Wrze na Podhalu. Komendant Straży TPN odchodzi i oddał rządowi PiS order zasług
- Edward Wlazło poinformował już o swojej decyzji przełożonych, zapewnił, że odchodzi z własnej woli
- Wcześniej Wlazło oddał odznaczenia, jakie dostał w latach 2018-2021 od resortów środowiska, zdrowia i spraw wewnętrznych
- Strażnik jest wojskowym weteranem, służył m.in. w Izraelu, Libanie i Afganistanie
Jak przekazała "Gazeta Wyborcza", Edward Wlazło poinformował już swoich przełożonych o decyzji w sprawie odejścia ze stanowiska komendanta Straży Tatrzańskiego Parku Narodowego. Okazuje się, że znalazł inną pracę. – W Tatrach to była wspaniała praca, ale teraz wiążę swoją drogę zawodową z innym miejscem. To moja decyzja, odchodzę z własnej woli – zaznaczył.
Czytaj też: Kaczyńskiego zapytano o przyszłość Morawieckiego. "Jest kwestia tych problemów z węglem"
Wcześniej strażnik i weteran oddał wszystkie odznaczenia, jakie dostał za czasów rządów PiS. – Nie przystoi weteranowi działań wojennych, doktorowi i kawalerowi Orderu Virtuti Civili Klasy I nosić odznaczenia od PiS-owskiej władzy – skomentował.
Chodzi o odznaczenia nadane mu w latach 2018-2021 przez ministerstwa środowiska, zdrowia i spraw wewnętrznych. Jedno z nich dostał w styczniu 2020 r. od ówczesnego szefa resortu zdrowia Łukasza Szumowskiego za udział w akcji ratunkowej podczas burzy w masywie Giewontu w dniu 22 sierpnia 2019 r.
Wlazło był m.in. uczestnikiem misji pokojowej i humanitarnej ONZ "UNIFIL" w Libanie i Izraelu oraz misji antyterrorystycznej wojsk sojuszniczych NATO w Afganistanie. Jak strażak TPN służył od 15 lat.
Kruszy się "PiS-owski" beton na Podhalu
Podhale uchodzi za bastion poparcia dla PiS, ale odejście komendanta Wlazło z TPN to nie pierwszy przypadek okazania sprzeciwu wobec obecnej władzy w tym regionie. W listopadzie 2020 r. kobiety podhalańskie wyszły na ulice po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego Julii Przyłębskiej ws. aborcji.
Podczas jednego z protestów odczytywały nazwiska radnych, którzy od lat nie przyjęli ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Dziennikarka naTemat Daria Różańska przeprowadziła wówczas wywiad z Martą, założycielką "Strajku Kobiet Podhale".
– Kiedy założyłam fanpage "Strajku Kobiet na Podhalu", to jeden z pierwszych komentarzy brzmiał: "Kobiety, tylko przy protestowaniu nie zapomnijcie o tym, że mężowi trzeba ugotować, zrobić pranie". Potraktowałam to jako żart. Odpisałam w tonie: "lubimy sprzątać, dlatego pozamiatamy, lubimy gotować, dlatego zgotujemy niektórym piekło”. Szybko jednak okazało się, że to nie był żart – mówiła.
Może Cię zainteresować: Kurski wejdzie do rządu? Polacy odpowiedzieli w sondażu, co o tym sądzą
Jak opowiadała, kobiety podhalańskie wywierały taką samą presję na lokalnych radnych, jak na rząd. – Ludzie wysyłają im listy, przed ich domami palą świeczki. Gdyby ktoś tak długo uprzykrzał mi życie, to w końcu bym się zgodziła – tłumaczyła.