We Francji sąd skazał na 5 lat więzienia matkę-wegankę, której 11-miesięczne dziecko zmarło na skutek niedoboru witamin. W Atlancie w USA za zagłodzenie malucha wegańską dietą skazano dwójkę rodziców na dożywocie. Eksperci nie mają wątpliwości: przymuszanie dzieci do swoich diet albo stosowanie ich w ciąży może być tragiczne w skutkach.
11-miesięczny syn państwa Le Moaligou zmarł, bo zabrakło mu witamin A i B12 - niezbędnych do rozwoju dziecka. Francuski wymiar sprawiedliwości był dla rodziców bezlitosny: po długim procesie skazał oboje na 5 lat więzienia. Niedobory witamin wynikały bowiem z tego, że matka była weganką i nie odżywiała się prawidłowo. Joel i Sergine Le Moaligou przeszli na weganizm, bo w telewizji zobaczyli program o tym, jak traktuje się zwierzęta w rzeźniach.
Takich historii jest, niestety, więcej. W Atlancie w USA sąd najwyższy skazał parę weganów na dożywocie za zabicie swojego dziecka. Dieta, którą stosowali, po prostu zagłodziła dziecko na śmierć. Wielka Brytania, 2001 rok - rodzice skazani na więzienie za stosowanie wegańskiej diety na swojej 9-miesięcznej córce. Dziecko przyswajało głównie owoce, zmarło z niedożywienia.
Surowa afera w Holandii
W tym roku świat po raz drugi już zbulwersował przypadek Francis Kenter - Holenderki, która stosuje na swoich dzieciach dietę witariańską. Polega ona na jedzeniu tylko surowych produktów. Starszy syn pani Kenter zrezygnował z takiego trybu życia, ale młodszy Tom - dzisiaj 16-latek - wciąż jada głównie koktajle z surowych rzeczy.
Jego matka ma sprawę w sądzie o zaniedbanie, bo szkolny lekarz stwierdził, że Tom jest niedożywiony. Kenter zabrała go w efekcie ze szkoły i przez dwa ostatnie lata zmagała się z sądami i opieką społeczną. Na podstawie jej losów powstały dwa filmy dokumentalne, ostatni: "Rawer", wyszedł w marcu 2013.
Diety nie w ciąży?
W ostatnich miesiącach zresztą wszelkie diety: weganizm, frutarianizm, witarianizm, zdobywają coraz więcej zwolenników. Niestety, wielu rodziców, przekonanych o zbawiennym wpływie tych metod, stosuje je również podczas ciąży i wobec dzieci.
Dietetyk Ewa Ceborska-Scheiterbauer z poradni Food Diet nie ma wątpliwości: w ciąży najlepiej jest porzucić wszelkie takie trendy w jedzeniu. - Zdecydowanie jestem zwolenniczką unikania modnych diet w ciąży. Wegańskiej, fruktariańskiej i innych tego typu historii - mówi nam dietetyczka.
Wegańska ciąża
Jak podkreśla, w teorii dietę wegańską można w ciąży ułożyć tak, żeby dostarczać dziecku i organizmowi wszelkich niezbędnych witamin i minerałów. - Ale to tylko teoria. Tak naprawdę warzywa i owoce, i ogólnie wszystkie produkty, które dzisiaj jemy, nie są już tak wartościowe, jak kiedyś, przez chemię i sposoby uprawy. To powoduje, że trudno jest dobrze prowadzić dietę wegańską, a w ciąży to już ekstremalnie trudne - podkreśla Ewa Ceborska-Scheiterbauer.
Szczególnie witaminę B12 ciężko jest zastąpić, bo jest to witamina odzwierzęca: znajduje się w mięsach, rybach, jajach i nabiale. - Jeśli nie jemy tych produktów, to trzeba uzupełniać niedobory poprzez środki chemiczne, farmakologiczne - wskazuje dietetyczka.
Nasza rozmówczyni zaznacza jednak, że jeśli naprawdę chcemy w ciąży jeść po wegańsku, to należy się udać do fachowca, który nam w tym pomoże. Inaczej skutki mogą być opłakane. Nawet w przypadku wegetarianizmu powinniśmy konsultować się z dietetykiem czy lekarzem, bo może się okazać, że nieprawidłowo odżywiamy siebie i dziecko. - Gdybym ja była wegetarianką i była w ciąży, to na pewno każdego dnia zapisywałabym i przeliczała co zjadła, czy wszystko dostarczyłam dziecku. Naprawdę codziennie i sumiennie - podkreśla nasza rozmówczyni.
Wegetarianizm dla dzieci
Oczywiście, równie ważne, co dieta w ciąży, jest to, jak potem karmimy dziecko. Tutaj Ewa Ceborska-Schreiterbauer nie ma wątpliwości: weganizm nie jest dla najmłodszych. - U dzieci od roku do trzech lat produkty mleczne w diecie są niezbędne. Inaczej zabrakłoby mu wapnia niezbędnego do rozwoju - przestrzega dietetyczka.
- Dietę wegetariańską dałoby radę zrobić dla malucha, bilansując ją warzywami strączkowymi. Ale należy pamiętać, że dzieci mają małe brzuchy i gdybyśmy chcieli dostarczyć im w wegetariański sposób wszystkich składników odżywczych, to musiałyby jeść bardzo dużo objętościowo - zaznacza nasza rozmówczyni.
Również dzieci w wieku przedszkolnym mogą, przy odpowiednio zbilansowanej diecie, być wegetarianami. - Ale weganami już nie - przypomina dietetyczka.
Nie katuj malucha sałatą
Jeśli jednak jesteśmy zdeterminowani do tego, by dziecko poszło w nasze żywieniowe ślady, należy to robić bardzo umiejętnie. Jak mówi nasza blogerka Maia Sobczak, psycholog i dietetyczka, która wychowuje syna w duchu wegetarianizmu, przede wszystkim trzeba pamiętać o jednym: dziecko to nie jest nasza własność, a odrębna osoba. Nie można sądzić, że jeśli coś dziecku wpajamy, to będzie ono myśleć tak, jak my.
Sobczak przekonuje, że sposób, w jaki prowadzimy dietę z dziećmi, musi być przede wszystkim spójny. - Nie można mówić, że nie jemy zwierząt, a potem wcinać kotleta - podkreśla psycholog. W związku z tym rodzice powinni, najlepiej jeszcze przed urodzeniem dziecka, ustalić jaka będzie ta linia. Nie może być bowiem tak, że jeden rodzic pozwala jeść mięso, a drugi wmawia, że to niewłaściwe.
Rzeźnia nie dla przedszkolaka
Sobczak zaznacza też, że by nie indoktrynować dziecka swoją żywieniową ideologią. - Ja swojemu synowi wyjaśniłam, że nie jemy mięsa, bo bardzo lubimy zwierzęta. Ale nie kładę mu do głowy żadnych krwawych obrazów z rzeźni i tym podobnych rzeczy - zaznacza nasza rozmówczyni.
Warto też pamiętać, że dopóki maluch ma kontakt tylko z rodziną i jest mały, to może nie zauważać, że je coś innego niż inni. - Schody zaczynają się w przedszkolu. Tam dziecko spotyka się z rówieśnikami i w momencie posiłku zauważa, że reszta je coś innego. Zresztą, prędzej czy później dziecko zawsze odkryje, że inni jedzą inaczej i nie ma sensu robić z tego tematu tabu - dodaje nasza blogerka.
Czyli kiedy dziecko spyta nas, czemu inni jedzą mięso, a my nie, należy mu to po prostu wyjaśnić. Przy czym Maia Sobczak zaznacza, że jeśli dziecko będzie chciało spróbować czegoś innego, to należy mu na to pozwolić. - Ja swojemu synowi mięsa sama nie podam, ale i nie zabronię. Być może za kilka lat stwierdzę nawet, że lepiej żebym to ja kupiła mu kawałek dobrego, ekologicznego mięsa, niż żeby miał próbować czegoś niezdrowego - opowiada Sobczak.
Nie zmuszaj do warzyw
- W domu nie jemy też słodyczy. Ale Hugo chodzi na przykład na urodziny do kolegów i wie, że wtedy wolno mu zjeść lody, żelki i tak dalej. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której wszystkie maluchy siadają do stołu zjeść tort, a mój syn siedzi i nie je. To byłoby znęcanie się psychiczne nad dzieckiem - podkreśla psycholog.
Do diety - jakkolwiek uważamy ją za zdrową i zbawienną - nie należy więc przymuszać naszych dzieci. Bo jak wyjaśnia Maia Sobczak: - Jeśli będziemy zmuszać, to przyjdzie taki moment, w którym dziecko się zbuntuje i będzie wgryzało się w krwawe steki matce na złość. To zresztą działa tak we wszystkich sektorach wychowania.