Powiedział, że morale żołnierzy spadło do zera. WOT: "Nie miał zgody na udział w programie"

Klaudia Zawistowska
08 czerwca 2024, 13:14 • 1 minuta czytania
Nie milkną echa zatrzymania trzech polskich żołnierzy, którzy oddali strzały na granicy polsko-białoruskiej. Zajście odcisnęło piętno na wojskowych, choć WOT jasno odcięło się od mocnych słów, które padły w odpowiedzi na skucie polskich wojskowych.
W WOT nastroje są coraz gorsze? Zamieszanie wokół zatrzymania żołnierzy na granicy polsko-białoruskiej Fot. Mateusz Kotowicz/REPORTER/East News

Strzały na granicy polsko-białoruskiej miały paść na przełomie marca i kwietnia, ale sprawa wyszła na jaw dopiero na początku czerwca. Powszechne poruszenie budzi nie fakt oddania strzałów, a to, że wezwana przez SG Żandarmeria Wojskowa skuła żołnierzy na oczach innych mundurowych i wyprowadziła.


"Morale spadło do zera". Zamieszanie w WOT po zatrzymaniu na granicy polsko-białoruskiej

Do sprawy zatrzymania wojskowych odniósł się Mariusz Szałas, dowódca drużyny manewrowej WOT na granicy polsko-białoruskiej. Na antenie Polsat News nie ukrywał on, że sytuacja nie jest łatwa.

– Na chwilę obecną to morale żołnierzy spadło do zera – przyznał. – Przyjdą kolejne rotacje na granicy i nie wiem, kto odważy się pojechać w zaistniałej sytuacji prawo-politycznej – kontynuował.

Na jego słowa w bardzo stanowczy sposób zareagowało w mediach społecznościowych dowództwo Wojsk Obrony Terytorialnej. "Informujemy, że Pan Mariusz Szałas, który był uczestnikiem programu "Lepsza Polska" emitowanego na antenie Polsat News, nie reprezentował oficjalnego stanowiska Wojsk Obrony Terytorialnej" – poinformowano w krótkim komunikacie.

WOT dodało również, że Szałas nie otrzymał od przełożonych zgody na publiczne zabranie głosu. "Nie miał zgody na udział w programie oraz nie powiadomił o tym fakcie przełożonych" – podkreślono. W komunikacie odniesiono się także krótko do kwestii szkoleń wojskowych. "W ramach przygotowań do służby na granicy żołnierze mają szkolenia z prawnikami oraz przechodzą testy psychologiczne" – podsumowano.

Andrzej Duda oburzony. Władysław Kosiniak-Kamysz też nie wytrzymał

Sprawa, której szczegóły ujawnił Onet, poruszyła polityków po obu stronach. – Ta sytuacja miała miejsce dwa miesiące temu. Dlaczego nie było na ten temat żadnej informacji? Dlaczego ja, jako zwierzchnik sił zbrojnych, ani Biuro Bezpieczeństwa Narodowego nie byliśmy o tym poinformowani – pytał prezydent Andrzej Duda podczas krótkiego spotkania z dziennikarzami w trakcie wizyty we Francji.

– Bulwersujące jest po pierwsze to, w jaki sposób doszło do zatrzymania polskich żołnierzy. De facto do ich aresztowania, bo z tego co dzisiaj wiemy, żołnierze zostali zatrzymani przez Żandarmerię Wojskową, zakuci w kajdanki, było to bardzo ostre zatrzymanie – kontynuował.

"Zatrzymanie żołnierzy oddających strzały alarmowe w kierunku atakujących migrantów jest nie do przyjęcia. Działania Żandarmerii Wojskowej wobec zatrzymanych zostaną bezwzględnie wyjaśnione" – poinformował w mediach społecznościowych szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.

Oliwy do ognia w tej sprawie mógł dodać komunikat Prokuratury Krajowej. Ta twierdzi bowiem, że mundurowi przekroczyli uprawnienia, a postępowanie w tej sprawie nadal trwa. Śledczy są jednak przekonani, że żołnierze strzelali, mimo iż nie znajdowali się w stanie zagrożenia swojego życia.