NIK zawiadamia prokuraturę ws. afery respiratorowej wokół Ministerstwa Zdrowia

Rafał Badowski
19 lipca 2022, 09:58 • 1 minuta czytania
Najwyższa Izba Kontroli złożyła zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez urzędników Ministerstwa Zdrowia. Kontrolerzy NIK twierdzą, że doszło do złamania prawa przy zakupie respiratorów.
NIK zawiadamia prokuraturę ws. afery respiratorowej. Na zdjęciu Marian Banaś. Fot. Piotr Molecki / East News

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google


Najwyższa Izba Kontroli opublikowała post na Twitterze, w którym zawiadamia po raz kolejny organy ścigania na podstawie materiału zebranego w trakcie czynności kontrolnych.

Chodzi o zakup 1200 respiratorów przez Ministerstwo Zdrowia za 200 mln złotych od firmy E&K, należącej do Andrzeja I., w przeszłości zamieszanego w handel bronią. Jak we wtorek podała stacja TVN24, zmarł handlarz bronią, który miał dostarczyć respiratory na zlecenie Ministerstwa Zdrowia w czasie pandemii COVID-19. Stało się to sześć dni po wystawieniu faktury za dostawę respiratorów. Dokument opiewał na kilkanaście milionów złotych. List gończy wystawiono dopiero w marcu br. Firma E&K umowę zrealizowała częściowo. Nie dostarczyła całego sprzętu. Pod koniec 2020 r. Andrzej I. opuścił kraj, mimo że z zamówionych 1241 urządzeń dostarczył tylko 200.

- Fakt śmierci potwierdziliśmy swoimi kanałami, bezpośrednio w Albanii oraz za pośrednictwem Europolu - przekazał TVN24 oficer z Komendy Głównej Policji.

Szczerba i Joński o aferze respiratorowej i handlarzu bronią

– To jest państwo na niby. PiS udawało, że ściga handlarza. List gończy wystawiono po kilkunastu miesiącach od jego ucieczki z kraju. Wszystko wskazuje, że miał parasol ochronny w kraju i za granicą. W tym czasie skompromitowani ministrowie, czasowo wycofani, ostentacyjnie wrócili do rządu – wskazywał poseł Michał Szczerba, który z posłem Dariuszem Jońskim prowadzą własne śledztwo w tej sprawie.

Posłowie odkryli, że prawie żadne z 200 urządzeń nie trafiło do szpitali. Respiratory nie miały ważnych przeglądów, gwarancji i były niekompletne. Ponadto z raportów NIK wynika, że Ministerstwo Zdrowia nabyło je, przepłacając przynajmniej dwukrotnie.

Istotne doniesienia ws. afery respiratorowej pojawiły się w ramach afery mailowej Michała Dworczyka. W korespondencji pojawiło się nazwisko Mateusza Morawieckiego, ówczesnego ministra zdrowia Janusza Cieszyńskiego czy prezesa spółki KGHM Polska Miedź Marcina Chludzińskiego. "Poniżej oferta od Pana Andrzeja I. Dziękuję Marcin za namiary" – miał napisać Cieszyński 6 kwietnia. "Proszę. My działamy z tymi bellavista (wariant respiratorów - red.), które sobie wcześniej potwierdziliśmy. Te chińskie są o tyle ciekawe, że mają koncentrator tlenu" – odpowiadał Chludziński. Premier Morawiecki udzielił się w korespondencji, zatwierdzając krótkim "ok".

"To kolejny dowód, że premier wiedział i akceptował jako dostawcę respiratorów Andrzeja I." – komentował dla TVN24 Dariusz Joński, poseł Koalicji Obywatelskiej. Michał Szczerba mówił, że "Ludzie umierali, bo nie było respiratorów. A oni w tym czasie robili swoje interesy. Poraża ta bezczelność, zachłanność i bezkarność".