Trwa proces Justyny Wydrzyńskiej. Działaczce pro-choice sędzia zadała dziwne pytanie

Natalia Kamińska
14 lipca 2022, 19:37 • 1 minuta czytania
W czwartek odbyła się kolejna rozprawa w procesie przeciwko Justynie Wydrzyńskiej. Udostępniła ona tabletki poronne kobiecie, która chciała przerwać niechcianą ciążę. Działaczka pro-choice została znów przesłuchana.
W Warszawie trwa proces działaczki proc-choice. Grożą jej nawet trzy lata więzienia. Fot. Piotr Molecki/East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Przypomnijmy, że w 2020 roku Anna, kobieta w 12 tygodniu ciąży, dostała od Justyny Wydrzyńskiej tabletki poronne. Leki zostały jednak odebrane przez policję.

Wcześniej kobieta, ze względu na przemocowego i kontrolującego ją męża, nie mogła m.in. wyjechać do zagranicznej kliniki aborcyjnej. Dlatego też Anna skorzystała z pomocy Wydrzyńskiej.

Wydrzyńska odpowiada za pomocnictwo w aborcji, w tym miedzy innymi wprowadzenie do obrotu leku bez odpowiedniego zezwolenia. Grozi za to kara nawet trzech lat więzienia.

W Warszawie trwa proces działaczki pro-choice

W czwartek odbyła się druga rozprawa działaczki. Ponownie nie stawili się świadkowie, w tym mąż Anny. – Staw się wreszcie przy Poligonowej i spójrz w oczy osobie, która przed tobą samym musiała ratować twoją żonę - wzywały aktywistki.

Sędzia przesłuchała za to znów Wydrzyńską. Na sali padło m.in. pytanie o to, czym zajmuje się aktywistka. Kobieta wyjaśniła, że "demedykalizacją i destygmatyzacją aborcji". Jedno z pytań było za to dość dziwne. Sędzia zapytała, czy Wydrzyńska jest w wieku reprodukcyjnym.

– Jestem w okresie rozrodczym i jestem aktywna seksualnie. Ale tabletki mam nie tylko dla siebie, ale też dla swoich bliskich. Ja się tego nie boję powiedzieć – odparła aktywistka. Ostatecznie sąd odroczył rozprawę.

Sejm odrzucił w czerwcu projekt liberalizujący prawo aborcyjne

Dodajmy, że na razie w Polsce nie ma szans na liberalizację prawa aborcyjnego. Jak pisaliśmy w Natemat.pl, pod koniec czerwca odbyło się pierwsze czytanie obywatelskiego projektu ustawy o bezpiecznym przerywaniu ciąży i innych prawach reprodukcyjnych. Pod inicjatywą podpisało się około 200 tysięcy pełnoletnich obywateli Polski.

Warto przeczytać: Zgwałconej 10-latce odmówiono aborcji. Oto efekt fatalnej decyzji Sądu Najwyższego USA

Projekt przedstawiła wówczas Marta Lempart, liderka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. – Przychodzę z projektem ustawy, który dostosowuje polskie prawo do rzeczywistości, w jakiej wszystkie i wszyscy żyjemy, rzeczywistości naszej i rzeczywistości waszej, w tym waszych córek, sióstr, żon, matek i koleżanek – przekonywała w Sejmie.

Czytaj także: Rejestr ciąż wchodzi w życie. Wszystko, co powinniście o nim wiedzieć [FAQ]

KO chciała skierowania obywatelskiego projektu do dalszych prac. Lewica również go popierała i wnosiła o natychmiastowe przejście do drugiego czytania. PiS z kolei opowiadał się za odrzuceniem projektu już w pierwszym czytaniu.

Tak też się stało. Projekt ustawy został odrzucony. W głosowaniu wzięło udział 444 posłów. Za odrzuceniem ustawy w pierwszym czytaniu za było 265 posłów, przeciw 175 a wstrzymało się 4 posłów.

Czytaj także: https://natemat.pl/421261,pawlowska-poparala-projekt-liberalizacji-aborcji-teraz-sie-tlumaczy