Tak PiS manipuluje informacjami. Wykorzystuje do tego wyszukiwarki

Dominika Stanisławska
03 sierpnia 2023, 10:57 • 1 minuta czytania
Jak ujawnił portal gazeta.pl, rządowe strony mają wykorzystywać wyszukiwarki internetowe do propagowania fake newsów oraz świadomie i z premedytacją wprowadzać Polaków w błąd. To prosty i tani sposób do szerzenia rządowej propagandy.
Jarosław Kaczyński na pikniku sfinansowanym z pieniędzy Polaków. Fot. East News/ Marek Maliszewski/REPORTER

Jak pisze portal gazeta.pl, rząd Prawa i Sprawiedliwości ma wykorzystywać popularną wyszukiwarką do własnych celów politycznych. Według dziennikarzy, dzięki możliwości wykorzystywania tzw. fraz kluczowych, znajomości SEO i SEM, PiS jest w stanie świadomie i z premedytacją wprowadzać Polaków w błąd.


Brak pieniędzy z KPO, kto jest za to odpowiedzialny?

Prostym przykładem jest brak środków KPO. Chociaż rząd Prawa i Sprawiedliwości jest przy władzy prawie 10 lat, to gdy użytkownik wpisze w wyszukiwarkę hasło "kto blokuje pieniądze dla Polski" na pierwszej stronie pojawi się odpowiedź, że "za zablokowanie środków europejskich należnych Polsce odpowiada Platforma Obywatelska i Donald Tusk, wraz z politykami niemieckimi, którzy udzielają im w tym wielkiego wsparcia, na czele z szefową KE Ursulą von der Leyen".

Taka odpowiedź pojawia się na pierwszej pozycji w Google, która po kliknięciu przekierowuje użytkowania na stronę Ministerstwa Sprawiedliwości. Tu zaczyna się cała machina propagandowa przeniesiona do sieci. Rząd eksponuje w wyszukiwarce treści, które są zbieżne z ich narracją, czyli po prostu eksponuje fake newsy. Z jakiego powodu Google nie weryfikuje tych informacji, skoro w sieci łatwo znaleźć odpowiedź na pytanie, kto jest przy władzy od 2015 roku?

Prawda jest taka, że aby Polska otrzymała pieniądze z KPO, rząd Prawa i Sprawiedliwości musi złożyć wniosek do Komisji Europejskiej, czego do tej pory nie zrobił oraz musi spełnić kamienie milowe, czyli ws. ustawy o Sądzie Najwyższym musi się zebrać Trybunał Konstytucyjny. Do tej pory oba te kroki nie zostały wykonane przez rząd PiS-u.

Jak rząd Prawa i Sprawiedliwości manipuluje Googlem?

– Zastosowano tu sprytny zabieg polegający na tym, że w leadzie jedynie zacytowano Zbigniewa Ziobro. Zatem można powiedzieć, że nie jest to oficjalne stanowisko strony rządowej, a jedynie streszczenie konferencji prasowej. Niemniej treść tej cytowanej (i wyeksponowanej na początku artykułu) wypowiedzi ma niebagatelny wpływ na to, jak ta strona się pozycjonuje – mówi w komentarzu dla gazety.pl Szymon Słowik, konsultant SEO, założycielem agencji takaoto.pro.

Okazuje się, że PiS wykorzystało metaopis, aby manipulować wyszukiwarką, a tym samym użytkownikami. Jak do tego doszło?

Kiedy twórca treści do internetu chce, aby to właśnie jego artykuł wyświetlał się na pierwszej stronie Google, musi użyć odpowiednich fraz, czyli słów kluczowych. W tym wypadku są to słowa Donald Tusk, KPO, Platforma Obywatelska, czy Ursula von der Leyen.

Potem, gdy taki twórca treści często publikuje materiały o podobnej tematyce, Google uznaje go za eksperta w danej dziedzinie i zdecydowanie częściej pokazuje linki związane z tym konkretnym twórcą.

Tak oto PiS miało stać się "ekspertem" dla Googla. Partia rządząca prowadząc spójną narrację nakierunkowaną na ataki na opozycję wyrobiła sobie pewną renomę w wyszukiwarce, twierdzi gazeta.pl.

Z jakiego powodu Google nic z tym nie robi?

Wyszukiwarka Google to tak naprawdę algorytm, który serwuje użytkownikom odpowiedź na frazy, czyli hasła kluczowe, które wszyscy wpisujemy, aby uzyskać odpowiedź na nurtujące nas pytania.

Wyszukiwarka nie jest człowiekiem, który zweryfikuje prawdziwość informacji. Polityka i życie społeczne są na tyle skomplikowane, że dla Google nie ma jednej prawdy w tym temacie.