Wściekły Chajzer narzeka na protesty rolników: Dlaczego to my mamy cierpieć

Weronika Tomaszewska-Michalak
22 marca 2024, 09:22 • 1 minuta czytania
Filip Chajzer opublikował ostatnio wideo z samochodu. Prezenter natrafił na protest rolników i jego podróż mocno się przez to wydłużyła. Jego zdaniem blokowanie dróg w całym kraju nie uderza w polityków, a jedynie w zwykłych ludzi, którzy przez to nie mogą zdążyć nigdzie na czas.
Filip Chajzer narzeka na protesty rolników. fot Artur Zawadzki/Reporter

Filip Chajzer wrzucił na swoją instagramową relację nagranie, na którym nie krył oburzenia ze względu na blokadę autostrady przez rolników. – Razem z moim wspaniałym kierowcą właśnie musiałem zjechać z autostrady A2, dlatego że autostrada A2 została zablokowana przez rolników – mówił, stojąc w korku.


Chajzer "cierpi" przez protesty rolników?

– W związku z tym, trasa, która do Poznania miała wynosić godzinkę z haczykiem, teraz będzie wynosiła 3 h! – zwrócił uwagę uczestnik "Tańca z gwiazdami".

Choć przyznał, że rozumie rolników i wspiera ich postulaty, to jednak sposób, w jaki protestują, mu się nie podoba. Twierdzi, że uderza to w zwykłych obywateli:

– Ja się tylko pytam, bo ja nie mam nic do rolników, ja ich kocham, ja ich uwielbiam i naprawdę wiem, że bez nich nie byłoby niczego. Ale dlaczego ja – biedny Filipek – i ci wszyscy państwo tutaj, którzy pracujemy na PKB tego kraju, na swoje ZUS-y i na inne ZUS-y, dlaczego mamy cierpieć? – pytał.

– Przecież można zablokować Sejm, traktorami go dookoła... ja jestem za tym! Nawet, żeby tę gnojówę tam wylać – przecież to ulica Wiejska! Ale ludziom życie tak utrudniać... To po co? Co to daje? No chyba niewiele... – ocenił.

Protesty rolników

Dodajmy: Ogólnopolski Protest Rolników jest częścią szerszego zjawiska, obecnego w całej Europie. Strajkujący rolnicy żądają dwóch rzeczy: wstrzymania importu ukraińskich towarów rolnych oraz wycofania się z zasad europejskiego Zielonego Ładu.

Ukraina ma szeroko otwarte drzwi do unijnego rynku i jej rolnictwa nie dotyka wiele ograniczeń, które polityka Brukseli nakłada na producentów rolnych w państwach Wspólnoty. Dostrzega się także narrację, że importowane towary są dużo gorszej jakości, bo Ukraina nie musi stosować się do unijnych regulacji ws. używania niedozwolonych środków chemicznych.

Dodatkowo zdaniem rolników obecne normy sanitarne i ekologiczne są zbyt wyśrubowane. Kontrowersje budzi m.in. odłogowe 4 proc., czyli ugorowanie gruntów rolnych na obszary lub obiekty nieprodukcyjne, rośliny bobowate, albo międzyplony.