Rozbierane sceny w "Rodzie smoka" was zszokowały? Te aktorki były niestety o wiele młodsze

Bartosz Godziński
17 września 2022, 20:11 • 1 minuta czytania
Najnowszy odcinek "Rodu smoka" sprawił, że część widzów poczuła się "niekomfortowo". Młode aktorki grające w scenach seksu mogą szokować, ale uwierzcie mi: kino było kiedyś o wiele bardziej patologiczne. W filmach znanych reżyserów całowały się lub rozbierały się dosłownie dzieci. Jak dobrze, że ten obrzydliwy trend jest za nami.
Jodie Foster i Brooke Shields jako dziewczynki wcieliły się w role dziecięcych prostytutek. Fot. "Taksówkarz" i "Ślicznotka"

Serialowa Rhaenyra Targaryen miała 18 lat, kiedy poszła ze swoim wujkiem Daemonem do burdelu, a potem do łóżka ze strażnikiem ser Cristonem Colem. Grająca ją aktorka Milly Alcock miała wtedy 21, ale jej dziecinna uroda i odmładzająca charakteryzacja wywołały u widzów nieprzyjemne dreszcze.

Jej przyjaciółka z serialu, Alicent Hightower spełniała swój "małżeński obowiązek" z o wiele starszym królem Viserysem I. Aktorka Emily Carey była 17-latką, kiedy dowiedziała się, że będzie musiała brać udział w scenie seksu z niemal 50-letnim mężczyzną. Była tym faktem "przerażona", ale już samo kręcenie zdjęć nie było takie straszne. Dodatkowo nie widziała wcześniej "Gry o tron", więc taka sytuacja ją mocno zaskoczyła.

W komentarzach internauci pisali, że w porównaniu właśnie z poprzednim serialem, "Ród smoka" nie jest aż tak hardcore'owy, a ludzie są przewrażliwieni. I rzeczywiście - biorąc pod uwagę to, co się wyprawiało w kinie jeszcze kilkadziesiąt lat temu, to nowy hit HBO wydaje się bardzo pruderyjny.

Brooke Shields grała w filmach, które zahaczały o dziecięcą pornografię

Można narzekać na nowe Hollywood, ale są aspekty, które zmieniły się na lepsze. Czy dziś w ogóle jesteśmy sobie w stanie wyobrazić sytuację, w której Jack Nicholson daje klucze do swojej willi Romanowi Polańskiemu, by ten zrobił sesję 13-letniej modelce? No nie, bo teraz już wiemy, jak to się skończyło, ale nawet bez tego wiedzielibyśmy, że coś tu śmierdzi.

Tymczasem kiedyś takie "akcje" wydały się zupełnie normalne. Matka Brooke Shields, która była też jej menadżerką, wysłała swoją 10-letnią córkę na rozbieraną sesję w mocnym make-upie. Rok później zagrała w filmie "Ślicznotka" (1978 r.) dziewczynkę mieszkającą w burdelu z matką prostytutką. W jednej ze scen pojawia się topless... Magazyn "People" pisał wtedy wprost, że to była "dziecięca pornografia", ale i tak nadal nie mam pojęcia, jak to wszystko przeszło, a film był w ogólnej dystrybucji.

Brooke Shields po latach tłumaczyła, że to były "inne czasy", a reżyser "Ślicznotki" Louis Malle tworzył "sztukę". Uważa, że to prasa chciała, by było jej wstyd, ale ona sama niczego nie żałuje. Później jeszcze zagrała w głośnej "Błękitnej lagunie". Miała "aż" 14 lat, gdy kręciła m.in. scenę seksu. Nie tylko Brooke Shields wcieliła się w dziecięcą prostytutkę. W kultowym "Taksówkarzu" Jodie Foster miała zaledwie 12 lat, ale ten film nie był aż tak perwersyjny jak "Ślicznotka". Młoda aktorka musiała przejść 4-godzinną rozmowę z pracownikiem opieki społecznej, czy jest gotowa psychicznie na takie wzywanie, w czasie zdjęć taka osoba była na planie, a w scenach o wyraźnym charakterze seksualnym dublowała ją 20-letnia siostra Connie. I tak czuła się "niekomfortowo".

Miałam wtedy 12 lat i więcej filmów na koncie niż ktokolwiek z obsady. Czuli się bardzo nieswojo wobec mojej postaci. Nikt nie wiedział, jak mną pokierować. Scorsese mówił coś w stylu: "rozenij mu rozporek" i zaczynał się śmiać. I nie wiedział, co robić, więc zrzucał to na Roberta DeNiro, który mówił mi, co mam robić. A on był wtedy bardzo "jak Robert DeNiro", jeszcze bardziej milczący i dziwny.Jodie FosterO roli w "Taksówkarzu"

Nie można udawać, że dziecięca prostytucja nie istnieje, ale trzeba też wiedzieć, dlaczego i jak chcemy ją pokazać na ekranie. I czy bez tego się nie obejdziemy. Analogicznie jest z "Rodem smoka" - to fikcja i fantasy, ale w średniowieczu dziewczyny wychodziły za mąż w bardzo młodym wieku. Nowy serial aż tak tym nie epatuje, ale w jakiś sposób musi pokazać realia, z którymi mierzą się kobiety w tym uniwersum. I które nie są przecież zupełnie zmyślone, a w niektórych krajach jest tak zresztą do tej pory.

Twórcy nowego serialu HBO chcą też uniknąć takich kontrowersji jak w przypadku "Gry o tron", gdzie nagich piersi było na pęczki, a sceny przemocy seksualnej były przesadzone. Sophie Turner, aktorka grająca Sansę, pomimo tego, że miała 19 lat, gdy jej postać została brutalnie zgwałcona, to i tak uważa, że jeszcze będzie mierzyć z traumą.

Pomocne było posiadanie w pobliżu ludzi, którzy również chcą sobie z tym poradzić. (...) Jestem pewna, że gdzieś po drodze pojawią się u mnie pewne objawy traumy.Sophie TurnerSansa z "Gry o tron"

Zdecydowanie można było nakręcić to z większym wyczuciem i to bez uszczerbku dla fabuły - udowodnia to 4. odcinek "Rodu smoka", gdzie sceny erotyczne są wyważone, postacie i aktorki nie są dziećmi, a i tak wywołują emocje. Obsada w wywiadach nie narzekała też na sposób kręcenia zdjęć, a wręcz przeciwnie - bardzo chwalili profesjonalne podejście, empatię i opiekę m.in. koordynatora scen intymnych, który układa choreografię udawanych zbliżeń, a także dba o dobre samopoczucie na planie.

10-letnia Kirsten Dunst i 14-letnia Dominique Swain musiały całować się z o wiele starszymi aktorami. Czy to nie jest chore?

Weźmy inny przykład: czy naprawdę "Wywiad z wampirem" wiele by stracił, gdyby nie było w nim sceny pocałunku pomiędzy Kirsten Dunst a Bradem Pittem? Dla ówczesnej 10-latki to był pierwszy pocałunek w życiu i choć wiele osób może jej zazdrościć, to nawet dla 29-letniego gwiazdora było to złe. Nie wspominając już o młodziutkiej Dunst.

To było okropne i nienawidziłem tego. Brad i Tom (Cruise - red.) byli jak moi starsi bracia na planie, więc to było jak całowanie twojego starszego brata – totalnie obrzydliwe! Powiedział: "A jak myślisz, jak ja się czuję? Muszę pocałować małą dziewczynkę" To było straszne!Kirsten DunstO pocałunku w "Wywiadzie z wampirem"

Aktorka wcieliła się w wampirzycę Claudię, która była starsza niż wskazywał jej wygląd - po prostu została ugryziona w młodym wieku przez Louisa (Brad Pitt). I się w nim potem zakochała.

Na kartach powieści może to jakoś nie szokowało, ale w filmie występowali prawdziwi ludzie. To jest właśnie ta "subtelna" różnica - podobnie zresztą jak pomiędzy książką a filmem "Lolita" - tytułu, którego nikomu nie trzeba przedstawiać.

W jednej z najsłynniejszych ekranizacji - tej w reżyserii Adriana Lyne'a z 1997 roku - występowała 14-letnia Dominique Swain. Podobnie jak w "Taksówkarzu", korzystała z pomocy dublerki w bardziej wyuzdanych scenach, ale i tak musiała całować się z 49-letnim Jeremym Ironsem. Reżyser "Lolity" starał się jak mógł i np. kładł poduszkę, gdy dziewczynka siedziała aktorowi na kolanach.

Książka Nabokova, pomijając cały aspekt pedofilski, jest przynajmniej kunsztowanie napisana. Tymczasem film Lyne'a jednemu z krytyków przypominał reklamę samochodów i wywołał słuszne kontrowersje za seksualizację dziecięcej aktorki. Czasem ma się wrażenie, że niektórzy idą w reżyserkę, by legalnie spełnić swoje skryte fantazje.

Podobnie zresztą było z "Leonem Zawodowcem" z 1994 roku. Już wtedy film Luca Bessona wywołał oburzenie. Miał m.in. pokazywać niewinne, dziewczęce zauroczenie starszym facetem, ale dla wielu widzów był ekranizacją mokrego snu pedofila. Natalie Portman zagrała perfekcyjnie jak na debiutującą 11-latkę, niestety wystąpiła w wielu dwuznacznych momentach. Jedna ze scen, w której pijana Matylda próbuje pocałować Leona, była nawet usunięta z amerykańskiej wersji filmu.

W polskich filmach też rozbierały się dzieci. Na szczęście to już przeszłość

Polska kinematografia wcale nie stanowiła wyjątku. Jeżeli chcecie żyć w błogiej nieświadomości, to lepiej nie wchodźcie na stronę "Nudografia" dokumentującą nagość w rodzimym kinie. To, co tam znajdziecie, sprawi, że odechce wam się oglądać stare filmy.

Nie wiem, co jest bardziej obleśne - wypisane tam "dzieła", czy to, że ktoś usiadł, pozbierał kadry z nagimi aktorkami i je poopisywał. Niemniej jednak na stronie jest lista nazwisk najmłodszych polskich aktorek, które brały udział w scenach rozbieranych, wraz z podanym wiek. Poniżej fragment z tymi, które nie skończyły wtedy 17 lat.

Większość wymienionych filmów jest z XX wieku, co też pokazuje, że "stara szkoła" odchodzi w mroki dziejów. W przeciwieństwie do kina amerykańskiego nie zawsze korzystano z pomocy dublerek. Skrytykowała to w felietonie Paulina Młynarska, która w "Kronice wypadków miłosnych" Andrzeja Wajdy zagrała w nagiej scenie, a miała tylko 14 lat (strona "Nudografia" podaje jej wiek w chwili premiery filmu - ten wyszedł w 1985 roku).

Dlaczego nie zatrudniono dublerki do zagrania tej sceny, tylko wykorzystano dziecko? Nie wiem. Mogę się tylko domyślać, że była to jakaś popaprana wizja artystyczna gościa, który był zapewne przekonany, że skoro jest ważny, sławny i wszyscy się do niego modlą, to mu po prostu wolno.Paulina MłynarskaO filmie "Kronika wypadków miłosnych"

Przed kręceniem sceny z 18-letnim nieżyjącym już Piotrem Wawrzyńczykiem dorośli podali jej alkohol i środki uspokajające. I nikt z kilkudziesięcioosobowej ekipy nie zareagował na to, że dziecko będzie za chwilę udawać, że uprawia seks. Przyznała też, że to był dla niej koniec dzieciństwa.

Jedyne słowa, jakie usłyszałam, to "life is brutal". Nie wiem, czy Andrzej Wajda wiedział o tym zdarzeniu. Nigdy z nim na ten temat nie rozmawiałam. Jednak jestem pewna jednego - tego dnia zostałam brutalnie wykorzystana, wręcz mentalnie zgwałcona.Paulina MłynarskaO filmie "Kronika wypadków miłosnych"

Zawsze przy takich opowieściach każdy zadaje sobie pytanie: "gdzie byli rodzice?". To klasyczny przykład obwiniania ofiary. Przecież to nie rodzice ją odurzyli i kazali się rozbierać. Poza tym, kiedy ktoś oddaje swoje dziecko pod opiekę słynnego reżysera, nie podejrzewa, że zostanie w taki sposób skrzywdzone. Z perspektywy czasu łatwiej jest nam o tym mówić, ale w latach 80. nie wszyscy mieli pojęcie, jak chory potrafi być przemysł filmowy.

Patrzenie na przeszłość kina jest bolesne. Na szczęście na takie rzeczy już nie ma zgody, (choć zdarzają się wciąż wyjątki jak np. film "Gwiazdeczki" z 2020 r., który podejrzewano o pedofilskie zapędy). To jest właśnie happy end w tym artykule: nasze społeczeństwo dojrzało w tym zakresie i przestało przymykać oko na pedofilię - nie tylko w Kościele, ale i kinie.

Twórcy starają się korzystać z różnych środków, by opowiedzieć o najbardziej plugawych rzeczach (angażowanie starszych aktorek, sztuczki z charakteryzacją, zatrudnianie koordynatora intymności służącego wsparciem psychologicznym) - i to jest prawdziwy artyzm. Z kolei widzowie już nie chcą oglądać wykorzystywania dzieci i teraz zbojkotowaliby produkcję na starcie. I takie cancel culture to ja rozumiem.