Lubisz pop? Zapnij pasy i szykuj się na hyperpop. Oto źródła fenomenu

Zuzanna Tomaszewicz
07 lipca 2024, 11:45 • 1 minuta czytania
Młode pokolenia go pokochały, starsze nie rozumieją. Hyperpop jest względnie młodym podgatunkiem popu, który razem z avantpopem stara się porzucać nostalgię na rzecz zupełnie nowych doświadczeń, bardziej pasujących do współcześnie panujących nastrojów. Na Open'er Festivalu właśnie wystąpiła Charli XCX, której po wydaniu albumu "Brat" śmiało może obawiać się nawet Taylor Swift. Wyjaśniamy, na czym polega fenomen hyperpopowego szaleństwa i skąd się w ogóle wzięło.
Czy jest hyperpop i dlaczego "brat" Charli XCX cieszy się taką popularnością? Fot. Marechal Aurore / ABACA / East News; kadr z "Oops!…I Did It Again" Britney Spears

Czym jest hyperpop?

Istnieje duże prawdopodobieństwo, że ktoś, kto słucha radiowego popu – takiego melodyjnego z chwytliwymi, ale prostymi słowami o miłości, a nawet (pardon) o seksie – zareaguje na hyperpop w następujący sposób: zrobi grymas, zatka uszy i z oburzeniem powie "Czego te dzieciaki teraz słuchają?".


Hyperpop nie ma być piękny czy nawet nostalgiczny, a efektowny, poniekąd bałaganiarski i hyper, hyper, hyper. Jego twórcy starają się na nowo wytyczać granice popu, eksperymentując z syntezatorami, nadmierną kompresją audio, autotunem i szybkością, z jaką chodzi bit.

Obecnie twarzą hyperpopu (wchodzącą do mainstreamu, mimo że znana była w nim od lat, ale nie jako niezależna artystka) jest Charli XCX, która zdołała wybudzić ze snu zimowego Lorde i wydać niedawno album o wymownym tytule "brat" (czyli smarkula). To ją mogliśmy między innymi usłyszeć w tegorocznym line-upie Open'er Festivalu.

Charli XCX, "brat" i tęsknota za SOPHIE

W swojej dyskografii brytyjska artystka Charli XCX, którą miłośnik audycji radiowych może znać z takich hitów jak "Boom Clap" i "I Love It", od lat przemycała elementy typowe dla hyperpopu. Mogliśmy je znaleźć na płytach "Charli" (2019), "How I'm Feeling Now" (2020) i "CRASH" (2022), aczkolwiek przeważał na nich zwłaszcza electropop.

Natomiast wydany w czerwcu 2024 roku szósty album studyjny "brat" skręca już mocno w kierunku podgatunku, do którego miłość zaszczepiła w sercu Charli tragicznie zmarła szkocka DJ-ka SOPHIE.

"360", "Sympathy is a knife", "Von dutch" i "Girl, so confusing" (w duecie z legendarną Lorde) reprezentują sobą taki rodzaj hyperpopu, który nadal zrazi do siebie wiele osób, ale przy okazji – niczym przebojowy lider kultu – przyciągnie do siebie zbłąkane owieczki, znudzone monotonnością mainstreamowego popu.

"Księżniczka hyperpopu powraca ze swoim najlepszym dziełem do tej pory. To zbiór piosenek, które mają taneczny rytm, jaki można spodziewać się po Charli. Ale wraz z nim płyta może pochwalić się zaskakującym poziomem głębi i wszechstronności. W 'brat' Charli bierze dźwięki oraz gatunki, które pomagała rozwijać przez ostatnią dekadę i przekuwa je w zabójcze arcydzieło popu bez zbędnych wypełniaczy" – czytamy w recenzji portalu Real Goblin.

W "brat" Charli daje wyraz takiej pewności siebie i samoświadomości, która w oczach ludzi często jawi się jako bezczelność. I na tym też – z wyjątkiem popychania syntezatorów do granic ich możliwości – polega sztuka hyperpopu.

Bo spójrzmy choćby na słowa z kawałka otwierającego album, czyli "360". "Poszłam swoją drogą i udało mi się / Jestem twoim ulubionym odniesieniem, kochanie" ma w sobie podobną nonszalancję i humor co słynne (również hyperpopowe) "Hej Siri, czy Ronald Reagan nie żyje? 'Ronald Reagan urodził się 6 lutego 1911 roku, a zmarł 5 czerwca 2004'. Dzięki k***a Bogu" od food house.

SOPHIE i anty-hauntologia

A skoro przy Reaganie jesteśmy, ma on z hyperpopem więcej wspólnego, niż byśmy się spodziewali. Otóż jest (oczywiście nie zawsze, ale często) krytyką późnego kapitalizmu, co udowodniła jedna z protoplastek, czyli wspomniana SOPHIE. Owszem słowo "hyperpop" sięga końca lat 80., ale obecne znaczenie nabrało dopiero około 2010 roku. A przed Charli jego twarzą była właśnie wspomniana wyżej transpłciowa DJ-ka z Glasgow i przy okazji przyjaciółka autorki "brat".

SOPHIE jest kluczowa dla hyperpopu, gdyż to o jej twórczości mówi się, że jest anty-widmontologiczna lub anty-hauntologiczna (wyjaśnienie poniżej). Według brytyjskiego teoretyka kultury Marka Fishera, który odwoływał się do koncepcji stworzonej przez francuskiego filozofa Jacquesa Derridę, w muzyce widmontologia (hauntologia) ukazuje się pod postacią ciągłych odniesień do utworów przeszłości – czy to lat. 70, 80. czy 90.

Sugerował on tym samym, że współcześni muzycy są "nawiedzani przez paradoksalną nostalgię", przez co (w dużym uproszczeniu) nie są zdolni do stworzenia od podstaw czegoś zupełnie nowego.

Niestety, przyszłość nie jest już tym, czym była. W muzyce hauntologicznej istnieje ukryte przyznanie, że nadzieje stworzone przez powojenną elektronikę lub euforyczną muzykę taneczną lat 90. wyparowały – przyszłość nie tylko nie nadeszła, ale wydaje się już niemożliwa. Jednocześnie jednak muzyka stanowi odmowę rezygnacji z pragnienia przyszłości. Ta odmowa nadaje melancholii wymiar polityczny, ponieważ sprowadza się do niepowodzenia w dostosowaniu się do zamkniętych horyzontów realizmu kapitalistycznego.Mark Fisher"Ghosts of My Life: Writings on Depression, Hauntology and Lost Futures"

Jak stwierdził Matt Bluemink na łamach magazynu online "Blue Labyrinths" SOPHIE - jak i inni artyści z nurtu anty-hautologicznego - nadal istnieją obok widm przeszłości, ale "nie rozpamiętują przeszłości, popychają muzykę naprzód, szukając nowego początku i nowych kreatywnych połączeń".

"Myślę, że aby to zrozumieć, nie trzeba szukać dalej niż ostatni utwór z debiutanckiego albumu SOPHIE zatytułowanego 'Whole New World/Pretend World'. Jej tragiczna śmierć przyniosła prawdziwą stratę muzyce popularnej" – kontynuował Bluemink.

A Charli XCX i "brat" – jakby nie patrzeć – oddaje hołd SOPHIE, czego dowodem jest poświęcona szkockiej ikonie piosenka "So I". A jeśli chodzi o nowe rządy hyperpopu na listach przebojów, to niedawno "brat" zajęło drugie miejsce w Wielkiej Brytanii tuż za "The Tortured Poets Department" Taylor Swift, z którą Charli ma ponoć na pieńku. Ale to temat na inną (mniej ciekawą) rozmowę.