Filip Chajzer znów w kłopotach. Przez sport nabawił się... wielkiego guza

Weronika Tomaszewska-Michalak
10 lipca 2023, 10:33 • 1 minuta czytania
Filip Chajzer w ostatnim czasie nie pojawia się na antenie TVN. Wszystko przez problemy zdrowotne. Tymczasem znów dowiadujemy się o kolejnej dolegliwości prezentera. Nabawił się jej podczas... jazdy na rolkach.
Chajzer nabawił się guza. Fot. TRICOLORS/EAST NEWS

"Zaszalałem i jest guz wielkości ziemniaka"

Chajzer był ostatnio widziany w jednej z warszawskich kawiarni. Wybrał się tam na kawę. Spacer do lokalu nie był jednak tak przyjemny, jak mogłoby się wydawać. "Fakt" donosi, że na łydce gwiazdora TVN widać było guza wielkości ziemniaka.


Dziennikarz w rozmowie z tabloidem wyjaśnił, co się stało.

– Codziennie jeżdżę na rolkach, robię to od 20 lat i czasami ułańska fantazja mnie ponosi. Tak było ostatnio i noga ucierpiała, guz jest ogromny. Codziennie nocą robię około 20. kilometrów na rolkach. Zawsze w samochodzie mam rolki, bo jak mam przerwę w spotkaniach zawodowych, zakładam je i sunę przez miasto. Rolki są super, bo nie obciążają stawów, a dotlenienie i kardio są potem rewelacyjne. Bieganie jednak obciąża stawy, kolana, więc ja stawiam na rolki – zaczął opowiadać.

– Polecam w Warszawie dwie trasy. Jedna zaczyna się przy pomniku Piłsudskiego, ulica Bagatela, skrzyżowanie z Alejami Ujazdowskimi. Potem jadę przez Pole Mokotowskie aż do Parku Szczęśliwickiego. A druga trasa, to po prostu nad Wisłą. Przez miasto jeżdżę nocą, gdy jest mniejszy ruch, wtedy jest bezpiecznie, dodatkowo jestem zawsze oświetlony, więc mnie widać. Ostatnio jednak zaszalałem i jest guz wielkości ziemniaka, ale i tak polecam rolki wszystkim – podsumował.

Problemy zdrowotne Chajzera

To nie pierwsze wieści o problemach u Filipa Chajzera. Przypomnijmy, że w maju przekazał w swoich social mediach niepokojące informacje. Okazało się wówczas, że stan zdrowia prezentera nie napawa optymizmem, przez co musi na jakiś czas zrobić sobie przerwę od pracy. "Chwilę mnie nie będzie na antenie. Jestem pod opieką wybitnych specjalistów i dziękuję Bogu oraz moim najbliższym za to, że do nich w ostatniej chwili trafiłem" – wyznał. Miesiąc później w poście na Facebooku dziennikarza pojawił się obszerny wpis, w którym po raz kolejny odniósł się do życiowych zmian oraz kłopotów ze zdrowiem.

Fifi, zostało ci kilka miesięcy życia, pół roku to jest max!" - takimi słowami powitał mnie kilka tygodni temu głos w słuchawce. Głos należał do mojej koleżanki, która zamiast wybrać się na porządną profesjonalną terapię, urządza tournée po salonach ezoterycznych. (...) Nie to, że miałbym coś do numerologii albo tarota. (...) Tylko to tak nie działa, że powołując się na osobę trzecią, dzwonisz do kogoś i mówisz, że zaraz umrze. Czy się przejąłem? Nie! Ja wybrałem się już jakiś czas temu terapię opierającą się na nauce, a jej główne założenie to zbudowanie poczucia własnej wartości.Filip Chajzer

"Tyle teorii, jednak praktycznie w mojej głowie została całkiem niezła puenta. Odejmując szklaną kulę, kota i zaklęcia, to rychły koniec jest możliwy. Nawet jutro. Bo nikt nie wie, co jest nam pisane… Od 18. roku życia pracowałem dzień w dzień, upatrując w tym sens życia. Od rana do nocy. Non stop, na pełnych obrotach. W międzyczasie pytany o marzenia mówiłem, że kiedyś, pewnie po czterdziestce nauczę się grać na fortepianie, jeździć konno i mówić po włosku" – przyznał Chajzer. Swoje rozważania Filip zakończył optymistycznym wyznaniem. Między słowami ujawnił, że ostatnio towarzyszył mu smutek.

"Za genialnym Sokołem - ile można pier... o celach!? Do marzeń dołożyłem golfa i jadę z tematem! (...) Życie jest jedno. (...) I wiecie co? To wszystko zaczyna działać. Patrzę na swoje zdjęcie z pola golfowego i pierwszy raz od nie pamiętam kiedy, nie widzę smutku w oczach. Miałem go bardzo długo, nawet będąc uśmiechniętym" - skwitował.