądrowe, które miałyby prowadzić do jakiejś katastrofy. To nie wchodzi w grę. Sytuacja z Czarnobyla nam nie grozi. To nie jest traktowane jako prawdopodobny scenariusz. Jeżeli doszłoby do jakiejś awarii tamtejszych jednostek to skażenie, jeśli w ogóle wystąpiłoby, byłoby co najwyżej lokalne – zapewnia.
Czytaj także: https://natemat.pl/400291,szef-maea-zaden-reaktor-w-enerhodarze-nie-zostal-uszkodzonyA co, jak wojska rosyjskie zbombardują elektrownię?
O skutkach ewentualnego ataku na elektrownię jądrową mówił w jednym z wywiadów prof. Andrzej Strupczewski, przewodniczący Komisji Bezpieczeństwa Jądrowego NCBJ w Świerku.
Jego zdaniem nawet rakieta, która leci po pionowym skosie, nie zdołałaby na tyle zniszczyć całej konstrukcji, żeby doszło do wybuchu.
"Są dwie obudowy boczne, obie mają ponad trzy metry grubości. Pierwsza obudowa bezpieczeństwa ma grubość ponad 1,8 metra, następnie mamy drugą warstwę obudowy bezpieczeństwa i ona ma grubość 1,4 metra betonu wzmocnionego, zbrojonego. Dalej jest betonowa osłona reaktora, która ma grubość czterech metrów. Można założyć, że rakieta do rdzenia reaktora nie dotrze, a to oznacza, że uderzenie takiej rakiety nie spowodowałoby żadnych skutków radiacyjnych" – czytamy.
Mieliśmy już w historii przypadki podobnego ataku. Kiedy irańską elektrownię w miejscowości Busher zaatakował Izrael. W tym celu użyto rakiet, jednak przez użyte zabezpieczenia, nie dotarła ona do wewnętrznej części reaktora. Elektrownia pracuje normalnie do dziś.
Enerhodar to największa elektrownia jądrowa w Europie. Znajduje się w niej sześć z 15 reaktorów jądrowych działających w Ukrainie. Łącznie te reaktory dostarczają 52 proc. energii elektrycznej Ukrainie.