Dajcie spokój Viki Gabor. Komentarze o jej wyglądzie pokazują, o co tak naprawdę chodzi hejterom
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
Już gdy dziewczynka ma kilka lat, nasłucha się o swoim wyglądzie od "życzliwych" dorosłych – babć, ciotek, wujków, nawet mam. Nie chodzi jedynie o krytyczne uwagi na temat ciała, które w przyszłości przyczynią się do kompleksów, nienawiści do samej siebie czy zaburzeń odżywiania, ale również o ciągłe reakcje na fryzurę, strój, ozdoby. Z pozoru niewinne są nieustannym podkreślaniem, że wygląd dziewczynki to jej atut, który podlega stałej, drobiazgowej kontroli.
Ale prawdziwa "zabawa" zaczyna się w wieku nastoletnim. Dziewczynka dojrzewa i zaczyna być, jak lubimy to mówić, "małą kobietką". Nagle zdaje sobie sprawę, że wygląd to może i atut, ale również przekleństwo. Mała kobietka musi bowiem wyglądać tak, jak tego oczekujemy. Powinna być "w sam" i "nie za bardzo". Być "miła dla oka", ale nie prowokować. Zbyt mocno się nie malować, ale nie być "brzydka".
Powinna wyglądać tak, aby każdy podpity wuj mógł powiedzieć jej na rodzinnej imprezie, jaka zrobiła się z niej piękna, duża panna (w wersji kulturalnej). A jednocześnie tak, aby nie przekroczyć granicy pod tytułem: "wygląda staro i wyzywająco" (również w wersji kulturalnej). Tyle że ta granica jest w naszym społeczeństwie bardzo cienka, o czym przekonuje się ostatnio bezlitośnie hejtowana Viki Gabor.
Czytaj także: Domaradzka broni wyglądu Viki Gabor. Stylistka powiedziała, co sądzi o jej krytykach [TYLKO U NAS]
Cienka granicy "przyzwoitości"
Przykład Gabor, ale i każdej innej nastolatki w podobnej sytuacji pokazuje, że gdy przekroczy się tę mityczną granicę – w dowolną stronę – zostanie się zawstydzonym. Dziewczyna zostanie zawstydzona, gdy będzie wyglądać "niechlujnie" i "jak chłopczyca", a także jak "rycząca czterdziestka" i "spod latarni". Zostanie zawstydzona i gdy założy dresy, i gdy sięgnie po krótką spódniczkę. Gdy zaprezentuje się w krótkiej fryzurze i gdy włosy będą jej sięgać pupy. Gdy założy dekolt i gdy wybierze golf.
Błyskawicznie nauczy się, że musi się dostosować. Ale do kogo? Z jednej strony konkretnego wyglądu będą od niej wymagać jej rówieśnicy i media społecznościowe, z drugiej – rodzina i "moralizatorzy". Jednocześnie może usłyszeć, że jest "brzydka, ale porządna" albo "piękna, ale niestosownie ubrana jak na swój wiek". Jak każdemu dogodzić?
W takim rozkroku między jedną a drugą "normą" będzie stała przez większość swojego życia, w międzyczasie mierząc się z brakiem akceptacji do samej siebie i wstrętem do własnego ciała. Wyleje wiele łez, wyda majątek na terapeutów, straci czas na diety i nienawiść do samej siebie, zanim nauczy się być taka, jaka chce i nie patrzeć na innych.
Przy okazji nauczy się, czym jest seksualizacja. Będzie traktowana jako obiekt seksualny jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności. Nasłucha się o swoich "cycuszkach" i "kobiecych kształtach". Seksualizowana będzie nie tylko przez pryzmat instagramowych standardów i przez wścibskie media, ale również przez najbliższe otoczenie, które najczęściej wcale nie będzie zdawało sobie z tego sprawy. To przecież tylko żarcik, niewinny tekścik. Wujek już taki jest, boys will be boys.
Czytaj także: Liczono dni do jej 18. urodzin. Millie Bobby Brown mówi, jak to jest być seksualizowaną przez media
Dajmy żyć, Viki Gabor
Czy współczesne nastolatki się postarzają? Czy wyglądają "za bardzo"? To nie nasza sprawa, jeśli to ani nie my, ani nie nasze dzieci. Jeśli to nie nasze ciało.
Jednak wcale to do nas nie dociera. Uwielbiamy krytykować i zawstydzać, nieważne, czy to dziecko, czy dorosły. Walimy na oślep "glonojadami" i "spompowanymi warami" w Viki Gabor, Roksanę Węgiel, Millie Bobby Brown, tiktokerki, instagramerki, siostry, córki, koleżanki.
Po co to robimy? Myślimy, że uratujemy niewinne duszyczki od "zepsucia". Pokażemy, że ktoś popełnia błąd, że zszedł z prawidłowej drogi. Ujawnimy PRAWDĘ. Staniemy w obronie dzieci i młodych kobiet, bo przecież one nie potrafią się obronić i nie mają głosu. Staniemy na straży porządku! Nieważne, kto go ustalił, skąd się wziął i czy ma sens, ale osłonimy go własną piersią! Bo ma być tak, jak jest i koniec.
W rzeczywistości jedyne co robimy, to wtykamy nos w nie swoje sprawy i zawstydzamy młode dziewczyny, które wyglądają tak, jak chcą i mają do tego prawo. A jeśli wcale nie chcą, ale ślepo podążają za trendami? Droga do odnalezienia siebie jest tylko ich do przebycia. Mogą im na niej pomóc bliskie, zaufane i życzliwe osoby. Na pewno nie ma na niej jednak miejsca na hejt, shaming i internetowych intruzów.
Nie mamy monopolu na wygląd. Nie ma żadnej Wielkiej Normy, jak powinniśmy się ubierać i malować. Nie jesteśmy wyroczniami ani mędrcami. TO NIE NASZA SPRAWA, jak ktoś wygląda, nawet jeśli 15-latka przypomina, cytuję, "wyżytą czterdziestkę". Kto o tym decyduje? Kto ustala zasady? Komu to oceniać?
Martwimy się, że nastolatka staje się obiektem seksualnym? Nie, to my robimy z niej ten obiekt, to my ją seksualizujemy swoimi komentarzami i niepotrzebną uwagą. Ona jedynie ubiera się, maluje i czesze – to my robimy z jej wyglądu broń.
Dlatego dajmy żyć, Viki Gabor. Bo to my niszczymy hejtem jej życie, a nie ona sobie makijażem.
Czytaj także: https://natemat.pl/414751,dzisiejsze-nastolatki-wygladaja-staro-co-sie-stalo-z-wygladem-dziewczynek