Wdowa po handlarzu bronią ujawnia nowe fakty. Ministerstwo obiecało "duży kontrakt" za milczenie
- Wiosną 2020 r. Ministerstwo Zdrowia podpisało kontrakt z firmą E&K na dostawę 1200 respiratorów
- Spółką kierował Andrzej Izdebski, któremu zapłacono 150 mln zł z zakontraktowanych 200 mln zł
- Sześć dni po wystawieniu faktury przedsiębiorca opuścił kraj. Do resortu trafiło zaledwie ok. 200 urządzeń wątpliwej jakości
Łapówka w Pakistanie za zgodą rządu?
Wdowa po Andrzeju Izdebskim przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską, że sama chciałaby wiedzieć, kim był jej mąż. Rozważa, że po 1989 r. mógł należeć do kontrwywiadu, czym i tak nie mógłby się pochwalić.
W latach 80' Izdebski "przez trzy lata był sekretarzem generalnym Fundacji Opieki Medycznej, która sprowadzała sprzęt medyczny z Zachodu", co resort najwyraźniej potraktował, jako doświadczenie w handlu sprzętem medycznym.
Pomysł na ściąganie respiratorów do Polski miał powstać w wyniku przejęcia Izdebskiego po wybuchu pandemii COVID-19.
– Zaczął to załatwiać przez różnych znajomych z całego świata. Jedno, co mnie dziwiło, to po co w takich ilościach. Ale Andrzej stwierdził: "minister powiedział, że tyle trzeba, to trzeba" – relacjonuje kobieta.
Przeczytaj także: Szef Agencji Wywiadu składa dymisję. Nieoficjalnie: Powodem gigantyczna afera w rządzie
Jak dodaje, nie wie, czy to mąż zwrócił się do ministra, czy minister do męża. Handlarz bronią miał otrzymać pieniądze i "natychmiast te respiratory ściągnąć". Jedna z partii nie przyleciała, ponieważ firma, załatwiająca listy przewozowe, którą wynajął resort "była do kitu" i "nie zdążyła przygotować dokumentów".
Nie do końca wiadomo również, skąd dokładnie sprowadzano urządzenia. Ewa Izdebska przyznaje, że interes z Pakistanem wymagał zapłacenia łapówki. Zapytana, czy mąż otrzymał na to zgodę polskiego rządu, mówi, że "trzeba to było załatwić na lewo", ale nie dysponuje wiedzą o szczegółach.
Resort obiecał "inny duży kontrakt" za milczenie
Izdebska relacjonuje, że usiłowała przekonać męża do wyjaśnienia sprawy przy pomocy dziennikarzy. – Mąż nie chciał rozmawiać z mediami. Powiedział, że w ministerstwie obiecali mu, że jak będzie siedział cichutko, to oni mu za to załatwią inny duży kontrakt – mówi.
– Kiedyś się wkurzyłam i powiedziałam mu: wyjaśnij to w końcu, dlaczego się ciebie czepiają, jak te wszystkie respiratory są w Polsce. To wtedy mąż powiedział mi, że przekazano mu, że ma siedzieć cichutko i za to dostanie jakiś kontrakt – dodaje.
Tajemnicza śmierć handlarza bronią
Przypomnijmy, że jedną z niejasności jest śmierć Andrzeja Izdebskiego. Jesienią 2021 r. prokuratura chciała postawić zarzuty. Jednak w czerwcu 2022 r. handlarz bronią zmarł w stolicy Albanii. Natomiast jak pisaliśmy w naTemat, nie ma tam odpowiedniego sprzętu do palenia ciał.
Może Cię zainteresować: "Włos na głowie się jeży". Joński dla naTemat o "luce na śmierć" ws. handlarza respiratorami
Z doniesień "Faktu" wynika, że w Tiranie miało dojść do sekcji zwłok oraz pobrania próbek do badań laboratoryjnych. Dziennikarz "True Story" Jan Rojewski wprost zasugerował zaś, że "są przesłanki, by przypuszczać, że Izdebski tak naprawdę żyje".