Do ołtarza prowadził ją jedyny syn... Rocznica ślubu Peretti w cieniu rodzinnego dramatu

Joanna Stawczyk
31 lipca 2023, 20:14 • 1 minuta czytania
Ślub Sylwii Peretti i Łukasza Porzuczka był hucznym wydarzeniem. Celebrytka chętnie wspominała ten wyjątkowy dzień. Na jednym ze zdjęć widać, że to jedyny syn gwiazdy "Królowych życia" prowadził ją do ołtarza. Tworzyli szczęśliwą rodzinę, aż do tragedii, która wydarzyła się 15 lipca 2023 roku. W drugą rocznicę, 30 lipca zabrakło wpisów na Instagramie.
Druga rocznica ślubu Sylwii Peretti. Do ołtarza prowadził ją jedyny syn Fot. Instagram.com / @sylwia_peretti

Druga rocznica ślubu Sylwii Peretti. Do ołtarza prowadził ją jedyny syn

W popularnym reality show TTV "Królowe życia" Sylwia Peretti otworzyła się na temat swojego życia pełnego bolesnych doświadczeń z mężczyznami, które wielokrotnie kończyły się złamanym sercem.


Po szeregu nieudanych związków zaczęła spotykać się z przedsiębiorcą, Łukaszem Porzuczkiem, który okazał się partnerem, u którego boku pragnie spędzić resztę życia. Biznesmen prosił Sylwię o rękę aż pięć razy, zanim wreszcie zgodziła się na jego propozycję.

– Pierwsze oświadczyny były najważniejsze. Łukasz zrobił to w Andrzejki, gdzie była wielka sala, mnóstwo ludzi. I zaraz po Krzysztofie Krawczyku wszedł na scenę i uklęknął przy wszystkich. Oświadczył się, a ja taka twarda zołza zamiast powiedzieć "tak" albo "nie", zaczęłam płakać i nie powiedziałam nic. Następnego dnia Łukasz powiedział, że jestem jego narzeczoną. Powiedziałam, że nie odpowiedziałam "tak", ale mam jeszcze cztery wolne palce. (...) Łukasz oświadczył się kolejny i kolejny raz. Za piątym razem powiedział, że muszę się zgodzić. No i zgodziłam się – wspominała w rozmowie z dzieńdobry.tvn.pl.

Ceremonia zaślubin odbyła się 30 lipca 2021 roku, a jej syn, Patryk (będący owocem jej poprzedniego małżeństwa - red.), był tym, który prowadził ją do ołtarza.

W poprzednim roku, na jej profilu na Instagramie pojawiły się obszerne relacje z obchodów pierwszej rocznicy ślubu. "Życzę sobie - żebyś już zawsze tak na mnie patrzył oraz życzę nam - abyśmy zawsze patrzyli w tym samym kierunku" – pisała.

"Codzienny uśmiech i szczęście, szczególnie gdy nie jest czasem do śmiechu, bo jak wiemy, życie ma swoje ciemne strony i nie zawsze jest kolorowo, ale można starać się, by wspólnie pokolorować ten czas. (...) Cieszcie się każdym dniem, cytując klasyka: jakby miał być ostatnim, bo nikt z nas nie wie, ile tych dni nam zostało" – podkreśliła w innym wpisie sprzed roku.

W drugą rocznicę ślubu jednak w mediach społecznościowych nie ukazał się żaden post, co było spowodowane niedawną tragedią - Sylwia Peretti pochowała swojego jedynego syna dwa tygodnie temu, dokładnie 21 lipca.

Od śmierci syna celebrytka nie udziela się publicznie. Nie jest też aktywna w social mediach. Jej menedżer przekazał, że najbliższa rodzina "odcięła ją" od internetu po to, aby nie czytała publikacji i komentarzy na temat jej zmarłego dziecka i samego wypadku.

– Mówimy tu o cierpiącej matce, która jest na skraju załamania, która straciła swoje jedyne dziecko, a ataki w sieci cały czas się nasilają. Doprowadziło to do tego, że dzień po pogrzebie Patryka jego grób został zdewastowany, a Sylwię straszono – stwierdził agent Peretti w rozmowie z Pudelkiem.

Pożegnanie Patryka

Syn Sylwii Peretti został pochowany na cmentarzu na Cmentarzu Grębałowskim w Krakowie. Żegnali go rodzina, przyjaciele, dziewczyna, przedstawiciele świata mediów, a nawet obcy ludzie. Grób, w którym złożono urnę, został przykryty dziesiątkami wieńców. Najbardziej chwytający za serce był ten z szarfą od matki, gdzie widniał napis: "Najukochańszemu synowi ukochana mama". Przypomnijmy, że trzy z czterech ofiar wypadku były pijane. Według ustaleń biegłych Patryk miał we krwi 2,3 promila alkoholu, zaś w moczu – 2,6 promila. Dwóch z trzech pasażerów również znajdowało się pod wpływem alkoholu. Jeden z nich miał we krwi 1,3 promila, a w moczu - 1,6 promila. W drugiego badania wykazały 1,4 promila alkoholu we krwi i 1,2 w moczu. Trzeci pasażer był trzeźwy. Z kolei w rozmowie z Radiem Zet prokurator Rafał Babiński powiedział ostatnio, że początkowo auto prowadził pasażer, który był trzeźwy. Ale śledczym udało się też ustalić, co wydarzyło się na 1300 metrów przed miejscem tragedii. Wtedy za kierownicą usiadł Patryk, właściciel pojazdu, który doprowadził do wypadku.