Wydawać by się mogło, że dla prawicy przypadki nie istnieją, a liczą się tylko "drugie dna". Redaktor Tomasz Sakiewicz ogłosił, że niezidentyfikowani sprawcy zaatakowali serwery Telewizji Republika, "bo stacja ogłosiła wcześniej bojkot TVN”. W głowach polityków, publicystów i ekspertów związanych z PiS spiskowe teorie lęgną się coraz częściej, a potem piętrowo ewoluują. Pojawia się pytanie, czy oni naprawdę wierzą w te wszystkie "spiski", czy tylko cynicznie je wykorzystują, by w prosty czarno-biały sposób tłumaczyć swoim wyborcom świat, manipulować nimi i utrzymywać elektorat w ciągłym wrzeniu?
Spiskowe wizje dziejów istnieją od zawsze. Ale polska prawica spiskowe myślenie metodycznie rozwija. Po 1989 roku różne "spiski" powracały falami intensywności. Pierwszy był chyba "spisek" w Magdalence, potem przy Okrągłym Stole, wreszcie słynna "nocna zmiana", czyli odwołanie gabinetu Jana Olszewskiego. Dalej były spiski związane z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi, szafą Lesiaka, archiwami Kiszczaka i inne.
"Komuniści i złodzieje"
Polskich patriotów gnębili i gnębią wciąż ubecy, komuniści, masoni, Żydzi, "Gazeta Wyborcza", Soros, Komisja Wenecka, imigranci, wegetarianie i lobby homoseksualne. Przeciwko PiS knują już nie tylko w Moskwie, ale również w Brukseli i Berlinie. Syndrom oblężonej twierdzy wśród wyborców partii rządzącej utrwalają politycy i propisowskie media.
Prof. Aleksander Smolar, politolog z Fundacji Batorego zgadza się, że nosi to znamiona manipulacji. – Spiskowe teorie pojawiają się na całym świecie i nie tylko na prawicy. Pojawiają się w sytuacjach poczucia zagrożenia, słabości, wtedy kiedy nie panuje się nad siłami, które kształtują rzeczywistość. Takie teorie bardzo silne są choćby w Ameryce Łacińskiej, czy w krajach arabskich. U nas jest to mieszanina różnych źródeł – mówi w rozmowie z naTemat prof. Smolar.
Dodaje, że istnieje na pewno poczucie zagrożenia w tej części Polski, która źle zniosła transformację. - Czuła się zagrożona przez świat, który jej się zawalił na głowę więc szukała tajemniczych sił które mogłyby być źródłem tego kataklizmu. Ale mamy też do czynienia ze zwykłą manipulacją. Gdy Kaczyński mówił o "puczu" trudno było przecież przypuszczać żeby on w to rzeczywiście wierzył. Pamiętajmy, że wtedy akurat prezydent i marszałek Sejmu pojechali sobie na urlopy – mówi.
Według niego, PiS posługuje się taką metodą manipulacji, "bo naturalni wyborcy tej partii, to często ludzie z niższym wykształceniem, zamieszkali na wsiach, albo w mniejszych miejscowościach". – Ten elektorat jest bardziej wrażliwy na takie interpretacje wtedy kiedy nie może sobie racjonalnie wytłumaczyć różnych zjawisk – podkreśla Smolar.
Od Smoleńska do "puczu"
Prawdziwy wysyp spisków na prawicy wystąpił oczywiście zaraz po katastrofie smoleńskiej i został politycznie "usankcjonowany" powszechną w pisowskim otoczeniu wiarą w spisek Putina i Tuska, który doprowadził do "zamachu", w którym "poległ" prezydent Lech Kaczyński wraz z małżonką oraz inne osoby, lecące na uroczystości w Katyniu.
Od tamtego czasu nie zmieniła się też znacząco główna "ekspozytura" spisku wymierzonego w PiS i Polskę, którego "scenariusz jest od dawna pisany w Moskwie". Zgodnie z pisowskim myśleniem za wszystkie sznurki pociąga oczywiście na Kremlu Władymir Putin, który ma "prowadzić z Polską nieustanną wojnę hybrydową". Macki Putina oplatają, oczywiście, Polskę poprzez "agenturę obecną na wszystkich szczeblach państwa”. Jej egzemplifikacją stał się mityczny już układ, ewentualnie ubekistan, czy szara sieć. Ale coraz częściej jako siedzibę spisku wymierzonego w Polskę wskazywana jest też Bruksela oraz zastępczo Berlin,"który sprzyja Tuskowi".
- Najpoważniejszym faktem, który jest interpretowany zgodnie ze schematem spisku jest oczywiście katastrofa smoleńska. Tutaj mieliśmy odniesienie do naturalnego rozumienia procesów historycznych przez polskie społeczeństwo, bo przecież do katastrofy doszło na ziemi rosyjskiej i to w związku z rocznicą katyńską. Dlatego ta katastrofa stała się mitem założycielskim obecnej władzy i utrwaliła podziały w polskim społeczeństwie – wskazuje prof. Smolar.
- Trudno mi powiedzieć co sobie myślą naprawdę pan Kaczyński i pan Macierewicz, na ile oni sami wierzą w zamach? Ale wielu czołowych polityków PiS powtarza przecież, że "nie wiemy jak było naprawdę, pozostaje wiele punktów niewyjaśnionych, więc hipoteza zamachu jest równie uprawnione jak inne". To są oczywiście elementy manipulacji. Kiedy Kaczyński cytował słynny wiersz Herberta "o zdradzonych o świcie" też sugerował coś więcej. Myślę jednak że wśród czołówki intelektualnej PiS ta hipoteza jest traktowana z pewnym przymrużeniem oka, albo jest to traktowane metaforycznie – ocenia.
Zdaniem Smolara, "elementy manipulacji są bardzo istotne, ale sama manipulacja by nie wystarczyła, musi być też podatny grunt w części społeczeństwa, żeby w zamach wierzyć".
W ostatnim czasie spiskowe myślenie wyraźnie przybrało w środowiskach związanych z PiS na sile. Daje się to zauważyć od momentu "zdemaskowania" przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego słynnego już "puczu", który opozycja miała przeprowadzić w Sejmie i pod nim aby odsunąć partię rządzącą od władzy. Mieliśmy więc "prowokatorów", "celowe” zagłuszanie sygnału TVP Info i "wstrzymanie ruchu powietrznego nad Polską”.
Już wtedy redaktor Tomasz Sakiewicz grzmiał na Twitterze: "To, co się dzieje, to początek ataku zielonych ludzików. Zaatakowano krytyczną infrastrukturę i Sejm”. Sugerował, że nie może dojechać na kontrdemonstrację pod Pałac Prezydencki, bo „ktoś opóźniał pociągi wiozące zwolenników PiS.”
„Zamach w Lubiczu”
Jakie są najnowsze spiski rodem z PiS? Wyobraźnia polityków i publicystów prawicy zaczęła mocno pracować po karambolu kolumny rządowych samochodów z udziałem szefa MON Antoniego Macierewicza, najwyższego kapłana religii smoleńskiej, o którym mec. Roman Giertych mówi, że "będzie pobierał kiedyś emeryturę w rublach”.
Wyznawcy PiS oczywiście dopatrzyli się tam od razu spisku, a dziennikarze związani z prawicą nie wyprowadzali ich z błędu. Wprost przeciwnie niektórzy utrwalali wręcz wyborców prawicy w spiskowym przekonaniu. "To mógł być zamach" – ogłosił prof Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta Dudy, tłumacząc, dlaczego Macierewicz nie musiał pomagać rannym w karambolu. Podobnie było po pęknięciu opony w limuzynie prezydenta Dudy. Wtedy Michał Karnowski z tygodnika "wSieci" napisał, że "należy przyjąć, że próbowano zabić prezydenta".
Jedna z ostatnich spiskowych teorii rozpowszechniana w PiS ma związek z sondażami wyborczymi. Sam prezes Jarosław Kaczyński, znany raczej z insynuacyjnego myślenia niż spiskowego – w tygodniku "Do Rzeczy” zasugerował, że oficjalne sondaże kłamią. – Z reguły tak się dziwnie składa, że sondaże niepublikowane są dla nas o wiele lepsze niż te, które pojawiają się w mediach. W badaniu GfK mieliśmy 51,3 proc. – zdradził prezes partii rządzącej. O tym, że nie ma mowy o żadnym spisku pisaliśmy tutaj.
Prof. Zybertowicz i dr Targalski
Poza Antonim Macierewiczem, szefem MON, który spiskowe myślenie, jak się wydaje, opanował do perfekcji, najważniejszymi ekspertami od tropienia spisków związanymi z PiS są prof. Andrzej Zybertowicz i dr Jerzy Targalski. Ten pierwszy, poza tym że dopuszczał możliwość "zamachu w Lubiczu” zasłynął jeszcze niedawno tym, że "wskrzesił" biznesmena Jana Kulczyka.
Pytany w radiowej rozmowie o "wewnętrzne stabilizatory układu oligarchicznego", stwierdził, że "oligarcha Number One nie tak dawno zmarł, albo raczej, być może, żyje sobie gdzieś na Bali, pod innym nazwiskiem, w każdym razie…" Potem próbował obrócić swoje słowa w żart, ale prawie nikt mu nie uwierzył.
Swoje oryginalne zdanie Zybertowicz ma też choćby na temat KOD. "Nie robi się w ramach wojny hybrydowej rzeczy niedopuszczalnych. Nie zabija się ludzi, nie zatruwa się wody w wodociągach. Ale można zatruwać umysły. Obserwując marsz KOD w ubiegłą sobotę, niezależnie od intencji uczestników, zastanawiam się, czy to nie jest posunięcie w wojnie hybrydowej" - perorował nie tak dawno.
Jako wielki tropiciel spisków poucza też innych. "Jeśli Ryszard Petru zna się na jakichś spiskach, to są to spiski wielkiej finansjery" – stwierdził w jednym z wywiadów. Ale kwintesencją jego myślenia są słowa, które wypowiedział po przedstawieniu przez IPN ekspertyz grafologicznych dotyczących Lecha Wałęsy. – Trzech pierwszych prezydentów to TW Wolski, TW Bolek i TW Alek – ogłosił.
Prof Zybertowiczowi wtóruje dzielnie dr Jerzy Targalski, historyk i politolog, współautor książki "Resortowe dzieci”. Zasłynął tropieniem "ubekistanu" w TVP po tym jak prezes z nadania PiS Jacek Kurski odsunął od kierowania publicystyką w TVP Info Michała Rachonia. Gdy przed szczytem NATO w Warszawie doszło do kilku fałszywych powiadomień o bombach komentował na gorąco: "Akcja Targowicy na ulicach nie wypaliła. Odwołano się do innych metod”.
"Przypadek? Nie sądzę"
Dr Targalski siedlisko spisku wymierzonego w Polskę widzi w Niemczech. "W czasach wojen hybrydowych media odgrywają kluczową rolę. Dlatego społeczeństwo i rząd powinny oprzeć na nich swoją strategię w wojnie prewencyjnej, którą wypowiedziały nam Niemcy, posługując się dwoma instrumentami propagandowymi : Unią Europejską i duchowymi volksdeustschami…" – tłumaczył w ubiegłym roku w portalu Stefczyk info.
Co myśleć o takich wypowiedziach? – W PiS są różne stopnie zaangażowania i radykalizmu w opisie rzeczywistości – odpowiada prof. Smolar
W czasach postprawdy, w których zalewani jesteśmy fejkowymi newsami i w których często trudno odróżnić informacje prawdziwe od fałszywych – spiskowe myślenie w PiS wygrywa z rozumem. Przypadek?