Marvel przeszedł samego siebie. Nowy "Doktor Strange" to horror, który zrozumieją tylko fani

Zuzanna Tomaszewicz
05 maja 2022, 18:35 • 1 minuta czytania
Doktor Strange wciąż porusza się po psychodelicznych odmętach wszechświata, ale tym razem multiwersum, zamiast być kolorowe, przybiera barwy mroku. Nowe przygody sarkastycznego czarnoksiężnika najlepiej zrozumieją fani, którzy są na bieżąco ze wszystkimi produkcjami Marvela. Zwykłego widza film "Doktor Strange w multiwersum obłędu" przyprawi o zawrót głowy.
"Doktor Strange w multiwersum obłędu" to dobry film akcji / horror z doskonałą Elizabeth Olsen jako Scarlet Witch. Fot. kadr z filmu "Doktor Strange w multiwersum obłędu"

Po naprawieniu szkód wywołanych przez Thanosa i jego jedno pstryknięcie palcem, które doprowadziło do pozbycia się połowy populacji wszechświata, Doktor Strange próbuje wrócić do normalnego życia. Magiczną pelerynę zastępuje dobrze skrojonym garniturem, a potyczki z wrogami zamienia na spotkania z przyjaciółmi. Niestety sielanka trwa krótko, bowiem światu znów zagraża niebezpieczeństwo.

Zrządzeniem losu Stephen Strange trafia na nastolatkę o imieniu America Chavez, która nie potrafi kontrolować drzemiącej w sobie mocy. Dziewczyna umie poruszać się po wieloświecie, czyli skakać między wymiarami. Jej umiejętności pragnie posiąść (SPOILER!) Wanda Maximoff. "Wiedźma" zrobi wszystko, aby odzyskać utraconych synów.

Strange i Chavez rozpoczynają pełną grozy podróż po multiwersum, odwiedzając w różnych wymiarach liczne alter ego czarnoksiężnika, które mogą pomóc duetowi w walce z wrogiem i w dowiedzeniu się czegoś nowego na temat niezbadanej mocy dziewczyny.

W multiwersum Marvela

Chciałam unikać spoilerów, jednak "Doktor Strange w multiwersum obłędu" nie daje mi takiej możliwości. Nowy film Marvela w dużym stopniu odnosi się bowiem do produkcji, których widzowie w Polsce nie mieli okazji jeszcze oglądać. Jeżeli więc jesteście fanami kinowych tytułów tej wytwórni, to najnowsze dzieło może Was - delikatnie mówiąc - wprowadzić w zakłopotanie. Dlatego odradzałabym oglądanie drugiej części "Doktora Strange'a" bez znajomości kontekstu.

Fabuła filmu skupia się na losach tytułowego bohatera, który zostaje wciągnięty w wir zdarzeń zapoczątkowanych w serialu "WandaVision". To tam dowiadujemy się, że Wanda Maximoff miała dzieci z Visionem. Finalnie jej pociechy zostały całkowicie wymazane z rzeczywistości. Później ich istnienie było kwestionowane przez wszystkich poza Wandą, która w głębi duszy wierzyła, że jeszcze kiedyś powtórnie zobaczy i przytuli swoich synów.

"Multiwersum obłędu" opowiada o tragedii matki, która nie chce pogodzić się z utratą dzieci. Zaślepiona tęsknotą i przeżywająca żałobę kobieta niszczy swój wewnętrzny kompas moralny, stając się tym samym bezwzględnym przeciwnikiem, który po trupach dąży do celu. Za tym oczywiście stoi też coś więcej.

W roli Wandy, która przemienia się w znaną z komiksów Scarlet Witch, ponownie widzimy Elizabeth Olsen. To ona jest sercem najnowszego filmu Marvela. Dzięki niej widz może poczuć emocje inne niż rozbawienie. Aktorka z empatią wciela się w bohaterkę, której w jednej chwili zawalił się cały świat.

Reżyser Sam Raimi oraz scenarzysta Michael Waldron ukazując Wandę jako tą złą, wcale nie zniszczyli jej postaci. A umówmy się - granica była bardzo cienka i w innych przypadkach tak diametralna zmiana charakteru bohaterów kończyła się zwykle niepowodzeniem oraz niezadowoleniem wśród fanów. Na szczęście Olsen lśni na tle reszty obsady, konsekwentnie nadając Scarlet Witch to, co najcenniejsze, czyli ludzką twarz.

Obok niej mamy niezawodnego Benedicta Cumberbatcha, którego bohater (poza ratowaniem świata) szuka odpowiedzi na pytanie, czy jest szczęśliwy. Brytyjski aktor powolutku odkrywa przed widzem wrażliwe oblicze Strange'a, który arogancją i cynizmem próbuje zasłaniać swoje kompleksy. Czarnoksiężnik podobnie jak Wanda przechodzi przemianę. Na końcu Strange nie jest już tą samą osobą, co na początku.

Do filmowego uniwersum nareszcie wprowadzono Amerikę Chavez, która po raz pierwszy pojawiła się w komiksie "Vengeance #1" z 2011 roku. 16-letnia odtwórczyni roli, Xochitl Gomez, nie ustępuje pod względem aktorstwa ekranowym kolegom i koleżankom. Chociaż na jej temat dowiedzieliśmy się na razie niewiele, to debiut ten można ocenić jako obiecujący. Tym bardziej że wątek Ameriki pozostawiono otwarty.

Piękna groza

"Doktor Strange w multiwersum obłędu" bynajmniej nie jest zwykłym filmem akcji. Raimi podjął się nakręcenia pierwszej produkcji MCU, która ma w sobie zalążki horroru. I to nie byle jakiego, bo inspirowanego Alfredem Hitchcockiem, Wernerem Herzogiem oraz George'em A. Romero. W wielu ujęciach odnajdziemy kadry przypominające scenerię rodem z adaptacji filmowych prozy Stephena Kinga. Co więcej, typowe dla współczesnego kina grozy jumpscary zastąpiono budującymi napięcie klatkami, których nie powstydziłby się twórca "Psychozy".

Pod kątem wizualnym "Multiwersum obłędu" zdaje się nie mieć sobie równych. Oglądanie tego filmu w kinie to czysta przyjemność, zwłaszcza jeśli wybierzemy się na seans 3D. Marvel w połączeniu z Disneyem nigdy nie zawodzi z efektami specjalnymi. Ba, nigdy na nich nie oszczędza.

Wracając do kwestii związanej z "WandaVision" i pozostałymi produkcjami MCU na platformie Disney+, przed wybraniem się do kina na nowego "Doktora Strange'a" warto przyjrzeć się serialowi zatytułowanemu "What If...?". Znajomość tego tytułu ułatwi Wam zrozumienie fabuły drugiej części o zadziornym magu. Poczytajcie sobie również fora, na których fani obstawiali, kto powinien zagrać następne postaci z komiksów Marvela. Jedna z tych próśb właśnie została spełniona.

"Doktor Strange w multiwersum obłędu" to jazda bez trzymanki, która dla prawdziwych fanów będzie spełnieniem marzeń, a dla laików miszmaszem. Mała lektura przed seansem rozwieje wszelkie wątpliwości.

Czytaj także:

Czytaj także: https://natemat.pl/399743,batman-2022-recenzja