Marcin Kierwiński #TYLKONATEMAT: Prokuratura to dziś nic innego, jak żołnierze Zbigniewa Ziobry
Bywał pan w obiektach Polskiego Holdingu Hotelowego?
Marcin Kierwiński: Owszem, byłem tam… z kontrolą poselską, którą przeprowadziliśmy razem z posłem Pawłem Poncyliuszem. Dopytywaliśmy o te wszystkie szokujące informacje o nielegalnym podsłuchiwaniu gości hotelowych.
Brak chęci do współpracy ze strony szefostwa Polskiego Holdingu Hotelowego i takiej podstawowej transparentności każą sądzić, że ktoś ma tam wiele do ukrycia.
Czyżby ktoś z Koalicji Obywatelskiej w hotelu PHH powiedział coś, czego nie powinien? Skąd takie oburzenie?
Oburzające nie jest prowadzenie działalności operacyjnej jako takiej, a fakt, iż w tym przypadku funkcjonariusze działali na prywatne zlecenia ważnych polityków PiS. Co gorsza, służby specjalne w Polsce nadzorują osoby skazane przez niezależne sądy.
Tylko dziwaczna, haniebna decyzja Andrzeja Dudy o ich ułaskawieniu sprawiła, że oni nadal mogą pełnić funkcje publiczne. Sytuacja, w której infrastruktura bezpieczeństwa państwa byłaby wykorzystywana do nielegalnej inwigilacji oponentów politycznych, to byłyby jeszcze większy skandal.
Odpowiedzialni za pracę służb zawsze przypominają, że "uczciwi nie mają się czego obawiać".
W uczciwym państwie służby specjalne mają prawo swobodnie prowadzić niezbędną działalność, ale jeżeli chodzi o zastosowanie technik operacyjnych – takich, jak podsłuchy – wymagana jest zgoda sądu.
Jeżeli inwigilacja prowadzona jest bez wiedzy i zgody sądu, to władza, która się tego dopuszcza, wypisuje nas z kręgu państw demokratycznych i praworządnych. W wielu miejscach na świecie po tego typu aferach rządy od razu upadają.
Nie można pozwolić na to, aby w Polsce wszystko przeszło bez echa. Szczególnie że wciąż otwarta jest sprawa użycia przez rząd PiS broni cybernetycznej przeciw własnym obywatelom.
Przypominam tu oczywiście o Pegasusie, którym oni postanowili inwigilować m.in. szefa sztabu największej partii opozycyjnej – tylko po to, aby pomóc sobie w kampanii wyborczej.
Warto otwierać front z kolejną aferą?
Każda afera, każde złamanie prawa przez tych niegodziwców muszą zostać nagłośnione, później wyjaśnione, a na końcu odpowiedzialni muszą ponieść surową karę. Prędzej czy później to wszystko zostanie dokładnie rozliczone. Mam złą wiadomość dla sprawców: nie uciekniecie przed sprawiedliwością.
Nie widzicie, że Polacy są ewidentnie zmęczeni aferami i codziennymi okrzykami "łapać złodzieja"?
Nie mamy niestety innego wyjścia, niż codziennie alarmować o kolejnej aferze. Przecież to są tysiące afer i nadużyć władzy. Oni z Polski zrobili sobie partyjny folwark.
Nikt uczciwy nie może przejść obojętnie obok sytuacji, w której widzi łamanie prawa, nadużywanie władzy i okradanie narodu.
Nie możemy odpuszczać, tym bardziej że żyjemy dziś w kraju, w którym służby często służą ochronie polityków Zjednoczonej Prawicy i gwarantują im bezkarność.
Prokuratura to dziś nic innego jak żołnierze Zbigniewa Ziobry, którzy działają na polityczne zamówienie. W takich przypadkach jak inwigilacja gości hoteli PHH kontrole poselskie zastępują działania organów ścigania.
Może warto pragmatycznie odpuścić z kilkoma mniejszymi sprawami? Przecież nikt już nawet nie wychodzi protestować…
Polacy nadal głośno mówią, że mają dość złodziejstwa, korupcji i całej tej władzy.
Czy "kwękanie" mediów uwiera pana równie mocno, co Izabelę Leszczynę i Donalda Tuska?
Nie przypominam sobie tego typu wypowiedzi ze strony naszego przewodniczącego.
"Kwękanie" to akurat cytat z wiceprzewodniczącej Leszczyny. Przewodniczący Tusk w rozmowie z "Zawsze Pomorze" poszedł nawet dalej i oznajmił: "oczekuję od mediów krytycznego podejścia do rządzących, a nie do opozycji".
Chodzi po prostu o to, że to aktualny rząd decyduje o losach obywateli, wydaje środki publiczne itd. Rzeczą naturalną powinno być zatem, że ta "czwarta władza" rozlicza i patrzy na ręce przede wszystkim aktualnie rządzącym, bo to oni zarządzają publicznymi pieniędzmi.
A co nienaturalnego jest w tym, że chcemy wiedzieć, kim są ci, którzy do władzy dopiero się pchają?
Oczywiście to też nic dziwnego. W tym, o czym mówili Izabela Leszczyna i Donald Tusk chodziło natomiast o pewną niepokojącą – chyba także dla niezależnych dziennikarzy – sytuację.
Można ją zaobserwować na przykładzie historii z 800 plus. Koalicja Obywatelska w tej sprawie powiedziała Jarosławowi Kaczyńskiemu "sprawdzam", zaproponowaliśmy, że jeśli ta propozycja nie ma nic wspólnego z wyborami, to podwyższmy świadczenia już od 1 czerwca.
Natychmiast dziennikarze całkowicie – bardzo słusznie – zaczęli dopytywać nas o koszty budżetowe i źródła finansowania. My bez problemu odpowiedzieliśmy, że można to sfinansować z tych 90 mld zł, które PiS przy okazji wysokiej inflacji dodatkowo wyprowadził z kieszeni obywateli w podatkach.
Szkoda, że z identycznym pytaniem dziennikarze nie poszli do Jarosława Kaczyńskiego. Wychodzi na to, że on może składać najróżniejsze obietnice i nie musi obawiać się, iż ktoś zapyta, czy to wszystko ma sens i skąd wziąć na nie pieniądze.
Otóż problem jest taki, że prezesa PiS z takimi pytaniami nie możemy skonfrontować, bo… on po prostu z niezależnymi mediami nie rozmawia.
Wydaje mi się, że trochę pan upraszcza ten problem. Uważam, że odpuszczanie rządzącym jednocześnie powoduje przyzwolenie na ich bezkarność. Czwarta władza naprawdę częściej powinna interesować się rządzącymi, niż opozycją.
Kiedy zajmujemy się opozycją z Konfederacji, jakoś nie narzekacie.
Wydaje mi się, że źródłem pewnej frustracji nas wszystkich jest to, że w Polsce powstała gigantyczna dysproporcja w mediach. Media publiczne na czele z TVP, czy prasa przejęta przez Obajtka, zamiast wykonywać swoje ustawowe obowiązki wobec społeczeństwa, stały się propagandowym radiowęzłem partii rządzącej.
Chciałoby się więc wierzyć, że niezależne media prywatne o zniwelowanie tej dysproporcji jakoś powalczą.
Czy to wszystko nie jest przypadkiem przygotowywanie gruntu pod porażkę w wyborach? "Walczyliśmy, ale te złe media…"
Platforma Obywatelska wygra tegoroczne wybory! Jestem o tym przekonany. Jedyne czego musimy szukać, to poparcia wśród wyborców.
Zerkam w najnowsze sondaże i nie widzę potwierdzenia dla pańskich nadziei. W żadnym badaniu KO nie wygrywa, jest za to kilka zapowiadających koalicję PiS-Konfederacja.
Nie ma żadnego renomowanego sondażu, który wskazywałby, że PiS może utrzymać samodzielną większość w nowym Sejmie. A jeszcze kilka miesięcy temu badań dających im takie nadzieje było całkiem sporo.
Dzisiaj ten trend został przełamany. A proszę pamiętać, że prawdziwa kampania wyborcza dopiero przed nami, tak samo, jak najważniejsze przetasowania.
Jestem posłem z okręgu płocko-ciechanowskiego, gdzie PiS zazwyczaj ma bardzo wysokie poparcie. Tymczasem teraz od tamtejszych wyborców "dobrej zmiany" słyszę same narzekania. Oni czują się przez PiS-owców brutalnie oszukani. "Na tę bandę oszustów już więcej nie zagłosujemy" – mówią.
A co z kwestią wysokiego poparcia dla Konfederacji?
Nie chce mi się teraz bawić w rozważania o Konfederacji. Jak wspomniałem, skupiamy się na tym, aby to Koalicja Obywatelska wygrała wybory.
Wiem, jak dziś wyglądają sondaże, ale doświadczenie pozwala mi wierzyć, że na tej ostatniej prostej w kampanii szala zwycięstwa przeważy się na naszą stronę.
Jakim cudem chcecie tego dokonać?
W KO lubimy analogie sportowe… Ile zna pan przypadków, gdy na ostatniej prostej aspirujący zawodnik jednak przeganiał lidera, na którego wszyscy stawiali? Po naszej stronie jest przede wszystkim determinacja. I to nie są puste słowa! W kampanii wyborczej zamierzamy być w każdej, nawet bardzo małej miejscowości.
Od rana do wieczora będziemy konsekwentnie przestawiać gotowe rozwiązania problemów, z którymi dziś borykają się Polacy. Pokażemy im, że jest realna alternatywa dla PiS i można opanować drożyznę, zapewnić ludziom dostęp do służby zdrowia, czy skończyć z koszmarem, jaki w szkołach zafundował dzieciom Czarnek. Naprawić to wszystko, co PiS zniszczył i roztrwonił.
Dziwię się tym, którzy nie dowierzają, że to my idziemy po zwycięstwo. Wystarczy przecież spojrzeć, jak aktywny jest Donald Tusk i liderzy KO, nasi posłowie i samorządowcy. No i nie zapominajmy też o różnicy jakościowej…
Z jednej strony jest Donald Tusk na otwartym spotkaniu, wśród tłumu ludzi i każdy może zadać mu pytanie. Po drugiej mamy bojącego się ludzi Kaczyńskiego, schowanego za kordonami policji, barierkami, któremu czołobitne pytania z kartki odczytują wybrani działacze PiS.
Dlatego jestem przekonany, że wygramy te wybory i odsuniemy ten szkodliwy PiS od władzy, aby przywrócić zdrowe zasady funkcjonowania społeczeństwa i naprawić Polskę.
Czytaj także: https://natemat.pl/489758,gramatyka-z-trzeciej-drogi-o-blaszczaku-szefem-mon-nie-powinien-byc-tchorz