Sprawa gwałtu w Homokomando. Nie dajcie się wkręcić w fałszywą symetrię [OPINIA]
Czy wyobrażacie sobie, by w "Niedzieli" czy "Naszym Dzienniku" ukazał się demaskatorski reportaż o gwałcie w kościelnej organizacji? Nie? Ja też nie, choć wyobraźnię mam bardzo plastyczną. A jednak "Gazeta Wyborcza", która wspiera prawa osób LGBT, zrobiła właśnie to: wypuściła materiał o gwałcie, którego dopuścił się działacz tęczowej organizacji.
Wiadomo było, co z tą informacją zrobią TVPiS i inne rządowe media. Można było się spodziewać, że ten gwałt – mężczyzny na mężczyźnie – stanie się dla propagandy jedynym aktem przemocy seksualnej popełnionym w ponad tysiącletniej historii Polski.
Przecież przyjęcie do wiadomości, że u nas statystyczny gwałciciel to heteroseksualny mężczyzna, Polak, katolik, biały, który na ofiarę wybiera kobietę z najbliższego otoczenia, burzy niektórym mitologiczną opowieść o tradycyjnej rodzinie i prawdziwych facetach. Gwałt w Homokomando ma to wszystko przesłonić.
Jednak – i to jest kluczowa różnica – zadaniem wolnych mediów nie jest robienie PR tej czy innej organizacji. Gdy okazuje się, że ktoś wykorzystuje szczytne hasła, jakimi jest miłość i równość, by po cichu robić bagno, trzeba to ujawnić i napiętnować, a nie ignorować lub obwiniać ofiary czy zakrzykiwać fakty oskarżeniami o kłamstwo.
To pierwsze zrobiła "Gazeta Wyborcza" ws. przemocy aktywisty Homokomanda. To drugie, gdy mowa o przestępczości seksualnej księży wobec dzieci, robi prasa katolicka ("Tygodnik Powszechny" i "Więź" są chwalebnymi wyjątkami od tej lepkiej reguły i właśnie dlatego zbierają baty od wielu współwyznawców).
Kolejna znacząca różnica polega na tym, że sprawą gwałtu, opisanego przez "Gazetę Wyborczą", zajmuje się prokuratura. I nie ma podstaw, by sądzić, że włączy tryb ulgowego traktowania, jak choćby w sytuacji pokazanej w filmie braci Sekielskich, gdy bezprawnie ujawniała akta sprawy biskupowi tuszującemu przestępczość podwładnych.
Następny "drobny" szczegół: działacz Homokomanda nie został przeniesiony do innej organizacji LGBT, by grasować na terenie, gdzie go jeszcze nie znają. I nie ma sobą oplatającej cały świat machiny, przed którą na kolana padają politycy, policjanci i prokuratorzy. Porównywanie jednej organizacji pozarządowej do hierarchicznego Kościoła to w najlepszym wypadku niezrozumienie, a w najgorszym perfidna manipulacja.
Sprawa gwałtu na Rafale powinna zostać wyjaśniona. Ofiary zawsze zasługują na sprawiedliwość, a sprawcy na karę. To nie podlega żadnej dyskusji.
Bardzo dyskusyjne, mówiąc delikatnie, jest za to wykorzystywanie tej sytuacji do szczucia na osoby LGBT. Rację ma Bart Staszewski, gdy mówi, że równie dobrze za reprezentatywną postać dla osób heteroseksualnych można uznać mamę Madzi z Sosnowca. Zresztą nie trzeba sięgać po tak odległe przykłady. Nie ma miesiąca bez historii o niemowlęciu skatowanym przez własnych, heteroseksualnych rodziców.
Jakoś tak dziwnie się składa, że tego typu patologie są przyklejane tylko do członków grup mniejszościowych. Przemoc większości jest przezroczysta. Ot, dzień jak co dzień.