Prekampania Nawrockiego to dla mnie szok: tu przypał, tam katastrofa. Aż żal mi się go zrobiło

Konrad Bagiński
28 listopada 2024, 14:59 • 1 minuta czytania
Przeżyłem już wiele kampanii, ale pierwszy raz widzę, żeby koledzy pana kandydata go nie promowali. Nie promują, bo muszą go bronić, a najmocniej przed nim samym. Początek prekampanii Karola Nawrockiego rozłazi się w szwach, jest kompletną amatorką. Aż dziw bierze, że wszystko organizuje ten sam PiS, który w obszarze autopromocji przez lata był po prostu świetny.
Start kampanii Karola Nawrockiego to kompletna katastrofa. Fot. Dominik Gajda/REPORTER

Przez lata widziałem wiele PiS-owskich konferencji i eventów. Tam (prawie) zawsze wszystko było dopięte na ostatni guzik, doskonale zsynchronizowane. Oficjele wiedzieli, co mają mówić, wszystko było pięknie dograne. Oni naprawdę zwracali uwagę na drobiazgi. Mocno inwestowali w PR.


A tu nagle wychodzi jakaś kompletna amatorka. Nie udawajmy, że Karol Nawrocki to jakiś kandydat obywatelski. Przecież namaścił go Jarosław Kaczyński, za kampanię będzie płacił PiS, a na spotkaniach pojawiają się lokalne struktury partii. No i już można odnieść wrażenie, że do promowania swojego kandydata się w ogóle nie przykładają.

Wiecie, że oni mu powiedzieli, że będzie kandydował na kilka godzin przed prezentacją? Kto normalny mówi gościowi, że będzie startował na prezydenta i wypycha go od razu na scenę? Może stąd ten brak kandydata tuż po jego ogłoszeniu...

Nie mówcie też, że w KO było tak samo. No nie, tam było dwóch silnych kandydatów, wytrawnych polityków. Wiedzieli, że wygra jeden z nich, obaj musieli być przygotowani na każdą ewentualność.

A Nawrocki to amator, nie można mówić mu: "Kandydujesz, za trzy godziny wychodzisz na scenę, weź coś powiedz". Trzeba było mu trzy dni wcześniej dać przemówienie, kazać nauczyć się na pamięć, przećwiczyć ze specjalistami.

Pierwsze starcie Nawrockiego z dziennikarzami też wypadło tragicznie. Przecież było pewne, że zostanie zasypany pytaniami trudnymi, agresywnymi, że ktoś będzie próbował go zagadać. No i jak zobaczył na horyzoncie Justynę Dobrosz-Oracz, to powinien był albo wiać, albo przywdziać zbroję. I przyjąć ją na udeptanej ziemi.

No i Nawrockiego w towarzystwie Marcina Horały wypuszczono na jakiś briefing z dziennikarzami. Po co w ogóle był ten briefing, skoro kandydat PiS nie miał absolutnie nic do powiedzenia?

To nie wygląda naturalnie

Wcześniej Nawrocki wrzucił na swoje media społecznościowe filmik, jak rano ćwiczy na siłowni. Jedni się zachwycali, jaki on sprawny, ale każdy, kto choć raz w życiu był na siłce, mówi: "Ale jak to w bluzie? Pierwszy raz widzę na siłowni gościa w pełnym dresie".

No racja, nikt normalny nie chodzi na siłownię w grubym dresie, on się momentalnie robi mokry od potu, ciężki, obciera skórę. Wielu polityków lansowało się na siłce, ale chyba jeszcze żaden w tak niepraktycznym stroju.

Słyszę, że Nawrocki dobrze przemawia. No przepraszam, nie sądzę. Kandydat PiS mówi piekielnie nudno, owijając w bawełnę. Czuję się jakbym słyszał księdza z ambony, mówiącego wszystko na okrętkę. Tam nie ma żadnego konkretu. A ja jestem nauczony, że jak się nie ma nic do powiedzenia, to lepiej siedzieć cicho. A odnoszę wrażenie, że Nawrocki cały czas kluczy, kombinuje, czuję podświadomie, że brak mu luzu, naturalności i spontaniczności.

Nawrocki stracił właśnie głosy na Śląsku

A już kompletny przypał wyszedł mu na Śląsku. Został na spotkaniu zapytany, czy podpisze ustawę o regionalizacji języka śląskiego, którą zawetował Duda. Co powinien odpowiedzieć dobry polityk? Że przyjrzy się sprawie, że to nie jest takie łatwe, że zasięgnie opinii ekspertów. A Nawrocki zaczął się uśmiechać, jego klakierzy zaczęli buczeć, a potem skandować: "Tu jest Polska, tu jest Polska". "Ludzie odpowiedzieli" – wypalił Nawrocki.

Rozumiecie? To jest policzek dla naprawdę wielu Ślązaków. Filmik z tego wydarzenia będzie dłuuuugo latał po śląskich forach i z pewnością nie przysporzy kandydatowi PiS poparcia w tym rejonie. Ja nie wiem, czy śląski formalnie powinien być językiem. Ale nikomu normalnemu nie zaszkodziłoby, gdyby go formalnie uznano. Śląsk to nie Katalonia, on się nie chce od Polski odrywać.

I te gesty...

Jeszcze jedna rzecz mi w Nawrockim kompletnie nie gra. Jego gestykulacja. Jak Tusk machnie palcem, to ministrowie nerwowo przełykają ślinę. Nawrocki macha rękami, jakby odganiał muchy, kompletnie bez związku z tym, co mówi i wygląda to dość śmiesznie. To się rozłazi w szwach.

Tu nic nie gra. Nawrocki mówi ze sceny, że żyje skromnie. Jasne, nikt mu nie broni. Ale z zarobkami na poziomie 12,5 tysiąca na rękę (ok. 17 800 zł brutto) wskakuje w grupę 5 proc. najlepiej zarabiających Polaków.

Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się, że będę odczuwał coś w rodzaju współczucia dla kandydata PiS. Ale jego partia już na starcie popsuła mu tyle rzeczy, że aż dziw, iż Nawrocki (od razu okrzyknięty "Nowogrodzkim") im nie zwiał. Normalnie w takim przypadku człowiek czym prędzej uciekłby do domu, zamknął wszystkie drzwi, wyłączył telefon i zajął się oglądaniem seriali.

Ale nie Nawrocki. Nie, on musi mieć tak samo "silną psychikę" jak Duda. Nawet jak robi coś źle, wbrew sobie albo czegoś nie umie, to i tak to próbuje robić. Żeby była jasność: on politykiem nie jest, ale od lat realizował polecenia partii-matki. Cały IPN był na skinienie Kaczyńskiego i jego świty. Nawrocki musiał sobie zdawać sprawę, w co wdeptuje.

Im dłużej na Nawrockiego patrzę, tym bardziej mam wrażenie, że oni go faktycznie wiosną wymienią. On się zużyje, przyjmie ciosy, zostanie sponiewierany, a na jego miejsce wjedzie na białym koniu któryś z polityków PiS z czystą kartą i wyjaśni sytuację na prawicy. Niemożliwe? Przed startem Nawrockiego uważałbym to za fikcję, teraz przyjmuję to za rozwiązanie możliwe.

I w sumie jak sobie pomyślę, że jednak świadomie Nawrocki jakąś decyzję podjął lub po prostu poddał się woli swojego politycznego idola, to mi jakoś współczucie mija.

Czytaj także: https://natemat.pl/578456,oto-haki-na-nawrockiego-i-trzaskowskiego-tym-sie-beda-atakowac