
Sprzeciwiał się i nadal się sprzeciwia decyzji prokuratury o ekshumacjach ofiar katastrofy smoleńskiej. Paweł Deresz mówi naTemat, że jego stanowiska nie zmienia wczorajsza informacja o zamianie ciał. Prokuratura Krajowa przyznała wczoraj, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż w jednym z ekshumowanych grobów znajdowało się ciało innej ofiary katastrofy smoleńskiej.
Rodzina Piotra Nurowskiego była przeciwna jego ekshumacji. Prawo pozwala na to, by prokuratura nakazała ją nawet wbrew woli bliskich. Paweł Deresz, mąż Jolanty Szymanek-Deresz, od początku sprzeciwiał się ekshumacji ciała żony. W rozmowie z naTemat zapewnia, że wstępne wyniki sekcji Piotra Nurowskiego nie zmieniają jego poglądu. Nadal uważa, że po ponad 6 latach od tragedii smoleńskiej należy dać zmarłym i ich rodzinom spokój.
Pewnie dla niektórych ważne jest, które ciało leży w której trumnie. Dla mnie najważniejsze jest to, że moja żona pozostaje w moim sercu i w moich myślach.
Paweł Deresz przyznaje, że bliscy ofiar katastrofy smoleńskiej, również ci przeciwni ekshumacjom, zdają sobie sprawę, iż mogło dojść do pomyłek. Dla nich to było jasne od początku, bo już w Moskwie przekazywano rodzinom brutalną prawdę, jak wyglądało miejsce tragedii. – Mnie powiedziano wtedy, że niektóre ciała zeskrobywano z elementów kadłuba, z drzew. To lądowało do jednego worka. Prokuratura też musiała to wiedzieć i popełniła błąd, że nie dokonała wtedy pełnej identyfikacji – zaznacza Deresz.
Napisz do autora: tomasz.lawnicki@natemat.pl
