"Moja żona pozostaje w moim sercu i w myślach". Paweł Deresz nie zmienia zdania w sprawie smoleńskich ekshumacji
"Moja żona pozostaje w moim sercu i w myślach". Paweł Deresz nie zmienia zdania w sprawie smoleńskich ekshumacji Fot. Piotr Augustyniak / Agencja Gazeta

Sprzeciwiał się i nadal się sprzeciwia decyzji prokuratury o ekshumacjach ofiar katastrofy smoleńskiej. Paweł Deresz mówi naTemat, że jego stanowiska nie zmienia wczorajsza informacja o zamianie ciał. Prokuratura Krajowa przyznała wczoraj, że istnieje duże prawdopodobieństwo, iż w jednym z ekshumowanych grobów znajdowało się ciało innej ofiary katastrofy smoleńskiej.

REKLAMA
Według medialnych doniesień, chodzi o Piotra Nurowskiego, jednego z twórców telewizji Polsat, a później prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Śledczy tego nie potwierdzają. Wstrzymują się z informacją do czasu, aż będą znane wyniki badań DNA.
"Naszym kosztem naprawiają swoje swoje błędy"
Rodzina Piotra Nurowskiego była przeciwna jego ekshumacji. Prawo pozwala na to, by prokuratura nakazała ją nawet wbrew woli bliskich. Paweł Deresz, mąż Jolanty Szymanek-Deresz, od początku sprzeciwiał się ekshumacji ciała żony. W rozmowie z naTemat zapewnia, że wstępne wyniki sekcji Piotra Nurowskiego nie zmieniają jego poglądu. Nadal uważa, że po ponad 6 latach od tragedii smoleńskiej należy dać zmarłym i ich rodzinom spokój.
Paweł Deresz

Pewnie dla niektórych ważne jest, które ciało leży w której trumnie. Dla mnie najważniejsze jest to, że moja żona pozostaje w moim sercu i w moich myślach.

Zdaniem Pawła Deresza czas na badania ciał był tuż po katastrofie. – Prokuratura popełniła wielki błąd, że tego nie zrobiła albo od razu w Moskwie, albo później w Warszawie. Katastrofa miała miejsce 10 kwietnia, pogrzeb mojej żony odbył się dopiero 19 kwietnia. Był czas na to, aby przebadać i sprawdzić, kto się znajduje w jakiej trumnie. To prokuratura tego zaniedbała i teraz moim kosztem, kosztem mojej żony chce naprawiać swoje błędy – podkreśla.
Na to był czas 6 lat temu
Paweł Deresz przyznaje, że bliscy ofiar katastrofy smoleńskiej, również ci przeciwni ekshumacjom, zdają sobie sprawę, iż mogło dojść do pomyłek. Dla nich to było jasne od początku, bo już w Moskwie przekazywano rodzinom brutalną prawdę, jak wyglądało miejsce tragedii. – Mnie powiedziano wtedy, że niektóre ciała zeskrobywano z elementów kadłuba, z drzew. To lądowało do jednego worka. Prokuratura też musiała to wiedzieć i popełniła błąd, że nie dokonała wtedy pełnej identyfikacji – zaznacza Deresz.
Ekshumacjom sprzeciwia się duża grupa rodzin ofiar katastrofy smoleńskiej. Zadzwoniliśmy do kilku osób z pytaniem, czy wstępne wyniki w sprawie Piotra Nurowskiego zmieniają ich stanowisko. Niektórzy stwierdzili, że wciąż nie są w stanie rozmawiać o tragedii smoleńskiej, inni podkreślali, że na razie mamy do czynienia tylko z medialnymi doniesieniami. Pewność będzie, gdy będą wyniki badań genetycznych.
Dwa miesiące temu ponad 200 osób z rodzin 17 ofiar podpisało list otwarty, w którym ekshumacje nazwano "niezrozumiałym i niczym nieuzasadnionym przedsięwzięciem".
logo
Fot. list otwarty rodzin smoleńskich
Apele i składane do sądu zażalenia zdały się na nic - ekshumacje ruszyły. Badania zaczęły się od pary prezydenckiej, Marii i Lecha Kaczyńskich. Wstępne wyniki były takie, że upadły teorie o zamachu. Parę prezydencką ponownie uroczyście pochowano na Wawelu.
Potem ekshumowano kilka kolejnych ofiar, m.in. Tomasza Merty. Jego żona była niemal przekonana, że w grobie jej męża spoczywa kto inny. Na razie nie ma wyników jego ekshumacji. Według nieoficjalnych informacji Polskiej Agencji Prasowej, poza parą prezydencką żadna z ekshumowanych osób nie została jeszcze ponownie pochowana. Badania nadal trwają. Do końca roku prokuratura chce przeprowadzić 10 ekshumacji, a w sumie zamierza ekshumować 83 ciała (oprócz tych, którzy byli już ekshumowani i tych, których ciała zostały skremowane).

Napisz do autora: tomasz.lawnicki@natemat.pl