Tarantino spotkał się z izraelskimi żołnierzami. Cel? "Podnieść morale"
Informację przekazało konto na X (dawniej Twitterze) "Israel War Room". Pojawiło się na nim zdjęcie 60-letniego reżysera "Pulp Fiction", "Bękartów wojny" i "Django" ze spotkania z izraelskimi żołnierzami tuż po groźnym ataku terrorystycznym Hamasu z 7 października.
Zginęło w nim ponad 1400 osób, a terroryści przetrzymują również przynajmniej 199 osób jako zakładników w Strefie Gazy. "Legendarny reżyser Quentin Tarantino odwiedza izraelską bazę w południowym Izraelu, aby podnieść morale Sił Obronnych Izraela" – czytamy w opisie.
Zdjęcie z wizyty Tarantino opublikowała również organizacja non profit walcząca z antysemityzmem Stand With Us. "Światło w czasach mroku. Legendarny reżyser Quentin Tarantino wyraził swoją solidarność z izraelskim narodem, składając niespodziewaną wizytę na południu Izraela, który został całkowicie zniszczony przez trwającą wojnę terroru Hamasu" – napisała w opisie.
Stand With Us poinformowało również, że Tarntino "odwiedził bazy wojskowe i spotkał się z żołnierzami i mieszkańcami, co wywołało szaleństwo na mediach społecznościowych w postaci zdjęć i filmików". "To piękny sposób okazania wsparcia" – podsumowała organizacja.
Warto dodać, że Tarantino jest blisko związany z Izraelem. Według medialnych doniesień laureat dwóch Oscarów (za scenariusze "Pulp Fiction" i "Django") mieszka w Tel Awiwie razem ze swoją żoną, izraelską piosenkarką Daniellą Pick, którą poznał w Izraelu w 2009 roku podczas trasy promocyjnej swojego filmu "Bękarty wojny". Para wzięła ślub w 2018 roku i ma dwoje dzieci.
– Kocham ten kraj, a ludzie są naprawdę mili, bardzo uprzejmi wobec mnie, wydaje się, że cieszą się, że tu jestem – mówił wcześniej Amerykanin w "New York Post". Dodał, że Tel Awiw przypomina mu mniejszą wersję Los Angeles ze "wspaniałymi restauracjami, fajnymi barami i klubami". Jednocześnie Tarantino stwierdził, że "nie nakręciłby filmu o politycznym klimacie w Izraelu".
Co się dzieje w Izraelu i Strefie Gazy?
7 października palestyński Hamas wystrzelił co najmniej 2500 rakiet w kierunku Izraela, a bojownicy terrorystycznej organizacji w wielu miejscach przekroczyli granicę, atakując cywilów i przygraniczne miasta. Doszło m.in. to ataku na festiwal muzyczny Supernova, w którym zginęło ok. 260 osób, Hamas porywał również osoby cywilne, w tym dzieci i starsze osoby. Do dziś po stronie izraelskiej zginęło ponad 1400 osób.
Po ataku terrorystycznym w Izraelu przeprowadzonym przez Hamas Izrael jest w stanie wojny z palestyńskimi terrorystami. Obecnie przygotowuje się do możliwego ataku lądowego w Strefie Gazy, palestyńskiej enklawie. Celem żołnierzy jest również uratowanie zakładników.
W odwecie izraelskie wojsko rozpoczęło atak cele powiązane z bojówkami w Strefie Gazy. Tragiczna jest sytuacja mieszkańców Strefy Gazy, a organizacje mówią o kryzysie humanitarnym, o czym Katarzyna Zuchowicz z naTemat rozmawiała z dr. Wojciechem Szewko, analitykiem ds. międzynarodowych Collegium Civitas, znawcą Bliskiego Wschodu. Jak ocenił, w Strefie Gazy ma miejsce "zbrodnia wojenna na zbrodni wojennej".
Zniszczono tam ponad 1000 budynków mieszkalnych, ocenia się, że zginęło około 2 tysięcy osób, a tysiące są rannych. Wśród ofiar jest wiele dzieci. Ponad milion Palestyńczyków otrzymało od Izraela dobę na ewakuację na południe, ale Hamas utrudniał ewakuację, z kolei Izrael – pomoc konwojów humanitarnych.
We wtorek doszło do ataku na szpital Al-Ahli, jednak od samego początku obie strony, Izrael i Hamas, przerzucają między sobą odpowiedzialność za eksplozję, w której zginęło niemal 500 osób. Tymczasem prezydent USA Joe Biden, który odwiedził Izrael, stwierdził, że za eksplozję w szpitalu w Gazie odpowiada ta "druga ekipa". Dodał, że opiera swoje wnioski na "danych, które pokazał mu jego Departament Obrony".