Burza o słowa Zełenskiego, Polacy wytykają mu niewdzięczność. Kwaśniewski: Ręce mi już opadają
- – Niepokojące jest to, jak w tej chwili niektórzy w Europie podważają solidarność i organizują teatr polityczny, robiąc thriller ze zboża – powiedział prezydent Ukrainy
- Wołodymyr Zełenski: – Może się wydawać, że odgrywają swoją własną rolę, ale zamiast tego pomagają przygotować scenę dla moskiewskiego aktora
- Czy takie słowa powinny paść z jego ust?
Wbrew temu, co dzieje się na politycznym Twitterze (X) i w przestrzeni publicznej, nasi rozmówcy nie rzucają gromów na prezydenta Ukrainy za jego wystąpienie na forum Zgromadzenia ONZ w Nowym Jorku.
– Wołodymyr Zełenski mówi różne rzeczy, czasami przesadza. Ale rozumiem, że mówi to człowiek, który jest w trakcie wojny, której końca nie widać i on nie wie, czy wyjdzie z tej wojny zwycięsko, czy przegrany. Wie zaś na przykład, że dla niego wizja wejścia jego kraju do UE to kwestia życia i śmierci. Tego, czy Ukraina będzie istnieć, czy nie. Mam dużo zrozumienia dla jego emocji, choć jak mówię, czasami przesadza – komentuje w rozmowie z naTemat Aleksander Kwaśniewski.
– Ale jak słyszę, że polski prezydent, największy przyjaciel Zełenskiego mówi, że w sprawie zboża i jego tranzytu będziemy się sądzić przed trybunałami i pokazywać swoje racje, to znaczy, że my w ogóle nie rozumiemy, o co w tej całej sprawie chodzi. Znaleźliśmy się w sytuacji, w której interesy kampanii wyborczej powodują, że w stosunkach z Ukrainą popełniamy błąd za błędem – dodaje były prezydent.
A zatem wyjaśnijmy wszystkim, którzy żyją dziś tylko tym, co powiedział Zełenski. Bo słowa zszokowały wielu, atmosfera wokół jego "niewdzięczności" gęstnieje, na politycznym Twitterze (X) powstał nawet hasztag skierowany do Zełenskiego #werememberdoyou (my pamiętamy, a ty?), żeby mu przypomnieć, jak Polacy pomagali Ukrainie.
Marzena Paczuska, Cezary Gmyz, Bartłomiej Graczak i inni związani z TVP i władzą szybko zaczęli wrzucać zdjęcia ukraińskich dzieci na polskiej granicy.
Co powiedział Zełenski, jakie są reakcje
Przypomnijmy słowa Zełenskiego, które padły na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Ale dla pełnego obrazu przypomnijmy też słowa prezydenta Andrzeja Dudy, które wcześniej w tym samym miejscu usłyszeli Polacy: – Ukraina zachowuje się jak tonący, który chwyta się wszystkiego. My, pomagając jej, mamy prawo bronić się przed uczynieniem nam szkody.
Przypomnijmy także tło – UE zniosła embargo na zboże z Ukrainy, a Polska, Węgry i Słowacja nie zgadzają się z tym i Ukraina złożyła na nas skargę do Światowej Organizacji Handlu, nie mówiąc o tym, że zapowiedziała embargo na produkty z Polski.
Oraz to, że prezydenci obu krajów wielokrotnie w czasie wojny zapewniali się o przyjaźni. A w Nowym Jorku nawet się nie spotkali.
W takim kontekście prezydent Ukrainy powiedział:
Niepokojące jest to, jak w tej chwili niektórzy w Europie podważają solidarność i organizują teatr polityczny, robiąc thriller ze zboża. Może się wydawać, że odgrywają swoją własną rolę, ale zamiast tego pomagają przygotować scenę dla moskiewskiego aktora.
– Ukraińcy mogli poczuć się dotknięci, kiedy zaczęliśmy wytykać im niewdzięczność, błędy, brak zrozumienia interesów sąsiada, robić to wobec kraju, który jest w bardzo trudnej sytuacji i gdy kontrofensywa nie wychodzi tak, jak chciałby Zełenski i jak oczekiwałaby społeczność międzynarodowa – komentuje Jan Wojciech Piekarski, były ambasador i szef Protokołu Dyplomatycznego MSZ, autor podręczników i wykładowca prawa i protokołu dyplomatycznego.
Czy takie słowa z ust prezydenta Ukrainy w ogóle jednak powinny paść?
Eksperci: Prezydent jest w stanie wojny
– Prezydent Zełenski jest w sytuacji szefa państwa w stanie wojny. Jest pod ogromnym stresem zarówno z punktu widzenia rozwoju sytuacji militarnej, jak i gospodarczej i społecznej w swoim kraju. Na forum ONZ użył określenia, które zasadnie uznajemy za niesprawiedliwe w stosunku do krajów, które pomagają Ukrainie w sposób bardzo rozbudowany. Jednak z drugiej strony trzeba mieć pełną świadomość tego, że umiędzynarodowienie i nagłośnienie tej wypowiedzi to przede wszystkim zasługa polskich polityków, którzy działają w warunkach kampanii wyborczej – uważa Jan Wojciech Piekarski.
– Trochę – jak to się mówi – na zasadzie "uderz w stół, nożyce się odezwą"– politycy zaczęli komentować, że to było skierowane w stronę Polski. Polska nie została nawet wymieniona. Nasza ocena sytuacji była przewrażliwiona. Dyplomacja wymagałaby, żeby nie rozdmuchiwać sprawy, tylko na szczeblu dyplomatycznym wyjaśnić ją w kierunku wyciszenia konfliktu, a nie jego zaostrzania – podkreśla dyplomata.
Nikt w prasie międzynarodowej by tego nie komentował. A tak wszędzie pojawiają się informacje na temat wzrostu napięcia między Polską i Ukrainą. Jest to nam potrzebne? Nie. Jest to potrzebne Zełenskiemu? Nie. Powiedział, co powiedział. Może tego żałuje. Może powinniśmy dać mu do zrozumienia, że to niepotrzebne słowa. Ale nie na zasadzie, że "on nas skrytykował i jest wobec nas niewdzięczny, bo my tak pomagamy".
Prof. Roman Kuźniar, doradca ds. międzynarodowych byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego, były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Akademii Dyplomatycznej MSZ, widzi całe zamieszanie tak:
– Prezydent Zełenski jest bardzo asertywny, bo dowodzi obroną swojego kraju w obliczu napaści ze strony wielkiego mocarstwa. W związku z tym jego wypowiedzi czasem mogą wydawać się desperackie. Ale tam chodzi o przetrwanie, o egzystencję. Stąd może wydać się nadmiernie nerwowy, czy niewdzięczny.
Podkreśla: – My możemy odbierać to jako niewdzięczność ze strony ukraińskiego prezydenta, ale oni naprawdę są w desperacji. On jako głównodowodzący, jako człowiek odpowiedzialny za to, co się dzieje w zupełnie skrajnej sytuacji, daje temu wyraz na forum międzynarodowym.
– Natomiast mnie w tym wszystkim nie podoba się po naszej stronie to, że bardzo chętnie korzystamy z ogromnej siły roboczej ukraińskiej i jesteśmy bardzo szczęśliwi, że zasilają naszą gospodarkę. A z drugiej strony jeśli chodzi o takie kwestie, jak pozyskanie przez Ukrainę środków na zdolność do toczenia walki przez eksport tego, czym ona dysponuje, czyli zboża, to robimy trudności. Wydaje mi się, że rząd mógłby być bardziej dialogowy w tej sprawie – dodaje prof. Kuźniar.
Kwaśniewski: Polski rząd w tej sprawie całkowicie się pogubił
Polityczna spirala antyukraińskiej narracji zaczęła się jednak nakręcać. Beata Szydło uznała, że to "insynuacje, niegodne tak poważnego polityka". A premier Mateusz Morawiecki ostrzegł: – Przestrzegam władze ukraińskie, ponieważ jeśli będą w ten sposób eskalować konflikt, my będziemy dokładać kolejne produkty do zakazu wwozu do Polski.
Wcześniej minister rolnictwa stwierdził, że Polska może nie zgodzić się, żeby Ukraina weszła do Unii Europejskiej.
– Można wprowadzać pewne decyzje i nie robić z tego publicznej awantury. A do czego potrzebna jest ta awantura? Żeby pokazać, jacy z nas świetni patrioci, pilnujący polskiego interesu, bo Tusk by tego nie zrobił. A ja Morawiecki, ja Duda, ja Kaczyński, ja Sasin będziemy bronić polskiego interesu – komentuje Jan Wojciech Piekarski.
Prof Kuźniar: – Nie mam wątpliwości, że w tej chwili pobrzękiwanie tą szabelką rzekomej obrony interesów narodowych ma charakter wyłącznie przedwyborczy. Nie ma żadnego innego celu. Bo gdyby istotnie chodziło o obronę naszych interesów narodowych, to na pewno byłoby więcej skłonności do rozmowy. Z drugiej strony nie mam żadnej wątpliwości, że nasza władza wyrządza wielkie przysługi Moskwie.
Ma na myśli m.in. ujawnienie planów przez ministra Błaszczaka.
Aleksander Kwaśniewski ocenia: – Na ołtarzu kampanii wyborczej i producentów rolnych jesteśmy gotowi poświęcać strategiczne interesy świata. Minister rolnictwa powiedział, że on nie widzi miejsca dla Ukrainy w UE. Czy to oznacza, że uważa, że Ukraina powinna znajdować się w strefie wpływów rosyjskich i korzystać z tamtych rynków? To oznacza, że pan minister Telus jest za tym, żeby Rosjanie byli na Bugu. I opowieści o tym, jak bardzo wspieramy Ukrainę, a z drugiej strony nie potrafimy rozwiązać kwestii tranzytu zboża, pokazuje, że polski rząd w tej sprawie całkowicie się pogubił.
Prezydent mówi, że tranzyt się nie udał, bo nie stworzono systemu jego kontroli. I co więcej, utworzyło się kilka spółek, których nazw ciągle nie znamy, a które wyczuły w tym duży biznes i go robiły.
Polska nie jest Chinami. To nie jest tak, że mamy kilka tysięcy kilometrów od jednej granicy do drugiej. Mamy kilkaset kilometrów. I nie rozumiem tego, że nie można zapewnić bezpiecznego tranzytu zboża. Przecież tranzyt innych produktów się odbywa. Polska przyjęła uchodźców, udzieliła wielkiej pomocy humanitarnej i miliatrnej. Ale oznacza to, że Ukraińcy mają teraz zostać ze zbożem? Z czego mają mieć pieniądze, skoro ich gospodarka w 60 proc. jest zniszczona?
Jak to wszystko wytłumaczyć przeciętnemu Polakowi, który wylewa dziś na Twitterze emocje na Zełenskiego i nie widzi nic ponad jego niewdzięczność?
Kwaśniewski: Ukraina powinna być w UE i to jest nasz interes
Były prezydent przede wszystkim wskazuje na to, że jest różnica między polityką a robieniem kampanii. I polityka polega na tłumaczeniu ludziom jakiegoś problemu, pokazywaniu trudności, rozwiązań, itp. Wtedy ludzie to rozumieją. Tu natomiast mieliśmy sytuację, że przez 14 miesięcy problem zboża nie istniał, a potem pojawiło się embargo.
– Polityka polega na tym, że jest strategia, taktyka, dialog. W Polsce szczególnie polityka PiS polega na tym, co zrobić, żeby ludzi oszukać i wygrać wybory. Twitter jest dowodem na to, że w Polsce o polityce się nie rozmawia. Trzeba rozmawiać, mieć argumenty, a nie tylko uprawiać PR rano i wieczorem. To jest nieznośne. To robi ludziom wodę z mózgu – mówi.
Przeciętnemu Polakowi tak wytłumaczyłby najważniejsze kwestie.
– Ukraina powinna być w UE i to jest nasz interes. To oznacza, że jest niepodległa, europejska i Rosję mamy o 1000 km z ich granicą przesuniętą na wschód – podkreśla Aleksander Kwaśniewski.
Ukraina w strukturach UE oznacza również dla nas, że mamy dostęp do ich rynku, że jest przepływ siły roboczej, że są uregulowane kwestie granic. To są plusy, ale z tym związane są problemy, które można rozwiązać, ponieważ Ukraina nie będzie członkiem UE za tydzień, za miesiąc, ani nawet za rok. Czyli mamy na to czas. Straciliśmy już prawie dwa lata.
Przypomina, że Ukraina pozostanie wielkim producentem rolnym, ponieważ ma terytoria, ma dobrą glebę, doświadczenia.
– Nie kopmy się z koniem, bo wiadomo, że ze swoim zbożem będzie poważnym konkurentem dla Polski i innych krajów UE. Ale jest to do rozwiązania. Na przykład poprzez dopłaty dla polskich rolników, żeby ich zboże było konkurencyjne w stosunku do ukraińskiego. Na to jednak potrzeba ekspertów z całej UE, którzy będą zastanawiać się, jak nowa polityka rolna wobec potencjalnego wejścia Ukrainy do UE ma wyglądać – mówi.
Uważa też, że trzeba przygotować opinię publiczną na wejście Ukrainy do UE.
– Kiedy Polska starała się o wejście do UE, byłem pytany, jak wytłumaczę hiszpańskim czy francuskim obywatelom to, że oni nie będą otrzymywali pieniędzy z UE. Odpowiedziałem: Bo teraz jest nasza kolej. Wyście dostali, co mieliście dostać. Teraz jest nasza kolej.
Niestety, ktoś w Polsce musi mieć odwagę powiedzieć, że jak przyjdzie moment i Ukraina wejdzie do UE, to będzie to ich kolej. Trzeba przygotować na to opinię publiczną, przedstawić argumenty. Nie mówić tego znienacka. Ale per saldo wyjdziemy na tym lepiej. Polska gospodarka skorzysta, rynek będzie uzupełniany przez pracowników ukraińskich i będziemy mieli Rosjan ponad 1000 km dalej.
Ukrainiec w Polsce: Wspólnie wpuściliśmy się w kanał
Póki co droga Ukrainy do UE nie jest jeszcze tak szybka. A w Polsce publicznie i na oczach świata niszczymy to, co szczególnie w latach wojny udało się zbudować.
– Doszliśmy do absurdu, na który z zadowoleniem patrzy Moskwa. Jest to niedopuszczalna rzecz, by przy tak dobrych relacjach, jakie były w ostatnich miesiącach i latach, przy tak dużej pomocy Polski, odpowiednie struktury dwóch państw nie rozwiązały problemu. Jest to dla mnie niezrozumiałe i mogę tylko powiedzieć, że wspólnie wpuściliśmy się w kanał, który może spowodować takie następstwa, że trudno będzie później odrobić – komentuje w rozmowie z naTemat Ukrainiec urodzony i mieszkający w Warszawie od blisko 80 lat.
Przypomina, że problem ukraińskiego zboża istniał od dawna. A kwestia ewentualnego członkostwa Ukrainy w UE zawsze niosła za sobą problem produkcji żywności.
– To są rzeczy oczywiste od dawna. Dlatego jeśli ktoś ze struktur państwowych mówi dziś, że dla Ukrainy nie ma miejsca w UE, to pojawia się pytanie, co myśmy robili przez wiele lat promując Ukrainę w drodze do UE? A jeśli chodzi o ostatni rok: jak to się stało, że zboże, które miało zabezpieczyć mieszkańców Afryki zostało sprzedane w Polsce, a ceny chleba nie obniżyły się? Kto na tym zarobił? To temat morze. Pokazuje to brak profesjonalizmu i analizy sytuacji, brak profesjonalizmu zarówno w Polsce, jak i w Ukrainie – uważa.
– Jestem obywatelem Polski i jest mi wstyd, że struktury państwa doprowadziły do takiej sytuacji. Ale obie strony powinny uderzyć się w pierś. Jedna i druga. Liderzy powinni cofnąć się krok w komentarzach. Ale pamiętajmy, że prezydent Zełenski ma granice wytrzymałości w innym miejscu niż prezydent Polski, gdzie nie ma wojny i gdzie nie giną ludzie – dodaje nasz rozmówca.
Jak wyglądają relacje Polska-Ukraina
– Jak patrzę na relacje polsko-ukraińskie, to wydaje mi się, że w płaszczyźnie wojskowej relacje nie powinny ulec zmianie, ale niestety z punktu widzenia naszych szans na szeroki udział w programach odbudowy Ukrainy, to bardzo nam się on oddalił. Nie wygląda to dobrze – mówi Jan Wojciech Piekarski.
Dodaje, że odrobić będzie to bardzo trudno: – Jestem przekonany, że niepotrzebnie zaostrzy to też napięcia między liczną już w Polsce społecznością ukraińską a nami. Myślę, że nie jest przypadkiem, że od kilku dni nie widzę już pod dużymi marketami młodzieży zbierającej datki na pomoc dla Ukrainy.
Prezydent Kwaśniewski zauważa: – Pomogliśmy Ukrainie i przez pierwszy rok dało nam to bardzo silny mandat. Polska była pokazywana jako wzór. Przykryliśmy tym nasze złe decyzje dotyczące imigrantów na granicy z Białorusią. Polska nagle znalazła się w zupełnie innej sytuacji i korzystała z tego wielkiego gestu, który uczyniła. Ale kolejny rok zmarnowała w pełni. A marnuje dlatego, że Konfederacja korzysta z antyukraińskiej narracji, żeby zdobyć głosy. PiS się przestraszył, że zabrakło im głosów i też stają się antyukraińscy. Ręce mi już opadają.
Czytaj także: https://natemat.pl/511825,relacje-polska-ukraina-ambasador-zelenskiego-pilnie-wezwany