Kinowe uniwersum "Gwiezdnych Wojen" z roku na rok powiększa się coraz bardziej. Na przestrzeni lat do kultowej oryginalnej trylogii George'a Lucasa dołączyły prequele, sequele, a także pojedyncze produkcje eksplorujące odległą galaktykę. Oto ranking tytułów od najgorszych po najlepsze.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ranking filmów i seriali z uniwersum "Star Wars (od najgorszych do najlepszych)
23. Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie
Trzecia część trylogii sequeli zasługuje na ostatnie miejsce w rankingu, ponieważ nie miała odwagi zerwać z historią rodu Skywalkerów. Zachowała status quo przywracając życie postaciom, które nie potrzebowały tego, by ktokolwiek je wskrzeszał – a przynajmniej nie w takim sposób. "Jakimś cudem Palpatine (przywódca Galaktycznego imperium, były złoczyńca oryginalnej serii – red.) przeżył" - słyszymy z ust jednej z postaci. I na tym kończą się racjonalne wyjaśnienia.
"Skywalker. Odrodzenie"w reżyserii J.J. Abramsa ("Star Trek" i "Super 8"), który stanął również za kamerą pierwszej części najnowszej trylogii, zawiódł fanów opowieści z odległej galaktyki przede wszystkim kiepskim scenariuszem. Zamiast łamać klisze, idzie utartymi ścieżkami, m.in. łącząc główną bohaterkę (Rey) z głównym antagonistą (Kylo Ren) i psując ich dotychczasowy urok, który pieczołowicie starał się zdefiniować Ryan Johnson w kontrowersyjnym "Ostatnim Jedi".
22. Gwiezdne wojny: Ruch oporu
"Ruch oporu" miał zadatki na to, by stać się następcą "Rebeliantów" oraz "Wojen Klonów". Choć serial może pochwalić się dość intrygującą animacją przywodzącą na myśl francuską bajkę "Galactik Football", fabularnie wybada dość blado. Trzeba mieć jednak na uwadze, że jest on dedykowany dzieciom, więc nie wypada mieć względem niego wygórowanych oczekiwań.
Nadmieńmy też, że czasy Ruchu Oporu i Najwyższego Porządku nie są aż tak fascynujące dla widza, jak poprzednie ery.
21. Wojny klonów (film)
Film "Wojny klonów" to zbitek pozbawionych jakichkolwiek emocji scen. Animacja robi wrażenie i bądź co bądź bez niej nie mielibyśmy serialu o tym samym tytule, który bije na głowę swój kinowy odpowiednik. Grupą docelową tejże produkcji też są najmłodsi widzowie. Dla hardcore'owych fanów "Gwiezdnych wojen" to zarówno zmarnowany potencjał, jak i czas.
20. Obi-wan Kenobi
"Obi-wan Kenobi" to kolejny przykład serialu, który miał zaspokoić nostalgię miłośników sagi, choć wcale nie był potrzebny. Finalnie odcinki z Ewanem McGregorem w tytułowej roli okazały się zbyt infantylne i chałturnicze w swoim wykonaniu. Należy tu wspomnieć o żenujących sekwencjach ucieczek i walk (m.in. pogoń za małą księżniczką Leią) i brakiem logiki w działaniach podejmowanych przez bohaterów (m.in. Kenobi, który nie potrafił ominąć szlabanu, a miał ku temu taką możliwość).
Plusem miniserialu był z pewnością powrót Haydena Christensena w roli Anakina / Dartha Vadera. Z jego duetu z McGregorem – mimo że mocno inspirował się scenariuszem "Rebeliantów" – biła tęsknota za prequelami.
19. Księga Boby Fetta
"Księga Boby Fetta" opowiada o losach najsłynniejszego łowcy nagród w galaktyce, który cudem zdołał uwolnić się z paszczy Sarlacka. Po dziewięciu latach od wydarzeń z "Nowej nadziei" Fett przemierza pustkowia i próbuje zdobyć władzę na piaskowej planecie Tatooine.
Temuera Morrison, który odgrywa w uniwersum klony oraz Jango Fetta, ponownie zakłada na głowę mandaloriański hełm. Fabularnie "Księga Boby Fetta" jest jak flaki z olejem, aczkolwiek ma swoje zalety. Mamy tu klimat oldschoolowego westernu idealnie pasujący do otoczni Tatooine, a także pogłębiony wątek pustynnej rasy - Tuskenów, którzy pojawiali się gościnnie w dwóch pierwszych trylogiach. Poza tym w serialu możemy zobaczyć kilka interesujących postaci takich jak Cobb Vanth (Timothy Olyphant) czy Garsa Fwip (Jennifer Beals).
18. Han Solo: Gwiezdne wojny – historie
Proces kręcenia "Hana Solo" nie należał do najłatwiejszych. Zanim tytuł poświęcony kultowemu przemytnikowi latającemu Sokołem Millenium trafił na duży ekran, w mediach huczało o problemach dotyczących jego realizacji. Zamęt spowodowany odejściem dwóch reżyserów, Phila Lorda oraz Chrisa Millera, których zastąpił Ron Howard (zdobywca Oscara za "Piękny umysł"), widać gołym okiem.
"Han Solo" sam w sobie nie jest złym filmem, a zwykłym średniakiem bez trzymającej w napięciu intrygi. Prequel oryginalnej sagi nadrabia poniekąd genezą przyjaźni Hana z Chewbaccą, a także oprawą muzyczną.
17. Gwiezdne wojny: Przebudzenie mocy
"Przebudzenie mocy" wprowadza do uniwersum "Gwiezdnych Wojen" bohaterów takich jak wrażliwa na Moc złomiarka Rey (Daisy Ridley), syn Lei i Hana, czyli zbuntowany Kylo Ren (Adam Driver), sympatyczny szturmowiec Nowego Porządku, Finn (John Boyega), i utalentowany pilot X-winga, Poe Dameron (Oscar Isaac). Da się ich lubić, ale daleko im do obsady poprzednich filmów "Star Wars".
Pierwsza część trylogii sequeli to uwspółcześniona kopia "Nowej nadziei", która w bezpieczny sposób odświeża świat stworzony przez George'a Lucasa. Problem w tym, że fani byli nastawieni na coś zupełnie nowego. Na coś, co zostawi w spokoju historię rodu Skywalkerów.
16. Gwiezdne wojny: Atak klonów
"Atak klonów" jest najgorzej ocenianą częścią prequeli. Lucas nie popisał się w niej scenariuszowym geniuszem, dlatego też stała się ona kopalnią internetowych memów. Poza tym na dialogach skomponowanych przez reżysera nie dało się pracować. To przez nie Natalie Portman (Padme) i Haydena Christensena (Anakin Skywalker) wyśmiewano za brak talentu aktorskiego.
W "Ataku klonów" mamy kilka naprawdę epickich sekwencji i wątków. Poznajemy hrabiego Dooku, w którego wcielił się doskonały Christopher Lee (Saruman z "Władcy pierścieni), lądujemy na przedziwnej planecie Kamino, gdzie "produkuje się" klonów, i podziwiamy memicznego wręcz McGregora, który zamienia tajemniczego mędrca z oryginalnej trylogii w całkiem wyluzowanego gościa.
15. Gwiezdne wojny: Wizje
"Gwiezdne wojny: Wizje" są dla uniwersum tym, czym dla animacji antologia "Love, Death & Robots" platformy Netflix. Tytuł podzielony jest na kilka odcinków, a każdy z nich wykonany został przy użyciu zupełnie innej kreski – od animacji poklatkowej, po anime. Wielka szkoda, że za piękną oprawą kryję się najczęściej dość miałka treść.
14. Opowieści Jedi
"Opowieści Jedi" powinno traktować się jako dodatek łatający dziury pozostawione po serialu "Wojny klonów" i prequelach. Miniserial wykonano w duchu pozostałych animacji. Mamy w nim odcinki poświęcone m.in. dzieciństwu Ahsoki oraz jej losie po Rozkazie 66 (czystce dokonanej na rycerzach Jedi w "Zemście Sithów").
Na największą uwagę zasługują natomiast odcinki, w których twórcy próbują rozgryźć motywy, jakimi kierował się hrabia Dooku. Widzimy jego czas spędzony na szkoleniu Qui-gon Jinna (w "Mrocznym widmie" grał go Liam Neeson) i moment, w którym zdecydował się przejść na Ciemną Stronę Mocy. W skrócie: śledzimy poczynania doskonale napisanej postaci.
13. Parszywa zgraja
"Parszywa zgraja" - podobnie jak "Opowieści Jedi" - czerpią garściami z "Wojen klonów" wrzucając na pierwszy plan grupę elitarnych żołnierzy-klonów, która była odporna na manipulację Palpatine'a i nie zabijała Jedi podczas Rozkazu 66.
Serial poszerza świat "Gwiezdnych wojen" skupiając się bardziej na jego militarystycznych aspektach i samym procesie klonowania. Nie jest on niczym wybitnym, ale dla entuzjastów "Wojen klonów" będzie przednią zabawą.
12. Gwiezdne wojny: Ostatni Jedi
Ryan Johnson wziął sobie za punkt honoru zmianę kursu, jakim do 2017 roku podążały "Gwiezdne Wojny"."Ostatni Jedi" miał wywrócić do góry nogami powtarzalną narrację, z której dotąd słynęło uniwersum. Sztampowe motywy próbował zastępować całkowicie nowymi pomysłami, co niestety nie zadowoliło wielu starwarsowych maniaków.
Oczywiście wśród wielu przedziwnych nowinek (takich jak choćby latająca księżniczka Leia) można było znaleźć kilka świetnych elementów. Nikt raczej nie powie, że pomysł z solną planetą Crait i pojedynkiem Luke'a Skywalkera z siostrzeńcem Kylo Renem był kiepski.
"Nowe 'Gwiezdne Wojny' nie męczą ciągłą nawalanką, fabuła minimalnie skłania do refleksji (to jednak nie jest Bergman czy Fellini), a scenariusz, efekty, scenografia czy nawet gra aktorska z dialogami są naprawdę Mocne" - czytamy w recenzji Bartosza Godzińskiego z Działu Kultura.
11. Gwiezdne wojny: Mroczne widmo
"Mroczne widmo" zasłużyło na tak wysokie miejsce w rankingu dzięki swojemu klimatowi. Część otwierająca trylogię prequeli może pochwalić się groźnym Dathem Maulem, znienawidzonym przez dorosłych a uwielbianym przez dzieci Jar Jar Binksem, i jednym z najlepszych pojedynków na miecze świetlne (i to przy muzyce "Duel of the Fates" Johna Williamsa), który zadecydował o przyszłości młodziutkiego Anakina Skywalkera.
Za "Mrocznym widmem" kryje się nie tylko nostalgiczna fabuła, ale i udana – jak na tamte lata – próba poskromienia CGI. Młodsze pokolenia są dla tej odsłony łaskawsze w ocenie niż starsi widzowie.
10. The Mandalorian
"The Mandalorian"to serial z Pedrem Pascalemw roli Dina Djarina – łowcy nagród, który wychowuje czułą na Moc znajdę o imieniu Grogu (aka Baby Yoda). Produkcja bawi się popularnym w ostatnim czasie motywem "ojca z przypadku". Din jest starwarsowym odpowiednikiem Geralta z Rivii i Joela z gry "The Last of Us".
W "The Mandalorian" zgłębiamy historię planety Mandalore i jej klanów, politykę oraz kwestię rodzicielstwa. A wszystko to w kameralnej, telewizyjnej otoczce.
"Owszem, niektórzy mogą czuć się rozczarowani serialem, aczkolwiek finał 3. sezonu "The Mandalorian" zrobiono w duchu oryginalnej trylogii George'a Lucasa. Czasem nawet zabiegani łowcy nagród potrzebują odpoczynku - tym bardziej, jeśli wychowują dziecko" - czytamy w recenzji serialu w naTemat.
9. Gwiezdne wojny: Powrót Jedi
"Powrót Jedi" wieńczy oryginalną trylogię George'a Lucasa. Cieszy oczy cudacznymi potworami pochodzącymi z różnych zakątków galaktyki, zabawnymi interakcjami między bohaterami i spektakularnym finałem. Scenariusz momentami kuleje i nie traktuje poważnie zagrożenia, jakie czai się na Luke'a, Leię i Hana (spójrzmy przykładowo na tańczące "misie", czyli Ewoki, które swego czasu wywołały burzę w środowisku fanów)
Niemniej "Powrót Jedi" to miła opowieść na dobranoc, która kończy się zasłużonym happy endem.
8. Rebelianci
Wiele osób pomija seriale animowane ze świata "Gwiezdnych Wojen" z uwagi na ich kreskówkowy format i błędne przeświadczenie, że są przeznaczone wyłącznie dla dzieci. Owszem pierwszy sezon "Rebeliantów" pozostawia wiele do życzenia i zniechęca widzów do dalszego oglądania, ale czasem warto się przemóc i poczekać z oceną do drugiej odsłony.
Historia Ezry Bridgera i jego przyjaciół, za którą odpowiada Dave Filoni, olśniewa błyskotliwymi rozwiązaniami fabularnymi i kosmiczną magią, jakiej nie uświadczymy w innych produkcjach "Star Warsów". Jeśli komuś podobała się scena konfrontacji Kenobiego z Darthem Vaderem w serialu "Obi-Wan Kenobi", to niech wie, że była ona kalką potyczki Ahsoki ze swoim dawnym mistrzem, którą wcześniej mogliśmy podziwiać w "Rebeliantach".
7. Ahsoka
Reżyserowi i scenarzyście, Dave'owi Filoniemu, postawiono nie lada wyzwanie – aby "Ahsoka" miała jakąkolwiek rację bytu i była spójna z tym, co dotychczas prezentowano nam na ekranie, twórca musiał przełożyć na format live action historię ze stworzonych przez siebie animacji: "Wojen klonów" i "Rebeliantów". A umówmy się – nie każdy miał szansę się z nimi zapoznać.
"Ahsokę" należy traktować jako kolejne bezpieczne dzieło w kolekcji jasnej i ciemnej strony mocy. Bezpieczne, lecz malutkimi kroczkami przygotowujące się do zapełnienia kart nowego rozdziału w 67-letniej historii "Star Wars".
Wielki Admirał Thrawn, nowa galaktyka i wątek Władców Mocy (czyli notabene rozwój wątku genezy owianej tajemnicą mocy) stwarzają ryzyko dla "Star Warsów"; niemniej kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
6. Gwiezdne wojny: Zemsta Sithów
"Zemsta Sithów" od pierwszej do ostatniej minuty nie daje widzowi złapać powietrza. Od razu wrzuca go w sam środek akcji i z każdą kolejną sceną coraz bardziej ją potęguje. Z całej trylogii prequeli jest najbrutalniejsza.
W przypadku tej części kwestię dialogów napisanych przez Lucasa możemy sobie śmiało darować, gdyż główną rolę odgrywa w niej nie to, co mówione, a to, co widoczne na ekranie – od pierwszych kroków stawianych przez Anakina po przejściu na ciemną stronę mocy, przez pojedynek Yody z Palpatinem i epicką walkę na miecze świetlne między Skywalkerem a Kenobim na tonącej w lawie planecie Mustafar, aż po narodziny Dartha Vadera.
5. Łotr 1
Fabuła "Łotra Jeden" opowiada o "legionie samobójców", czyli grupie śmiałków, którzy starają się wykraść plan budowy destrukcyjnej Gwiazdy Śmierci. Film wyreżyserowany przez Garetha Edwardsa i napisany przez Tony'ego Gilroya ma w sobie coś z nagradzanych produkcji HBO. Kameralność, która sprawdza się lepiej niż wybuchy charakterystyczne dla twórczości Michaela Baya ("Transformers").
Początkowo każdy z bohaterów filmu miał przeżyć napad na ściśle strzeżone archiwum Galaktycznego Imperium, ale dobrze się stało (jakkolwiek źle to brzmi), że koniec końców wszyscy zginęli. Przez śmierć tylu postaci "Łotr Jeden" stał się jednym z najbardziej naturalistycznych tytułów w świecie "dawno, dawno temu w odległej galaktyce".
Nie zapomnijmy o ostatnich 30 minutach "Łotra Jeden", które wbijają w fotel i pokazują prawdziwą potęgę Dartha Vadera.
4. Wojny klonów (serial)
"Wojny klonów" uzupełniają lukę między "Atakiem klonów" a "Zemstą Sithów". Z serialu animowanego dowiadujemy się m.in. że Anakin Skywalker miał za młodu padawankę o imieniu Ahsoka Tano. Po finale 2. sezonu zaczyna się prawdziwa jazda bez trzymanki.
Scenarzyści poszukują odpowiedzi na pytanie, dlaczego Ani był wybrańcem, a także rozwijają m.in. wątki Senatu, groomingu Palpatine'a, mrocznej strony Zakonu Jedi czy tragicznej miłości Obi-Wana. Co drugi odcinek skaczą z jednej planety na drugą, ukazując nam bogactwo bezkresnej galaktyki. Wszystko to napisane w sposób bystry, wciągający i niegłupi.
3. Andor
Jak pisaliśmy wcześniej w naTemat, "Gwiezdne wojny" potrzebowały takiego powiewu świeżości jak "Andor" – bez Jedi, czarno-białego myślenia i dziecinnych zwrotów akcji kosztem rozwoju postaci. Tytułowy bohater miał to szczęście w nieszczęściu, że w "Łotrze 1" poznaliśmy jedynie wycinek z ostatniego rozdziału jego życia. O przeszłości szpiega zdradzono tylko szczątkowe informacje. Co więcej, fabuła filmowego jednostrzała krążyła raczej wokół pewnego wydarzenia niż życiorysów jego uczestników.
Można więc rzec, że fabułę serialu o Cassianie ograniczał wyłącznie fakt jego nieuchronnej śmierci i powiązań z Rebelią. Dobrze się stało, że reżyserię i scenariusz "Andora" oddano w ręce Tony'ego Gillroya, który zdołał w dwóch godzinach "Łotra 1" przedstawić widzom portrety psychologiczne aż sześciu zupełnie nowych dla serii postaci z krwi i kości (w tym wspomnianego wcześniej szpiega).
"Andor" odchodzi od centrystycznego spojrzenia, mimo że od czasu do czasu pokazuje Imperialnych z dobrej strony (czyni tak przeważnie z pracownikami niższego szczebla), a Rebeliantów z tej złej. Nie zmienia natomiast reguły gry, jaką wytyczyły wcześniejsze produkcje z uniwersum. Po seansie serialu doskonale wiemy, po której stronie mamy się opowiedzieć.
2. Gwiezdne wojny: Nowa nadzieja
Od czasu premiery "Gwiezdnych wojen: Nowej nadziei" nic nie było już takie same. Fenomen "Star Warsów" trwa do dziś, a pierwsza odsłona oryginalnej trylogii wytyczyła drogę, jaką od kilku dekad kroczą wszyscy ci, którzy decydują się stawić czoła galaktyce.
"Nowa nadzieja" czaruje swoją niewinnością, której ucieleśnieniem jest postać Luke'a Skywalkera. To sztandarowy przykład historii z rodzaju "od zera do bohatera" i dowód na to, że jedną z ważniejszych ról kina jest podnoszenie ludzi na duchu.
Pierwszy rozdział "Star Warsów" (a chronologicznie czwarty) mimo pędzącego na łeb na szyję rozwoju technologicznego nadal zachwyca publiczność swoimi efektami praktycznymi.
1. Gwiezdne wojny: Imperium kontratakuje
"Imperium kontratakuje" to najdojrzalsza produkcja z uniwersum w dorobku George'a Lucasa. W drugiej części oryginalnej trylogii reżyser koncentruje się na wnętrzu postaci, ale nie robi tego kosztem efektów specjalnych i scenografii. Ta odsłona prowadza balans między jednym elementem, a drugim.
I gdy pomyślimy o najczęściej cytowanym zdaniu ze "Star Warsów", do głowy momentalnie przyjdzie nam rozmowa Luke'a z Darthem Vaderem z "Imperium kontratakuje". Nie obejdzie się bez ciarek na plecach. Ten film wrył się nie tylko w pamięć fanów, ale także w ich serca.