"Kilkanaście złotych za parę łyków". Horrendalna cena butelki wody na polskim lotnisku

Alan Wysocki
15 czerwca 2022, 13:14 • 1 minuta czytania
Cena za małą butelkę wody na lotnisku Chopina przebiła próg 10 złotych. Nie żartujemy! Oto skutki szybującej inflacji oraz nabijania marży przez sklepy. – Przecież to jakiś kosmos i absurd – komentuje czytelnik naTemat, który przesłał nam zdjęcie sklepowej półki.
Ponad 10 zł za wodę na lotnisku. "Kilkanaście złotych za parę łyków" Fot. Tomasz Jastrzębowski / Reporter / East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Ponad 10 zł za wodę na lotnisku Chopina. "Kilkanaście złotych za parę łyków"

Do redakcji naTemat napisała czytelnik, który właśnie wracał z lotniska Chopina do domu. Po długim locie chciał kupić wodę, jednak po wejściu do sklepu, przeżył niemałe zdziwienie. Za wodę musiał zapłacić... 11,90 zł.

Czytaj także: Donald Tusk dla naTemat.pl: Jak dojdę do władzy, paliwo będzie kosztować 5,19 zł

– O cenach gastronomii na lotniskach krążą już legendy, ale tutaj chyba już przeszli samych siebie. Na lotnisku Chopina w Warszawie mała półlitrowa buteleczka wody kosztuje 11,90 złotych – przekazał nasz rozmówca.

– Przecież to jakiś kosmos i absurd. Rozumiem przebitkę, ale tyle? Kilkanaście złotych za parę łyków wody? Nie mówimy o jakimś soku czy napoju, ale absolutnej podstawie. To zdzierstwo – dodał.

Czytaj także: "Inflacja jest tam nazywana moim imieniem". Putin wie, że na Zachodzie mówi się o "putinflacji"

Czytelnik wysłał nam także zdjęcie małej, pół litrowej buteleczki. Ceny na lotniskach nie od dziś są wielokrotnie wyższe od tych, z którymi spotykamy się w zwykłych sklepach spożywczych, jednak trudno zrozumieć, skąd aż tak wysoka wycena... wody.

Dlaczego na lotniskach jest tak drogo?

Wysokie ceny na lotniskach wynikają przede wszystkim z wysokich cen dzierżawy powierzchni. Po opuszczeniu samolotów pierwsze, co napotyka turystów to właśnie drożyzna.

Czytaj także: Bitwa o banany w Łomży. Ludzie wprost rzucili się na owoce w okazyjnej cenie [WIDEO]

Jeszcze w 2015 roku Kayah pokazała, że za łyżkę buraków, łyżkę ziemniaków i malutką butelkę wina zapłaciła 72 zł. "Na gdańskim lotnisku podczas czekania na bardzo opóźniony lot, zapłaciłem za hamburgera bagatela 42 zł!" – skarżył się wówczas w dyskusji jeden z internautów.

Inflacja, czyli płacisz jak za bób...

Warto jednak zauważyć, że siedem lat temu mieliśmy nie inflację, a... deflację. Równie emocjonującym przykładem jest paragon posłanki Platformy Obywatelskiej Jagny Marczułajtis-Walczak.

Czytaj także: "Robię zakupy i prawie płaczę". Były prezydent wyjątkowo szczerze o drożyźnie

Polityczka wybrała się nie na lotnisku, a do sklepu warzywnego gdzie kupiła bób. Gdy spojrzała na cenę, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Za kilogram bobu posłanka zapłaciła 40 złotych.

Dowiedz się więcej o drożyźnie w Polsce: