"Star Warsy" próbują czegoś nowego. Tak ma nazywać się film o Rey
Trylogia "Star Wars" o Rey. Jaki ma nosić tytuł?
Daisy Ridley powróci do roli Rey, którą poznaliśmy w niesławnej trylogii prequeli ("Przebudzenie mocy", "Ostatni Jedi" i "Skywalker. Odrodzenie"). Postać grana przez brytyjską aktorkę poprowadzi kolejną serię składającą się z trzech odsłon.
Akcja pierwszej odsłony filmu w reżyserii Sharmeen Obaid-Chinoy ("Dziewczyna w rzece: Cena wybaczenia" i "Klinika spalonych twarzy") ma rozgrywać się piętnaście lat po wydarzeniach ze "Skywalker. Odrodzenie". Szczegóły dotyczące fabuły są wciąż trzymane w tajemnicy. Wiadomo natomiast, że Rey będzie "potężną mistrzynią Jedi" szkolącą nowe pokolenie rycerzów jasnej strony mocy.
W rozmowie z magazynem "Empire" Kathleen Kennedy z Lucasfilm zdradziła, że nadchodzące produkcje "zbadają ewolucję Jedi". – Najwyższy Porządek upadł, Jedi pogrążyli się w chaosie – pojawia się nawet pytanie, ilu ich już istnieje – a Rey buduje Nowy Zakon Jedi w oparciu o tekst, który przekazał jej Luke – mówiła producentka filmowa.
Youtuberka Star Wars Meg, która już kiedyś udowodniła, że jest wiarygodnym źródłem wiedzy na temat niektórych projektów z uniwersum "Gwiezdnych Wojen", zdradziła, że film o Rey ma nosić tytuł "Star Wars: A New Beginning".
Nadmieńmy, że poprzednia trylogia z Rey oburzyła większość miłośników "Star Warsów". Wszystko wskazuje na to, że Disney oraz Lucasfilm chcą naprawić ten błąd i zacząć wszystko od nowa.
Czytaj także: https://natemat.pl/505105,oceniamy-wszystkie-filmy-i-seriale-ze-swiata-star-wars-rankingMark Hamill nie zagra już Luke'a Skywalkera
Jak pisaliśmy wcześniej w naTemat, Mark Hamill powrócił do roli Luke'a Skywalkera w nowej trylogii "Gwiezdnych wojen" (w trzeciej odsłonie zagościł na ekranie jedynie jako duch). Aktora można było zobaczyć także w serialach Disney+, takich jak "The Mandalorian" czy "Księga Boby Fetta". W tych dwóch ostatnich pojawił się jednak w komputerowo odmłodzonej wersji, co zdecydowanie nie przypadło mu do gustu – na tyle, że nie zobaczymy go już więcej w kultowej roli.
– Cóż, nigdy nie mów nigdy. Ale nie widzę powodu, dla którego Skywalker miałby znów pojawić się na ekranie. Ujmę to tak: mają tak wiele historii do opowiedzenia, że nie potrzebują już Luke'a. Miałem swój czas – i to dobrze. Ale już wystarczy. (...) Ten efekt [cyfrowe odmłodzenie - przyp. red.] jest dla mnie dość niezwykły. Wydaje mi się, że jeśli będą potrzebowali młodego Luke'a w przyszłych filmach, to powinni po prostu wziąć do tego młodego aktora – stwierdził w rozmowie ze stacją CBS News.
Podobne stanowisko przekazał w wywiadzie udzielonym magazynowi "Esquire", więc z tego można wnioskować, że nie jest to chwilowy kaprys.