Nowy punkt zapalny w Azji. Pierwsze ofiary strzelaniny między Tadżykistanem a Kirgistanem
- Granica między Kirgistanem a Tadżykistanem to kolejny punkt zapalny na mapie świata. Rosyjska prasa donosi o wymianie ognia
- Funkcjonariusze tadżyccy mieli naruszyć zawarte wcześniej porozumienia. Druga strona sporu jednak dementuje zarzuty
- Padły oskarżenia o użycie moździerzy. Na ten moment wiadomo, że odnotowano śmierć jednego pogranicznika
Strzelanina na granicy między Tadżykistanem a Kirgistanem. Są ranni i ofiary
Jako pierwsze o sprawie poinformowały rosyjskie media, które powołały się na kirgiską straż graniczną. Z ich relacji wynika, że w rejonie Bułak-Baszy w obwodzie batkeńskim zauważono tadżyckich pograniczników.
Ich obecność w tym miejscu ma naruszać porozumienia dotyczące zajęcia pozycji bojowych na nieopisanych odcinkach granicy. Po wezwaniu do opuszczenia punktu miało dojść do strzelaniny.
W ramach walk miało dojść między innymi do użycia moździerzy. Agencja Reutersa, która cytuje RIA Novosti, wskazuje, że w do godziny 8.30 odnotowano jedną ofiarę śmiertelną.
Druga strona konfliktu już odpowiedziała na zarzuty. Według Tadżyków to kirgiscy strażnicy graniczni otworzyli niesprowokowany ostrzał z broni i moździerzy na ich placówce. Poza pierwszą ofiarą śmiertelną odnotowano już dwie osoby ranne.
Co ciekawe, zarówno Tadżykistan, jak i Kirgistan są sprzymierzone z Rosją. Na terenach obu państw stacjonują bazy wojskowe Władimira Putina.
Nie tylko granica Tadżykistanu i Kirgistanu. Trwa konflikt między Azerbejdżanem a Armenią
Do wymiany ognia i eskalacji między Kirgistanem a Tadżykistanem dochodzi od lat. Do ostatniej dość brutalnego starcia doszło w ubiegłym roku. Konflikt o zbiornik z wodą skutkował aż 13. rannymi osobami.
Agresję powodowało nieoznakowanie dużej części tadżycko-kirgiskiej granicy. Podsycało to spory o wodę, ziemię i pastwiska. Warto podkreślić, że tym razem jednak do zdarzenia doszło tuż po wybuchu konfliktu między Azerbejdżanem a Armenią.
"Wojska azerskie dokonały ostrzału artyleryjskiego i lotniczego w południowo-wschodniej części Armenii, rozpalając tym samym na nowo konflikt o Górski Karabach. Ostrzelano przygraniczne osady, a ataki były wymierzone zarówno w cele wojskowe, jak i cywilne" – relacjonował Mateusz Przyborowski.
Jak relacjonowała dla naTemat Aneta Olender, władze w Erywaniu już poprosiły Rosję o pomoc. – Armenia raczej nie ma na co liczyć. Moim zdaniem sytuację tego kraju może uratować jedynie dyplomacja. Z kolei Azerbejdżan ma sojuszników – głównie Turcję i Kazachstan – skomentował były dowódca Wojsk Lądowych gen. Waldemar Skrzypczak.
– Natomiast Azerbejdżan jest zdeterminowany, więc będzie chciał ten problem – który widzi ze swojej perspektywy – rozstrzygnąć na swoją korzyść. Będzie działał do końca – dodał.