"Traciłem, rujnowałem wszystko", "Na seks wydałem 200 tys. zł". Seksoholicy szczerze o uzależnieniu

Alan Wysocki
08 kwietnia 2023, 20:00 • 1 minuta czytania
Czym jest seksoholizm? Jak wygląda życie seksoholika i czy uzależnienie od seksu to faktycznie po prostu wysokie libido lub częste współżycie? – My nie tracimy kontroli nad ciałem tylko nad umysłem. Nie jesteśmy w stanie racjonalnie oceniać sytuacji. Mamy klapki na oczach. Po prostu tym momencie musimy coś zrobić – słyszymy od osób uzależnionych od seksu.
Seksoholicy ujawniają swoje historie: kobiety były dla mnie przedmiotami. Fot. Dainis Graveris / Unsplash

– Nie chodziło o sam seks. Chodziło o bycie ważnym, o poczucie bliskości – mówi mi 29-letni Paweł. – Ja masturbowałem się kobietami. Tak właśnie je traktowałem. Były dla mnie jak przedmioty – opowiada 39-letni Piotrek.


"Korzystanie z dziewczyn na telefon chroniło mnie' przed odrzuceniem"

– Nie każdy może mieć w sobie tyle odwagi, żeby z obcą osobą rozmawiać o swoich problemach – zaznacza na początku rozmowy Paweł. To prawda. Wstydzimy się mówić o seksie, nawet jeśli nasze pożycie spełnia restrykcyjne normy społeczne.

Dlaczego więc 29-latek zgodził się przedstawić swoją historię? – Żyjemy w czasach, w jakich żyjemy. Seksoholizm czy alkoholizm to problem natury psychicznej i trzeba o tym mówić. Im więcej, tym lepiej dla przyszłych pokoleń. Zgodziłem się na tę rozmowę z nadzieją, że może to komuś pomóc – wyjaśnia.

Gdy pytam o podłoże seksoholizmu, Paweł od razu zwraca uwagę na dzieciństwo. Po odbytej terapii zauważył, jak przykre skutki przyniósł brak bliskości w relacji z ojcem. – Nie okazywał mi uczuć. Odkąd pamiętam, był pierwszy do opi**dolenia, a ostatni do przytulenia czy pochwalenia. Dlatego szukałem takiej bliskości przez seks – mówi.

Chłopak wyjaśnia, że cierpi także na depresję i borderline. Zwraca uwagę na niskie poczucie własnej wartości i liczne wspomnienia związane z odrzuceniem. – Przez to, że jestem osobą otyłą, moja samoocena jest dość niska. Nie potrafiłbym tak podejść do kogoś w klubie, w barze i po prostu zagadać – tłumaczy.

29-latek podkreśla, że z nadwagą mierzył się od najmłodszych lat. – Już od przedszkola byłem z tego powodu wyśmiewany. Korzystanie z dziewczyn na telefon "chroniło mnie" przed odrzuceniem. Szukałem akceptacji – mówi.

"Na dziewczyny na telefon i imprezy wydałem tyle, że mógłbym kupić małą kawalerkę"

Po wejściu w okres dorosłości Paweł znalazł dobrze płatną pracę i wyprowadził się od rodziców. To wtedy po raz pierwszy skorzystał z usług seksworkerki. Jak wspomina, na początku było to dla niego przede wszystkim zaspokojenie ciekawości.

– Za pierwszym razem, gdy umówiłem się z taką dziewczyną, nie czułem żadnego wstydu. Spodobało mi się to, że to łatwy sposób na zaspokojenie potrzeb – mówi, po czym dodaje: – Wiele osób myśli, że ich taki problem może nie dotyczyć albo że fajnie jest mieć taki "problem", bo seks to przyjemność. Z moich doświadczeń wiem, że tak nie jest.

Pierwsze spotkanie z seksworkerką uruchomiło efekt kuli śnieżnej. Paweł zaczął regularnie płacić za seks. Pytany o częstotliwość, mówi, że robił to głównie w weekendy. – Ja nie potrafiłem dawkować przyjemności. Mogłem wyjść w piątek z pracy, zacząć imprezę i ciągnąć ją do niedzieli. To oczywiście wiązało się z umawianiem się z dziewczynami – wspomina.

29-latek w końcu zauważył, że zaczął umawiać się na seks, choć nie miał potrzeby jego uprawiania. – Nie zależało mi na przyjemności fizycznej czy spełnieniu erotycznym. Chciałem się przytulić, być dla kogoś ważnym. Kiedy zdałem sobie z tego sprawę, zacząłem podejrzewać, że mam problem – podkreśla.

To wszystko wiązało się z wydawaniem pieniędzy. Początkowo kwestie finansowe nie stanowiły dla Pawła problemu. Po zmianie pracy jednak potrzeba umawiania się na seks została, a środków na to zabrakło.

– Zacząłem brać chwilówki, pożyczki, bawić się w bukmacherkę, żeby zdobyć pieniądze na dziewczyny – wylicza. Od momentu wyprowadzki od rodziców i pierwszego płatnego seksu do podjęcia pierwszej terapii minęło około 6 lat.

– Policzyłem, że na dziewczyny na telefon i imprezy wydałem tyle, że mógłbym być właścicielem małej kawalerki. To pieniądze rzędu do 200 tysięcy złotych – wskazuje. To jednak nie finanse były największą startą w wyniku problemów z seksem.

– Najgorsze było poczucie, że te spotkania z dziewczynami nie budowały mojej pewności siebie czy poczucia własnej wartości. Druga sprawa to fakt, że to poczucie bliskości jest chwilowe i złudne – mówi.

"Po pomoc poszedłem po czwartej próbie samobójczej"

Paweł wspomina, że zdarzyło mu się zbudować jedną, prawdziwą relację z drugą kobietą. Czy seksoholik zdradza? To kolejne pytanie, które zadają sobie osoby szukające informacji o tym uzależnieniu. Oczywiście, wszystko zależy od konkretnej osoby.

– Raz miałem prawdziwą relację, miałem dziewczynę. Kiedy byliśmy w związku i chciałem czegoś spróbować, to robiłem to z moją partnerką. Ale czasami miałem przypływy emocji, czy impuls, żeby natychmiast spotkać się z dziewczyną – wyjaśnia.

– Dlatego rozumiem osoby uzależnione, które nagle chcą spróbować praktyk seksualnych czy czegoś innego w życiu erotycznym. Ale ja nie miałem doświadczenia zdradzania dziewczyny w związku – zaznacza.

W wirze imprezowania i korzystania z usług seksworkerek Paweł podjął trzy próby samobójcze. Po 6 latach po raz czwarty targnął się na swoje życie.

– Po pomoc poszedłem przy czwartej próbie samobójczej. Oczywiście, zdawałem sobie sprawę, że coś jest nie tak przy poprzednich próbach. Ale tym razem, kiedy siedziałem w łazience z nożem przy sercu, stanąłem przed przepaścią. Postawiłem sobie wybór. Albo walczę o siebie i idę do specjalisty, albo naprawdę to kończę – wspomina.

Chłopak trafił do zamkniętego ośrodka terapeutycznego, gdzie spędził aż trzy miesiące. Potem zapisał się na terapię indywidualną, którą ukończył po dwóch latach. – Myślałem, że jak pójdę na terapię, to ktoś otworzy mi serce, coś tam podziała i będę nowym człowiekiem – wspomina.

W rzeczywistości jednak Paweł musiał samodzielnie odkryć i nazwać, co jest dla niego dobre, a co nie. – Pierwszym i najważniejszym krokiem dla każdej osoby uzależnionej czy to od seksu, czy alkoholu, czy bukmacherki, to przyznanie się przed sobą, że mam problem – podkreśla.

Teraz, po dwóch latach leczenia 29-latek przyznaje, że wciąż zdarza mu się wpaść w dawny schemat. – Mimo terapii nie zawsze jeszcze udaje mi się zatrzymać ten impuls spotkania z dziewczyną – zaznacza, po czym dodaje: – Ale teraz, z perspektywy czasu, widzę duże zmiany.

"Seks nie powinien być formą odreagowania emocji"

Paweł tłumaczy, że każdy seksoholik ma różne mechanizmy i różne podłoże uzależnienia. Dlatego też nie ma jednej metody czy schematu udzielania pomocy. Najważniejsze to poznać siebie, wyłapać impulsy i planować życie tak, by unikać niebezpiecznych sytuacji.

– Jeśli wiem, że dostanę pensję w piątek, to wiem, że w piątek nie mogę pójść na imprezę, bo dla mnie to będzie impuls. Tym impulsem jest też alkohol. Po chwili zabawy wiem, że od razu uznam "no dobra, to jeszcze z dziewczynami idziemy się spotkać" – wyjaśnia.

Alkoholicy czy narkomani uczą się życia w pełnej abstynencji. W przypadku seksoholika jest to niemożliwe, bowiem seks jest nieodłączną częścią naszego życia. – To nie jest tak, że terapia uczy "zdrowego seksu". Ona mnie uczy, żebym sam doszedł do odpowiednich wniosków i nauczył się podejmować zdrowe, bezpieczne dla mnie zachowania – tłumaczy.

Gdy pytam, czym są "zdrowe i bezpieczne" zachowania, Paweł mówi o najważniejszej zasadzie, na którą powinny zwracać uwagę także osoby, które nie zmagają się z uzależnieniem od seksu.

– Seks nie powinien być formą odreagowania emocji. Ani tych dobrych, ani tych złych. To jest zły sposób, który może prowadzić do seksoholizmu. Jeżeli seks jest uznawany za sposób sprawienia sobie czy partnerce przyjemności, to nie ma w tym nic złego, ale przy odreagowaniu emocji, zaczynają się problemy – podkreśla.

Forum dla seksworkerek było jego drugim domem. "Wystawiłem 900 opinii"

Piotrek ma 39 lat i jeszcze przed rozmową podkreśla, że ma nadzieje, że przedstawienie jego historii pomoże przynajmniej jednej osobie w zauważeniu problemu i zgłoszeniu się po pomoc.

Zapytany, co chciałby powiedzieć takiej osobie, od razu mówi: – Żeby się zatrzymała. Bo jeśli tego nie zrobi, zostanie sama. Zostanie sama z tak wielkim obrzydzeniem do siebie, odrazą, że zacznie uciekać w jeszcze inne rzeczy niż seks, żeby stłumić te emocje. W moim przypadku był to Xanax.

Dopytuję o skutki seksoholizmu. – Dosłownie tracisz, rujnujesz wszystko, co masz dookoła. Rujnujesz rodzinę, zawalasz pracę, odsuwasz przyjaciół. Ja w pracy potrafiłem siedzieć 8 godzin na portalu erotycznym i szukać kogoś na spotkanie. To rujnuje wszystkie obszary życia. Cały dzień planujesz pod seks – wymienia na jednym wdechu.

Piotrek wyjaśnia, że zanim zorientował się, że jest uzależniony od seksu, nie miał żadnej wiedzy o seksoholizmie.

Początek problemów? Podobnie jak w przypadku Pawła, zaczęło się już w dzieciństwie. – W zasadzie to już od 8 klasy szkoły podstawowej nigdy nie udało mi się stworzyć normalnego związku. Zawsze pojawiały się osoby trzecie i nigdy nie miałem tylko jednej osoby na stałe – mówi.

– To od zawsze były albo telefony, albo ukrywane kontakty z kimś, SMS-owanie. Gdy dana osoba mi się nudziła, wymieniałem ją. Nawiązywałem coraz to kolejne znajomości i tak to się zapętlało – dodaje.

Piotrek tłumaczy, że nie umie dokładnie wskazać momentu, kiedy z internetowego flirtu i "psychicznego" zdradzania partnerek, przeszedł do regularnego spotykania się z seksworkerkami. Odnosi się jednak do okresu studiów.

– Jak miałem 18-19 lat poszedłem na studia. Studiowałem prawo i trafiłem na koleżankę z mocno luźnym podejściem do seksu. Wtedy zaczęła się równia pochyła. Mogłem spotykać się, z kim chciałem, jak chciałem – opowiada.

39-latek w końcu trafiłem na znane forum erotyczne. Tam osoby pracujące ciałem wystawiają swoje oferty, ale głównie gromadzą opinie od swoich klientów. – Ja się w to mega wkręciłem. To był mój drugi dom. Mega odskocznia. Zacząłem próbować i doszło do tego, że wystawiłem tam z 900 opinii oficjalnych – wspomina.

Na jedną opinię przypadło jedno spotkanie. – To było masakryczne. Nawet teraz jak myślę o liczbie tych spotkań, to mnie przeraża – ocenia, po czym zauważa: – Równolegle spotykałem się z moją przyszłą żoną.

"Tłumaczyłem sobie, że po ślubie już wszystko się uspokoi. Było tylko gorzej"

Piotrek nie korzystał tylko z jednej platformy. – Kiedyś był czat WP. Tam działało wiele cichodajek. Czyli dziewczyn o tajemniczych nickach typu "Anka$$teraz". One siedziały na kamerkach, można było z nimi popisać – wspomina.

Piotrek już wtedy miał podejrzenia, że coś jest nie tak. Jak jednak mówi, wtedy nie potrafił jeszcze tego zdefiniować. – Ja nie miałem wiedzy, że coś takiego jak seksoholizm jest – zaznacza.

Seksualny ciąg trwał, jednak 39-latek widział nadzieje w nadchodzącym ślubie. – Cały czas tłumaczyłem sobie, że po ślubie już wszystko się uspokoi. A było tylko gorzej – mówi.

Piotrek zdradzał żonę notorycznie. Jak sam wspomina, internetowe fora dodatkowo dawały mu "poczucie zajebistości". Co więcej, bardzo często nie musiał płacić za spotkania. – Umawialiśmy się na seks za wystawienie opinii, bo dla nich to była reklama dla ich biznesu – wyjaśnia.

Sytuacja eskalowała, gdy 39-latek poza żoną nie tylko spotykał się przypadkowymi kobietami, ale również znalazł kochankę na stałe. W rozmowie tłumaczy, że nawet pomimo zaspokajania potrzeb z dwiema osobami, ciągle było mu mało.

W końcu jego żona dowiedziała się o zdradzie. – Przeczytała moje rozmowy z tą dziewczyną. Były łzy, awantury, płacz. Zacząłem się zastanawiać: k**wa, moje życie naprawdę tak wygląda. Coś jest ze mną nie tak, to nie jest normalne, to nie może się przydarzyć normalnemu człowiekowi – opowiada.

Po konfrontacji z żoną Piotrek zaczął szukać pomocy u specjalisty. Od pierwszego z psychiatrów usłyszał, że jego zachowanie to po prostu kwestia "męskości". – Przecież to nie może być męskość, że facet musi ciągle robić takie rzeczy – zauważa.

Piotrek umówił się do kolejnego psychiatry. Tam zasugerowano mu pójście na oddział na ul. Sobieskiego w Warszawie. – Wtedy pani ordynator, po rozmowie ze mną powiedziała, że nie jestem chory psychicznie, nie mam rozdwojonej jaźni, tylko po prostu jestem seksoholikiem. Ja w to uwierzyłem i nawet zacząłem się cieszyć. Ona wtedy mnie uspokoiła i wyjaśniła, że to jest bardzo poważny problem, bo tego u nich się nie leczy – przytacza.

"Miałem obraz kobiet, z którymi się spotykałem i to były dla mnie przedmioty"

Po opuszczeniu oddziału 39-latek zaczął szukać informacji o metodach leczenia seksoholizmu. Trafił na jeden ośrodek, do którego zapisał się na terapię grupową. Ta odbywała się dwa razy w tygodniu. Do tego miał indywidualne sesje ze specjalistą.

Na grupie były także osoby uzależnione od masturbacji i filmów pornograficznych. – Przez pierwsze zajęcia zastanawiałem się, gdzie ja jestem? Jak można się uzależnić od pornografii? Przecież to coś normalnego. Nawet czułem taką wyższość nad nimi, że oni oglądają to, co ja robię w życiu – mówi.

W toku terapii Piotrek zrozumiał, że z osobami uzależnionymi od masturbacji łączy go więcej, niż mógłby przypuszczać. – W końcu zrozumiałem, że to nie jest tak, że oni są gorsi ode mnie. Oni po prostu się masturbują ręką, a ja masturbowałem się kobietami – porównuje.

Jak tłumaczy, w głowie miał zakodowany obraz dwóch kobiet. Pierwszy obraz to obraz kobiety-żony. Drugi to obraz dziewczyn, z którymi spotykał się na seks. – To były dla mnie przedmioty, które wykorzystywałem w jednym celu. Nie przywiązywałem do tego żadnych wyższych uczuć – mówi.

Zrozumienie tego pozwoliło Piotrkowi zrozumieć, zdefiniować i zaakceptować swój seksoholizm.

39-latek wspomina, że na terapii grupowej miał także kontakt z alkoholikami i narkomanami. – Słowo honoru, zrobiłbym wszystko, żeby zamienić się z nimi na uzależnienia. Bo ich uzależnienie jest zdefiniowane. Są wypracowane metody i programy leczenia – przekonuje.

W rozmowie ze mną wyjaśnia, że w przypadku leczenia seksoholizmu mamy do czynienia z "jedną wielką improwizacją". – Bazujemy na abstynencji od zachowań mechanicznych. Czyli wypracowanie modelu "zdrowego" seksu. Ale to jest tak, jakby usiąść z alkoholikiem do stołu, postawić mu butelkę wódki i powiedzieć: napij się, ale nie upij – porównuje.

Piotrek tłumaczy, że nawet będąc w związku, gdy dochodzi do "zdrowego" zbliżenia, u seksoholika powstaje ryzyko "upicia się'. – My musimy na tyle zapanować nad swoimi emocjami i wypłaszczyć ten skok adrenaliny, żeby po stosunku nie polecieć w ciąg – mówi.

"Bałem się sam siebie. Bałem się sam ze sobą być"

Dopiero uniknięcie skoków nastroju - od smutku po euforie pozwala utrzymać racjonalny tok myślenia. – To nie jest tak, że jak masz wysokie libido, to jesteś seksoholikiem. Są pary, które uprawiają seks kilka razy dziennie, bo po prostu tak na siebie działają – wyjaśnia.

– Ale życiu seksoholika powstaje pustka, którą trzeba wypełnić. My tę lukę zapełniamy seksem. Ukrywamy smutek, złość. Dla mnie największym wyzwalaczem zawsze było poczucie osamotnienia. Bałem się sam siebie. Bałem się sam ze sobą być – dodaje.

Co leczenie zmieniło w jego życiu? – Udało mi się przez 4 lata utrzymać stały związek – mówi, po czym dodaje, że po tym okresie doszło do nawrotu.

Wszystko przebiegało małymi krokami. – Najpierw drobne flirty z innymi osobami no i poszło. Znowu skoki od smutku do euforii. Gdybym wyczuł ten moment, mógłbym to zatrzymać – opowiada.

– Ale mimo tego jestem z siebie zajebiście dumny, bo spędziłem 4 lata w abstynencji. To była moja jedyna taka abstynencja w życiu. To w ogóle były najlepsze lata w moim życiu – ocenia.

"Seksoholicy do perfekcji się ukrywają. Wytwarzają drugie 'ja'"

Co najważniejsze, seksoholikiem może być każdy. Może nim być pani z osiedlowego sklepu, kolega z pracy czy znajomy, z którym chodzisz na imprezy. Czy możemy więc rozpoznać seksoholika? – To jest bardzo mocno skrywane. Seksoholicy do perfekcji się ukrywają. Wytwarzają drugie "ja" – mówi Piotrek.

– Nawet jeżeli ktoś coś zauważy, to od razu atakują i odpierają zarzuty. Jedynym znakiem rozpoznawczym może być reakcja na zwrócenie uwagi na problem uzależnienia, czyli właśnie agresywne podejście – dodaje.

W przypadku alkoholików ważnym czynnikiem jest racjonalizacja. Alkoholik pije, bo "miał zły dzień w pracy", bo "kolega stawia", bo "jest ważne wydarzenie". Seksoholicy nie racjonalizują.

– My po prostu tym żyjemy. Seksoholik ma drugą twarz, alter ego. My nie tracimy kontroli nad ciałem tylko nad umysłem. Nie jesteśmy w stanie racjonalnie oceniać sytuacji. Mamy klapki na oczach. Po prostu w tym momencie musimy coś zrobić – wyjaśnia.

Kolejnym problemem jest fakt, że trudno zauważyć niepokojące zachowania u naszych znajomych, biorąc pod uwagę normy społeczne. Gdy kończyliśmy wywiad, Piotrek krótko podsumował: – Polskie społeczeństwo jest tak bardzo zaściankowe, że przyzwala na to, że facet po prostu dużo ru**a. I nikt nie widzi w tym żadnych problematycznych zachowań czy sytuacji. I jeszcze przez wiele lat tak będzie.