Spędził z Krawczykiem 47 lat. Kosmala opowiedział o roku bez wielkiego muzyka [TYLKO W NATEMAT]
Krzysztof Krawczyk przez ponad pół wieku zachwycał niepowtarzalnym głosem i charyzmą, a jego przeboje nadal nucą kolejne pokolenia słuchaczy. Dziś (5 kwietnia) mija pierwsza rocznica jego śmierci. – Krzysztof dla mnie nie umarł, bo tacy wielcy artyści, którzy pozostawiają po sobie tak wielki dorobek, nie umierają – mówi w rozmowie z naTemat jego wieloletni menadżer i przyjaciel Andrzej Kosmala.
Informacja o śmierci Krzysztofa Krawczyka wstrząsnęła całą Polską. Artysta zmarł w wielkanocny poniedziałek, 5 kwietnia 2021 roku. Był to szczególnie trudny czas dla jego bliskich.
Krawczyk zapisał się w historii jako prawdziwa legenda polskiej muzyki rozrywkowej. Wylansował wiele ponadczasowych hitów. Swoją muzyczną karierę przez lata rozwijał współpracując z menadżerem – Andrzejem Kosmalą. Panowie prywatnie byli też przyjaciółmi.
Andrzej Kosmala dla naTemat: Jego odejście przeżyłem dramatycznie
W pierwszą rocznicę śmierci Krzysztofa Krawczyka Andrzej Kosmala opowiedział nam, jak przeżył ten czas bez piosenkarza.– Był to bardzo trudny rok. Jeśli się razem pracowało przez 47 lat, a nade wszystko przyjaźniło, to jest to naprawdę trudne. Jego odejście przeżyłem dramatycznie. Aczkolwiek nie ukrywam, że byłem tak blisko Krzysztofa, że znałem też dokładnie jego stan zdrowia i wiedziałem, jakie są rokowania lekarzy – przyznał.
– Doszedłem do wniosku, że ja się przez te 47 lat tyle się nie napracowałem dla Krawczyka, jak przez ten ostatni rok. To się też wiąże z dużymi sprawami, które się ukażą w odpowiednim momencie, ale przede wszystkim podjąłem wszystkie działania prawne, takie jak: zabezpieczenie umowami wszystkich nagrań, płyt, także w kontekście dalszego ich wydawania. Napisałem też dalszy ciąg książki. A następną częścią tego planu będzie nakręcenie filmu i serialu o nim. Myśmy z Krzysztofem w ostatnich latach jego życia wiele o tym rozmawiali – zdradził dla naTemat menadżer.
Andrzej Kosmala o kulisach współpracy z Krawczykiem: Krzysztof był dla mnie człowiekiem walki
Kosmala wyznał, jak udało im się przepracować tak wiele lat razem. – Krzysztof był dla mnie człowiekiem walki. To, co mnie w nim zachwyciło obok głosu i dobrego serca, to że tak walczył. To było podstawą naszej współpracy. 47 lat – nie ma impresaria na świecie z tak długim stażem – podkreślił.– Ja też jestem człowiekiem walki, to myśmy wręcz sami siebie nakręcali. Było też wiele awantur, wymiany zdań, ale to tylko napędzało nas do pracy, dlatego skończyło się na 129 płytach i blisko 800 piosenkach – dodał.
– Praca była ogromna. W dodatku w tym czasie Krzysztof spędził dziesięć lat poza Polską, ale znaleźliśmy nawet wtedy sposób. Nagrywaliśmy tutaj w Polsce podkłady do piosenek. Wysyłałem je do Ameryki, zazwyczaj zabierał je któryś z artystów, jadący tam na występy, bo taką taśmę trudno było wysłać w tamtych czasach. Zawoził mu tę taśmę, on tam wynajmował studio, nagrywał i przychodziła piosenka do Polski – opowiedział nam Kosmala.
– Krzysztof dla mnie nie umarł, bo tacy wielcy artyści, którzy pozostawiają po sobie tak wielki dorobek, nie umierają. Dowodem na to, że Krawczyk nie umarł, są też trzy płyty, które nagrał przed śmiercią, które czekają na wydanie – wyjawił menadżer.