Polacy znaleźli sposób, jak oszczędzić nad Bałtykiem. Właściciele pensjonatów są załamani sezonem

Katarzyna Zuchowicz
30 lipca 2024, 14:58 • 1 minuta czytania
– Wszyscy są sfrustrowani. Turystów nie ma. Wszędzie są "wolne pokoje". Dużo starszych pensjonatów jest już na sprzedaż – słyszę w Łebie. – Bardzo dużo ludzi dzwoni i pyta tylko o jeden nocleg – to Kąty Rybackie. W innych miejscach nie jest lepiej. Co chwila słychać: "Jest mniej turystów", "Najchętniej przyjeżdżają na weekendy", "Nie pamiętam takiego sezonu". Dlaczego? Z góry zakładam, że powiecie "drogo" i zaczniecie sypać paragonami grozy. Ale niektóre powody mogą was zaskoczyć.

Chciałam sprawdzić, jak jest, ale szczerze? Nie spodziewałam się, że jest aż tak. Łeba, Władysławowo, Jarosławiec, Mierzeja Helska – wszędzie usłyszałam, że jest źle. Gorzej niż było rok temu. Gorzej tak, że niektórzy nad morzem w ogóle nie pamiętają takiego sezonu.


– Coś się ruszyło dopiero tydzień temu. Zrobiła się większa fala, przez tydzień było lepiej, ale teraz znowu jest pusto. Właścicielki pensjonatów same zaczęły pracować, bo nie są w stanie utrzymać pracowników, którzy chcą minimum 6 tys. zł. Generalnie wszyscy wokół pracują na pracowników. Tak jest u wszystkich, w zeszłym roku tak źle nie było – słyszę w okolicy Łeby.

– Takiego sezonu jak w tym roku to jeszcze nie miałem. W ubiegłym roku pokoje miałem zajęte w 100 proc., cały czas. A teraz patrzę przez okno. Na podwórku stoją dwa samochody, a powinno być około 10. Po samochodach można poznać, ilu jest turystów. Wszędzie tak jest – mówi właściciel pensjonatu na Mierzei, ocenia, że ma ok. 30 proc. turystów mniej niż w ubiegłym roku o tej porze.

– Ja nie pamiętam takiego roku. Jeśli jadę z Władysławowa do Chłapowa i o tej porze roku nie muszę robić objazdów, to jest źle. Jeśli między 15 lipca a 15 sierpnia są wolne pokoje, to coś jest nie tak. Pani weźmie kamerkę i się przejedzie. W co drugim domu są "wolne pokoje" – radzi właścicielka z Władysławowa.

"Pokoje średniej klasy nie wchodzą już w grę"

I teraz uwaga – to rodzinne pensjonaty, jakich nad morzem jest multum. Kiedyś marzenie, normalny standard. Ale dziś widać, że coś się zmienia. Nawet zainteresowanie turystów z Czech nie powoduje, że sezon jest lepszy.

Wiem, wiem, zaraz powiecie, że to przez ceny. Że ludzie powiedzieli "dość", bo za granicą taniej, pogoda itp. A nad morzem narzekają nie od dziś.

Ale sami oceńcie, czy tylko to ma wpływ. Bo turysta turyście nierówny. A ludzie tak się wzbogacili, że – jak sami właściciele pensjonatów nam opowiadają – coraz chętniej wybierają wypasione hotele, których cena powala, nawet gdy porównać ją z zagranicznymi kurortami. Mówiąc wprost – zaczęli omijać ich obiekty.

– Biedniejsze społeczeństwo przyjeżdża do nas na 3-4 dni. A bogatsi mają noclegi w bardzo ekskluzywnych obiektach i te wszystkie wielkie hotele teraz przodują. Małe pensjonaty są wypierane, bo turyści wolą duże kompleksy, z basenami, a najlepiej blisko plaży. I zapłacą, nie wiadomo ile, ale żeby mieć takie warunki. Pokoje średniej klasy nie wchodzą już w grę – mówi nam Mirosława Sosnowska z Łeby.

– Potwierdzam. Też mam takie obserwacje. Dokładnie tak jest. Polacy wolą jeździć w bardziej luksusowe miejsca. Albo wybierają np. domki o wyższym standardzie – słyszę podobne głosy na Mierzei Wiślanej.

Jak to więc z tymi turystami nad morzem jest?

"Plaża pełna, a noclegów pod dostatkiem"

Znajomi, którzy niedawno wrócili z wakacji nad Bałtykiem, mówili, że na plaży były tłumy. W ogóle wszędzie było widać, że jest bardzo dużo ludzi. Owszem, drogo. Ale upał zrobił swoje, a nie wszyscy przecież wyjechali za granicę. Noclegi w domkach trudno było znaleźć. Zresztą, luksusowe hotele też, jak słychać, nie narzekają.

Tymczasem niektóre wpisy i nagrania w mediach społecznościowych dowodzą czegoś zupełnie innego. Według nich ludzi nad morzem jest nie tylko mniej niż wcześniej, ale nawet znaleźli sobie nowy trend na najbardziej ekonomiczny wypad – w ogóle rezygnują z noclegów i przyjeżdżają nad morze na jeden dzień.

"Era jednodniowych turystów" – nazwał ich serwis "Na Mierzei", dziwiąc się, że "plaże i parkingi pełne, a noclegów...pod dostatkiem".

Stąd pełne plaże, a pensjonaty narzekają. I komentarze pod powyższym nagraniem: "3 noce w Niechorzu, dla dwóch osób z jedzeniem kosztowały nas 2200 bez paliwa. I to nie w jakichś luksusach. Dlatego ludzie wolą jechać na jeden dzień". Albo: "Domek dla 3 osób z psem 900 zł/doba, pobyt krótkoterminowy. To ja za tę cenę polecę do Budapesztu i na nocleg zostanie".

Czy nad morzem faktycznie jest taki trend?

Tak biedniejszy turysta oszczędza

– To wszystko prawda. W 100 procentach potwierdzam. Podpisuję się pod wszystkim, o czym pani mówi. Ludzi jest dużo mniej. A ci, co nie mają pieniędzy, targują się o każdą złotówkę. Chcą przyjechać na dzień albo dwa. Ja nam bardzo dużo zapytań o jeden nocleg – reaguje na to właściciel obiektu w Kątach Rybackich.

Słyszał nawet o takim przypadku, że gdy turyści nie mogli dogadać się z właścicielem co do ceny, zapytali, czy mogą spać w samochodzie, żeby było jeszcze taniej.

I obserwował lokale: – W restauracji dopiero w niedzielę widziałem więcej ludzi. Nie wiem, czy to przypadek, że była transmisja z igrzysk, bo wcześniej było puściutko.

Właścicielka pensjonatu z Władysławowa: – Potwierdzam. Ja też mam bardzo dużo zapytań o jeden nocleg. Biorą bardzo krótkie terminy, najlepiej weekendówki. Piątek, sobota, niedziela. Albo sobota, niedziela. To jest przykre. Szkoda ludzi. Bo każdy czeka na urlop i wypoczynek. A tu okazuje się, że ludzi nie stać nawet na 5 dni wczasów.

Ale czy jest aż tak drogo, że krążą legendy? Nie od dziś jest drogo, nie od dziś wszyscy narzekają, dlaczego Polacy w tym roku nie przyjeżdżają?

– Myślę, że ludzie nie mają pieniędzy. Może paliwo zdrożało. Bo u nas ceny nie poszły w górę. Mam wrażenie, że poszły w dół. Nikt nam nie mówi, że jest drogo. Jeśli zestaw obiadowy kosztuje 35 zł, to o czym mowa? Najłatwiej jest narzekać. Ceny są wszędzie wypisane – za zestaw i za wagę. Łatwo powiedzieć "paragon grozy" jak ktoś nie patrzy na to, co kupuje. Przecież jak widzę, że zestaw kosztuje 40 zł, to oceniam, czy mnie stać, czy nie i ewentualnie szukam dalej – odpowiada.

Mirosława Sosnowska obserwuje, że wszyscy są sfrustrowani.

– Sytuacja w tym roku nie jest ciekawa. Turystów nie ma. Wszędzie są napisy, że "wolne pokoje". Dużo starszych pensjonatów jest już na sprzedaż. Ludzie narzekają, że jest drogo i już teraz trzeba oszczędzać na przyszłe wakacje. Nawet goście z Czech sami gotowali posiłki od śniadania do kolacji. Wszystko robili sami. I widać, że wszyscy tak robią, bo jest drogo – mówi.

Ale także zaznacza: – Ceny za nocleg idą w dół. Pokój dwuosobowy za 260 zł to dziś jest za drogo. Musieliśmy schodzić z ceny do 200 zł, bo turysta wszystko wyczuwa. Widzi, że nie ma popytu, to właściciele będą obniżać ceny. Bo ci przy morzu mają turystów, ale im dalej, to wszystko stoi martwe – mówi.

Turysta jest roszczeniowy, luksus musi być

Ale to ten bardziej ekonomiczny turysta. Jedna strona medalu. Drugi wybiera all inclusive w polskich kurortach i inne hotele premium, które oprócz basenów i aquaparków oferują rodzinom milion innych atrakcji.

– Luksus musi być. Turysta jest teraz roszczeniowy. Ten biedniejszy też, bo porównuje małe pensjonaty do hoteli o wyższej klasie i zaniża oceny. A to pokój za mały, bo on chciałby mieć salon. A to łóżko niewygodne. Ludzie płacą mało, a chcą mieć jak w 5-gwiazdkowym hotelu. To nieuczciwe – mówi właścicielka z Łeby.

I druga rzecz – zagraniczne kurorty. "Nie przepłacaj za Bałtyk. W tych czterech krajach wakacje będą tańsze niż w Polsce" – pisaliśmy wiosną 2024.

"Okazuje się, że 3300 zł to wystarczający budżet, żeby spędzić wakacje w Albanii, która może być prawdziwym hitem tegorocznych wakacji. Ze względu na piękne i piaszczyste plaże, niektórzy nazywają ją "Malediwami Europy". Dla innych to po prostu tańsza alternatywa dla Chorwacji" – porównywała Klaudia Zawistowska.

Tak, nad morzem dobrze wiedzą, dokąd udali się Polacy.

– W tym roku osób dużo pojechało do Grecji, czy Chorwacji. Polacy są jeszcze nienasyceni all inclusive, idą z trendem mody. Jak się tym nasycą, wrócą do Polski. Ale czy nasze małe pensjonaty będą jeszcze miały rację bytu? Zobaczymy – mówi nasza rozmówczyni.

Zobaczymy. Wakacje są dopiero na półmetku. Może za tydzień, dwa, wszyscy będą się cieszyć z sezonu. Choć z drugiej strony wszyscy wiemy, że pod koniec sierpnia na ogół jest znacznie mniej turystów niż w lipcu.

Czytaj także: https://natemat.pl/559499,all-inclusive-w-polsce-co-obejmuje-w-polskich-hotelach-jakie-sa-ceny