Rozenek opowiedział, co działo się z nim, gdy przechodził udar. "4,5 h spędziłem na parkingu"

Weronika Tomaszewska-Michalak
26 czerwca 2022, 15:44 • 1 minuta czytania
Jacek Rozenek w 2019 roku przeszedł udar. Ostatnio ukazała się jego książka pt. "Padnij. Powstań. Życie po udarze", w której opisał swoją trudną walkę o powrót do zdrowia. - Poinformowano moją rodzinę, żeby się przyjechała ze mną pożegnać - wspomina aktor w najnowszym wywiadzie.
Jacek Rozenek przeszedł udar. fot. Mariusz Grzelak/REPORTER

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Jacek Rozenek doznał rozległego udaru mózgu. Jego stan był tak ciężki, że lekarze przygotowywali rodzinę na najgorsze. Aktor doświadczył m.in. objawów, takich jak paraliż twarzy i częściowy paraliż kończyn, zaburzenia w mówieniu, kłopoty z orientacją, zawroty głowy, zaburzenia pola widzenia czy chwiejny krok.

Jacek Rozenek opowiedział o swoim udarze

Rozenek wystąpił w jednym z najnowszych wydań "Dzień dobry TVN". Przyznał, że jego ciężki stan spowodowany był tym, że w chwili, gdy dostał udaru, był sam. Długo nie udzielano mu pomocy.

– Miałem wtedy strasznego pecha, że byłem sam. 4,5 godziny spędziłem na parkingu, co było takim przekroczeniem okna terapeutycznego, później przewieziono mnie do szpitala, gdzie nie podejmowano szczególnych działań medycznych. Poinformowano moją rodzinę, żeby się przyjechała ze mną pożegnać – powiedział.

Dziś stwierdza, że gdyby trafił do szpitala wcześniej, "prawdopodobnie nie odczuwałby efektów udaru". – Niestety stan zdrowia i mojego serca był taki, że dopiero po 1,5 miesiąca na OIOM-ie, mogłem się zająć rehabilitacją i tylko dlatego, że sam chciałem – zaznaczył.

Medycy oceniali, że szanse na powrót do pełnej sprawności są znikome. – Większość lekarzy mimo wszystko stawiała diagnozę, że nie będę chodził, nie będę poruszał ręką - wyznał.

Rozenek wyjaśnił, że jego najnowsza książka jest o tym, żeby "podjąć walkę, nawet wtedy, gdy nie ma motywacji". Artysta mimo przeciwności zawalczył o swoje zdrowie i dziś znów można go zobaczyć na teatralnych deskach i planie filmowym.

– Ta choroba ma zaszytą bardzo szczególną depresję, że się odechciewa żyć. Przeszedłem to sam, siedząc w domu w trakcie pandemii. Wykonywałem pracę, którą sobie określiłem, że muszę wykonać – mówił.

– To tak jak wejście w ciemna dolinę, w której nie widzisz nic (...) Próbujesz dotknąć ściany i nie możesz, wobec czego myślisz, że zostaniesz tam do końca życia. To jest to przejście, o którym mowie, jest to opisane w książce. (...) W ramach tej choroby odkryłem, że można robić rzeczy, nie mając żadnego wsparcia i motywatora – podkreślił.

53-latek ma dziś także nową misję. Organizuje spotkania z osobami, które też są po udarach. Okazuje wsparcie i stara się dodawać im sił w walce o zdrowie.

Zobacz także: