"Koń trojański siedzi w UE twardo i będzie działać na korzyść Rosji". Tak Putin wygrywa z Europą?
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google.
- 3 kwietnia na Węgrzech wygrał Viktor Orbán. Podwójne zwycięstwo w Serbii odniósł Alaksandar Vucić, sojusznik Orbána i Putina. A w sondażach przed niedzielnymi wyborami we Francji Marine Le Pen depcze Emmanuelowi Macronowi po piętach.
- Czy to pokazuje dzisiejsze wpływy Putina w Europie?
- – To oczywiście szkodzenie i osłabianie naszego działania. Naturalnie koń trojański siedzi w UE twardo i będzie dalej działać na korzyść interesów rosyjskich – mówi nam były ambasador przy UE.
- Uważa jednak, że dziś wpływ Putina w UE istotnie się zmniejszył: – Żaden liczący się polityk zachodnioeuropejski nie pójdzie w ślady Viktora Orbána.
Rosja nie pokonała Ukrainy w kilka dni, jak zakładała, że się stanie. Utknęła w niej już na ponad miesiąc, straciła tysiące żołnierzy i doznała większych strat niż w czasie trwającej 10 lat wojny w Afganistanie. A końca rosyjskiej agresji i porażającego bestialstwa nie widać. Według czarnego scenariusza jednego z amerykańskich generałów wojna może potrwać nawet kilka lat.
Czytaj także: Złowroga prognoza amerykańskiego generała. Ocenił, ile może potrwać wojna w Ukrainie
Militarnie Władimir Putin na pewno nie ma powodów do satysfakcji. Ale, gdy widzi, jak jego sojusznicy wygrywają wybory w Europie, gdy mimo zbrodni, które popełniają jego ludzie w Ukrainie, oni tego zła nie widzą, i jak dzięki nim może mieć tu swoje wpływy, jątrzyć i rozwalać jej jedność od środka, to musi to być zupełnie inna satysfakcja.
Sojusznicy zbrodniarza wojennego
Przypomnijmy, 3 kwietnia na Węgrzech wygrał Viktor Orbán. Tego samego dnia podwójne zwycięstwo odniósł w Serbii Alaksandar Vucić, sojusznik Orbána i Putina. A w sondażach przed niedzielnymi wyborami we Francji Marine Le Pen – sojuszniczka ich wszystkich – depcze Emmanuelowi Macronowi po piętach.
– To jest bardzo niepokojące, ale przykład Węgier pokazał, że przywódca, który chroni swój naród przed groźbą wojny, i tak prezentuje się w kampanii wyborczej, dlatego, że jest w przyjaznych relacjach z Putinem, wygrywa wybory w sposób zdecydowany. Orbán jednocześnie łamie solidarny front UE i w sposób bardzo niewyraźny albo czasami paskudny wyraża się o zbrodniach, które wykryto w Buczy. To bardzo niepokojący sygnał, bo wydaje się, że podobny ton przyjęła Marine Le Pen we Francji, która jest przyjaciółką zbrodniarza wojennego, a jednocześnie ma dobre sondaże – komentuje w rozmowie z naTemat Janusz Lewandowski, europoseł PO, były komisarz UE ds. budżetu.
To bardzo przykry paradoks kampanii francuskiej. Retoryka jest podobna - wbrew wszystkiemu należy utrzymywać kontakt i przyzwoite stosunki z imperium Putina, aby również chronić bezpieczeństwo Francji. Nie wiem, na ile podobne tony będą pomagały politykom w innych krajach, jak Salviniemu czy innym zadeklarowanym przyjaciołom Moskwy, którzy wobec okrucieństwa wojny, potępili wojnę. Natomiast pierwsze sygnały, przy porażkach militarnych Rosji, są niepokojące.
Te zwycięstwa, czy samo poparcie dla sojuszników Putina – gdy Ukraina i cały świat mierzy się ze zbrodniami wojennymi i ludobójstwem dokonywanym przez Rosjan – po ludzku wydają się niepojęte. Pytanie, czy Putin siedzi teraz na Kremlu i zaciera ręce, czy – jak ktoś zauważył po wygranej Orbána – pewnie pije szampana.
Czy zaraz nie dowiemy się, że mimo militarnych porażek na wojnie, którą rozpętał i potępienia jego działań na Zachodzie, jego wpływy w Europie i tak sięgają dalej, niż nam się dziś wydaje?
Sojusznik nr 1 – Orbán
– W UE Putin ma swój jeden przyczółek i jest nim Viktor Orbán – mówi Jan Truszczyński, były wiceszef MSZ, ambasador przy UE i główny polski negocjator członkostwa Polski w UE.
Orbán jest dziś bardzo pewny siebie. Bezczelnie i bez żadnych skrupułów nie zgadza się na karanie Rosji sankcjami i poddaje w wątpliwość doniesienia o masakrze ludności cywilnej w Buczy. W UE został z tym praktycznie sam, choć po samych wyborach mieli mu podobno gratulować m.in. premier Słowenii Janez Janša, zwany "drugim Orbanem", lider hiszpańskiej partii VOX Santiago Abascal i Matteo Salvini, znany włoski sympatyk Putina.
Poza tym w Europie Orbán nie jest sam. Gdy PiS się z nim bratał i rozwijał sojusz w ramach UE, Orbán prowadził jeszcze inną grę i rozwijał swoje wpływy w innej części Europy.
Dzięki temu dziś on, Serbia i jej świeżo ponownie wybrany prezydent Vucić, a także Republika Serbska w Bośni i Hercegowinie, to dziś w Europie chyba największy prorosyjski trójkąt. Taki, gdzie ludzie na ulicach demonstrują swoje poparcie dla Putina, a media przedstawiają putinowską wersję wojny.
W 2019 roku Orbán zbratał się z Miloradem Dodikiem, byłym prezydentem Republiki Serbskiej i przedstawicielem Serbów w trzyosobowym Prezydium BiH, który jest za oderwaniem się swojego regionu od BiH i przyłączeniem do Serbii. Do dziś wspiera go politycznie i finansowo. "Premier Węgier wspiera próby rozbicia Bośni i Hercegowiny, co może wywołać odnowienie konfliktu" – pisał niedawno portal BalkaInsight.
Przypomnijmy, BiH znalazła się w centrum wydarzeń, gdy w marcu pojawiła się groźba Rosji, że może być następna po Ukrainie, gdyby tylko chciała wejść do NATO. I zgadnijmy, po której stronie stanąłby wtedy Orbán.
Rozbijanie jedności UE
Pytanie, co z Orbánem może zrobić UE. Bo tak jak na Putina Zachód latami przymykał oczy, tak proputinowskiego Orbána też niejako sam sobie wyhodował.
– Niestety nie można Węgier wyrzucić z UE, bo byśmy ukarali również tych Węgrów, którzy zachowują się właściwie. Nie można również Węgier skutecznie ukarać. Pytanie, czy będzie dochodziło do ostracyzmu Węgier a'la Austria, jak wtedy, gdy w 2000 roku w rządzie austriackim znalazł się Joerg Haider ze swoją partią nacjonalistycznych populistów – zastanawia się Jan Truszczyński.
Czytaj także: KE ukarze Viktora Orbána. Pieniądze do Węgier mogą nie popłynąć, znamy powód
Jego zdaniem aż prosiłoby się o demonstracyjne okazanie tego ostracyzmu wobec prorosyjskości Orbána i proputinowości Węgier. – Żadnej taryfy ulgowej dla nich w przypadku praworządności. Żadnych uśmiechów, żadnego fraternizowania z państwem, które tak dalece przeszło na drugą stronę. A także intensywne poszukiwanie sposobu wywierania zbiorowej presji na Węgry i ograniczanie możliwości posługiwania się przez nie wetem wszędzie tam, gdzie zasada jednomyślności umożliwiałaby Węgrom politykę rozbijania jedności UE – mówi Jan Truszczyński.
To ostatnie, jak zauważa, będzie bardzo trudne, bo musiałby być wynik 26:1, o co trudno w większości kwestii.
– My jako wspólnota prawa, a chcemy taką pozostać, mamy nieco spętane ręce. I mimo że Węgry Orbána zasługują na sprawiedliwe i surowe traktowanie w Europie, to skuteczność działania wobec nich wydaje się, że nadal będzie ograniczona. Jako Unia Europejska jesteśmy wspólnotą prawa, a to zobowiązuje. Dyscyplinować niepraworządne państwo członkowskie można wyłącznie w ramach wyznaczanych przez nasze traktaty, prawo wtórne i oparte na tych aktach orzeczenia unijnego sądu – przyznaje dyplomata.
Nie nazwałbym dziś Węgier godnym zaufania członkiem rodziny, ale prawo UE nie daje możliwości wyrzucenia go ze wspólnego domu.
Czy Putin triumfuje
Już tu wydaje się, że Putin może triumfować. Orbán w końcu skutecznie rozwala jedność UE.
– To oczywiście szkodzenie i osłabianie naszego działania. Naturalnie koń trojański siedzi w UE twardo i będzie dalej działać na korzyść interesów rosyjskich. Ale ja bym tego nie nazwał triumfem. Powiedziałbym, że Rosja putinowska na długo osłabiła zakres i efektywność swoich wpływów w Europie – uważa jednak nasz rozmówca.
Dlaczego? – Myślę, że dziś ten wpływ istotnie się zmniejszył. Żaden liczący się polityk zachodnioeuropejski nie pójdzie w ślady Viktora Orbána i nie powiedziałby tego, na co pozwolił sobie dyktator węgierski – mówi Jan Truszczyński.
Może tylko jacyś marginalni politycy jak pani Donato ze skrajnej prawicy w PE posuwają się tak daleko, by zadawać głośno pytanie, czy zdjęcia z Buczy nie są przypadkiem manipulacją. Myślę, że Rosja znakomicie zawęziła margines działania i swobodę wypowiedzi publicznych na rzecz Rosji wśród tych, którzy zaliczani są do ruchów populistycznych.
Były ambasador pytany o wyjazd Mateo Salviniego do Przemyśla, mówi, że to był czysty cynizm i żałosna, kompletna manipulacja.
– Ale sam fakt wyjazdu świadczy o tym, że kapitał polityczny zbija się teraz nie na koszulce z Putinem na Placu Czerwonym, tylko na uściskaniu ręki uchodźczyniom z Ukrainy. Dlatego myślę, że prorosyjscy populiści mają dziś mniejsze pole manewru. Putin im to mocno zawęził. Wpływy agenturalne i możliwości działania agenturalnego wyraźnie cały czas maleją, a ostatnie dni są kolejną odsłoną słusznych działań demokracji europejskich. To dodatkowo osłabi i zawęzi możliwości wysługiwania się Rosji przez zachodnioeuropejskich populistów – uważa.
Proputinowska Le Pen
Jedna z takich populistek, Marine Le Pen, walczy właśnie we Francji o prezydenturę. Otwarcie popiera Putina, to jedna z najbardziej zagorzałych jego sojuszniczek w UE. Jak pokazują sondaże przed I turą wyborów 10 kwietnia, ma rekordowe poparcie w całej swojej politycznej karierze, które niebezpiecznie zbliża się do 50 proc.
Wygrana Le Pen byłaby dla Putina świętem. Ale eksperci uspokajają, że to inna, bardziej skomplikowana sytuacja niż w przypadku Węgier. I Putin nie ma jeszcze prawa triumfować po cichu.
– Rozstrzygające będą wybory francuskie, nie węgierskie, co do których jestem większym optymistą. Chociaż co do rozstrzygnięcia na Węgrzech można było być większym optymistą do czasu wojny. Wojna zmienia wszystko i tworzy psychozy zagrożenia – mówi Janusz Lewandowski.
Choć Le Pen ma ogromne szanse, by przejść do II tury, to raczej mało kto wierzy w jej ostateczne zwycięstwo.
– W pierwszej turze Macron wydaje się niezagrożony na pierwszej pozycji. A w II turze chciałbym znaleźć takiego analityka, który postawi swoją reputację na to, że Marine Le Pen, jeśli do niej przejdzie, wygra. Wydaje mi się, że jest mało prawdopodobne, że ktoś, kto jest koniem trojańskim Rosji we Francji, wygra wybory prezydenckie. Istotne jest natomiast, jaka będzie różnica w II turze między Macronem, a jego rywalką czy rywalem – mówi Jan Truszczyński.
Gdzie jeszcze Putin ma wpływy
Na kogo poza nią jeszcze Putin mógłby liczyć? Gdzie dziś ma największe wpływy? – Oczywiście tego nie da się precyzyjnie zmierzyć. To, że populiści wypowiadają się przyjaźnie o Putinie, to nie oznacza, że są sterowani, czy finansowani przez interesy rosyjskie. To może być raczej zbieżność poglądów niż pozycja marionetki, która skacze tak, jak zagrają jej na Kremlu – mówi były wiceszef MSZ.
Uważa jednak, że chwiejna jest sytuacja we Włoszech, a silne wpływy rosyjskie są w partii Bracia Włosi (Fratelli d’Italia), u Salviniego oraz u polityków Ruchu Pięciu Gwiazd. – Sympatyzowanie z Rosją jest nadal silne. Tu widzę słabość większą niż w innych liczących się krajach UE. Ale tak długo, jak Draghi pozostaje premierem, można być spokojnym; włoscy populiści nie będą określać kursu tego państwa w UE i w NATO – uważa.
Dziś, jak zauważa Janusz Lewandowski, w wielu unijnych głosowaniach widać wzrost nastrojów protekcyjnych. Wzrosła na przykład liczba eurodeputowanych, którzy popierają finansowanie przez budżet europejski fizycznych barier na granicach zewnętrznych UE. – Dlatego tak istotne jest utrzymanie jednolitego frontu w sankcjach wobec Rosji. Węgiel, potem ropa. Z gazem będzie najtrudniej. Orban związał swoją energetykę z gazem rosyjskim na 15 lat, czyli do 2036 roku. To bardzo utrudnia embargo – mówi.
7 kwietnia Parlament Europejski przyjął rezolucję, w której domaga się pełnego embarga na rosyjski import ropy, węgla, paliwa jądrowego i gazu. 513 głosów był za, 22 przeciw i 19 wstrzymało się od głosu.