Najlepsi aktorzy to ci, co najgłośniej wrzeszczą. Hollywoodzki trend wyśmiewają już sami widzowie

Ola Gersz
09 lipca 2023, 13:30 • 1 minuta czytania
Jakie są najlepsze role wszech czasów? Jeśli obejrzałeś przynajmniej jedną taką kompilację w sieci, masz odpowiedź: takie, w których mężczyźni wrzeszczą. Zresztą Oscary przecież też kochają krzyk, szał i drastyczne metamorfozy. Tak, to świetne role, ale czy naprawdę tylko wydzieranie się do lustra i granie Jokera są godne peanów? Internet się już tym wszystkim zmęczył i powstał nawet mem. Mem, który nagradzanym aktorom raczej się nie spodoba.
Najlepsze role męskie? Wrzaski Fot. Kadry z "Wilka z Wall Street", "Wolnego strzelca", "Aż poleje się krew", "Breaking Bad" // TikTok / jordybutler_

Najlepsze role. Te, które dostały Oscara albo inną prestiżową nagrodę, prawda? Które utknęły w pamięci, zrobiły szum. Kwestie, które znamy na pamięć, gesty, które lubimy imitować. Spektakularne, duże, pompatyczne.

Przynajmniej tak nauczyło nas Hollywood, które lubuje się w aktorskich wyczynach ekstremalnych. Chudnięciu i tyciu na zawołanie lub innej niesamowitej metamorfozie (mistrzem w tym jest Christian Bale); charakteryzacji, która zmienia człowieka nie do poznania; drakońskich poświęceniach do roli; emocjonalnych załamaniach.

Hollywood lubi takie role zarówno u kobiet, jak i mężczyzn, ale skupimy się na tych drugich, bo takie "maksymalne granie" jest celebrowane głównie u aktorów. Nie trzeba zresztą patrzeć daleko, wystarczy spojrzeć na dwóch nominowanych do tegorocznych Oscarów w kategorii "najlepsza rola męska".

Pierwszy: Brendan Fraser, który zwyciężył za swoją główną rolę w "Wielorybie" Darrena Aronofsky'ego. Od początku był faworytem, bo Charlie to kreacja wręcz stworzona pod Oscary: monumentalna charakteryzacja, fat suit, który zrobił z Frasera bardzo otyłego mężczyznę, wózek inwalidzki, emocjonalne ekstremum.

Ale był jeszcze Austin Butler, który powołał do życia samego króla, Elvisa Presleya. Na pierwszy rzut oka jego rola w "Elvisie" Baza Luhrmanna nie była tak drakońska jak Frasera. Ale tylko pozornie, bo Butler, miłośnik krytykowanego przez wielu aktorstwa metodycznego... postanowił stać się Elvisem. Na dwa lata zamknął się w domu, odciął się od rodziny i przyjaciół, zerwał z dziewczyną i przeistaczał się w muzyka. Jeszcze długo po premierze filmu mówił głosem Presleya, co wielu wyśmiewało.

Trzej pozostali aktorzy nie mieli z tymi szalonymi aktorskimi wyczynami większych szans. Colin Farrell ("Duchy Inisherin"), Paul Mescal (Aftersun") i Bill Nighy ("Living") byli – patrząc przez pryzmat Hollywood – zbyt mało spektakularni i epiccy. Czytaj: zbyt kameralni, subtelni i... cisi.

Hollywood nie lubi subtelności, czyli najlepsze role aktorskie to same wrzaski

Wystarczyć obejrzeć na YouTube lub TikToku kilka pierwszych kompilacji z brzegu pod tytułem "najlepsze role męskie w historii". Nie ma tam za dużo kameralności, najwięcej jest za to... krzyków, wrzasków oraz gwałtowanych załamań psychicznych. Wszystkie to role dramatyczne, komedii brak.

Na TikToku to już zresztą cały trend: fragmenty kilku słynnych ról z (obowiązkowo) łamiącym serce i wyciskającym łzy z oczu – nie jest to wcale sarkazm – utworem "In This Shirt" The Irrepressibles. Jakie role pojawiają się najczęściej? Obowiązkowo Joaquin Phoenix w "Jokerze" (Oscar), który nie tylko drastycznie schudł do roli słynnego komiksowego antybohatera, ale genialnie wcielił się w osobę z poważnymi zaburzeniami psychicznymi.

Jest też rzecz jasna Daniel Day-Lewis, aktorski mistrz i kameleon, w "Aż poleje się krew" z 2007 roku (Oscar). Nawet jeśli ktoś tego znakomitego dramatu Paula Thomasa Andersona nie oglądał, to pewnie zna kultową, wykrzyczaną kwestię: "I've abandoned my child! I've abandoned my boy!".

Jest Heath Ledger, czyli kolejny Joker ("Mroczny Rycerz", pośmiertny Oscar); Al Pacino w "Człowieku z blizną"; wychudzony Jake Gyllenhaal w "Wolnym strzelcu" i scena z lustrem; szarżujący Leonardo DiCaprio w "Wilku z Wall Street"; Sean Pean w "Wyspie tajemnic" i "Is that my daughter in there?!" (Oscar), Adam Driver kłócący się ze Scarlett Johansson w "Historii małżeńskiej"; torturujący Paula Dano Hugh Jackman w "Labiryncie", który tłucze młotkiem w umywalkę; szalony Jack Nicholson w "Lśnieniu"; J.K. Simmons w "Whiplash".

Ról kobiecych jest mniej, o czym już wspominaliśmy, ale też dominują te ekstremalne: Toni Collette w "Dziedzictwo. Hereditary", Lupita Nyong’o w "Zniewolonym" (Oscar), Margot Robbie w "Jestem najlepsza. Ja, Tonya". Są też i serialowe kreacje podobnego kalibru: Jacob Elordi i "What the f**k is wrong with you?", Josh O'Connor w "The Crown" (i trendująca na TikToku kwestia o Camilli) i oczywiście świetny Aaron Paul w "Breaking Bad", którego emocjonalne załamania są już memem.

Oczywiście wszystkim tym rolom nie można nic zarzucić. Są znakomite, jedne z najlepszych. Jednak i Hollywood, i widzowie gloryfikują ekstremalne kreacje aktorskie, zapominając o tych mniej spektakularnych, głośnych i rozedrganych. Aktorstwo nie polega tylko na krzyczeniu, o czym wielu wydaje się zapominać, w tym sama Amerykańska Akademia Filmowa.

Bo gdzie są w tym kompilacjach subtelne role? Heath Ledger w "Tajemnicy Brokeback Mountain", Dustin Hoffman w "Sprawie Kramerów", Joaquin Phoenix w "Ona", Philip Seymour Hoffman w "Mistrzu", Joe Pesci w "Irlandczyku", Benedict Cumberbatch w "Psich pazurach", wspomniany już Paul Mescal w "Aftersun", Riz Ahmed w Sound of Metal", Casey Affleck w "Manchester by the Sea" czy Al Pacino w "Ojcu chrzestnym II"?

Mimo że wiele z nich również zostało nagrodzone Oscarem lub samą nominacją, to wciąż są mało "widowiskowe" na mainstreamowe standardy i kompilacje z aktorstwem wszech czasów. Są jednak równie znakomite. I to zauważyli już internauci, bo filmiki z wrzeszczącymi aktorami są już wyśmiewane i... parodiowane.

Role, w których "aktor wrzeszczy", to już mem

"Jaki jest dobry męski występ aktorski, w którym (aktor) nie wrzeszczy?" – zapytała w styczniu 2023 roku na Twitterze użytkowniczka @WrittenByHanna i... się zaczęło. Jej tweet doczekał się ponad 73 mln wyświetleń, 11 tys. cytowań oraz 29 tys. polubień i pokazał problem z postrzeganiem dobrego aktorstwa przez widzów i filmowe gremia.

Konkretnych odpowiedzi na serio było sporo: Jeremy Allen White w "The Bear", Ke Huy Quan we "Wszystko wszędzie naraz", Mahershala Ali w "Moonlight", Daniel Kaluuya w "Uciekaj!".

Od tweetu wziął się mem "What’s a Good Male Acting Performance Where He is X", bo to niewinne pytanie zaowocowało co bardziej szalonymi wariacjami, jak "Jaki jest dobry męski występ aktorski, w którym (aktor) wrzeszczy", "...w którym nie je spaghetti" czy "w którym jest nagi, cały w oleju i pociera biodrami o inną osobę lub powierzchnię".

Podobne pytanie, jak to w memie, pojawiło się również na Reddicie. "Cieszę się, że nie jestem jedyną osobą, która zastanawia się, dlaczego wszystkie kompilacje z "najlepszym aktorstwem" składają się z wrzasków, krzyków i bardzo widocznych załamań psychicznych. Tak, wiele z moich ulubionych filmowych momentów wiąże się właśnie z tymi rzeczami, ale chciałem zapytać: jakie są według was najlepsze role aktorskie, które są bardziej subtelne niż teatralne?" – spytał użytkownik.

Ten sam internauta zainspirował się zresztą prześmiewczym filmikiem youtubera Man Carrying Thing, który parodiuje popularne "best of" i idealnie oddaje wszystkie te (często przeszarżowane) role w stylu "jestem mężczyzną i jestem wkurzony".

Wiesz, że to świetne aktorstwo, bo krzyczę. Moje jedyne łzy będą tymi ze złości. (...) Nie ma tu żadnych ról komediowych. Moje jedyne emocje to gniew i strach. To jedna ze scen we wszystkich w tych filmach, w których facet wpada w szaleństwo, ale GŁOŚNE. Jestem psychopatycznym mordercą, na punkcie którego obsesję mają nastoletni chłopcy, ale w niezdrowy sposób. Połowa z tych scen, to typ grający Jokera – mówi z powagą do kamery.

TikTok parodiuje "najlepsze role filmowe wszech czasów"

Największe szaleństwo dzieje się jednak na TikToku, w którym powstało multum parodii kompilacji w stylu "najlepsze role w historii". Ludzie prześmiewczo odgrywają słynne role, w których ktoś wpada w szał, płacze, wrzeszczy i grzmi.

Najpopularniejszy do udawania jest oczywiście Daniel-Day Lewis w "Aż poleje się krew", ale to tylko wisienka na torcie. Internauci drą się do lustra ("Wolny strzelec"), udają, że uderzają młotkiem w umywalkę ("Labirynt"), wydzierają się w samochodzie, niczym Jake Gyllenhaal w "Niezwyciężonym", uderzają pięścią w ścianę ("Historia małżeńska") lub "brzydko płaczą", jak Matthew McConaughey w memicznej scenie z "Interstellar".

W komentarzach ludzie płaczą ze śmiechu, bo faktycznie trudno się nie śmiać. Tiktokowe parodie nie polegają bowiem na idealnym graniu, to zwykli ludzie, którzy stoją w kuchni, specjalnie przesadzają i wyolbrzymiają fakt, że... nie umieją grać. Efekt jest naprawdę komiczny, a widzowie domagają się kolejnych części.

Wniosek? Sami widzowie są już świadomi tego, że dobre aktorstwo wcale nie musi być drastyczne, ekstremalne, "wielkie". Niekoniecznie polega na charakteryzacji, krzykach, tarzaniu się po podłodze i wściekłym waleniu o kierownicę samochodu. Czasami może być subtelne. Emocjonalne, ale ciche, kameralne i stonowane.

Kiedy zda sobie z tego sprawę Hollywood? To już powoli się dzieje... do momentu, gdy któryś aktor znowu się rozkrzyczy. Albo do "Jokera 2".

Czytaj także: https://natemat.pl/429433,aktorstwo-metodyczne-co-to-leto-day-lewis-i-labeouf-budza-kontrowersje