
Gdy uwaga większości kamer skupiona była na Krakowskim Przedmieściu w małej wsi na Podlasiu doszło do wydarzenia, które znaczenie trudno przecenić. Polski Kościół przeprosił za dokonany polskimi rękoma pogrom Żydów w Jedwabnem. Nie wszystkim się to spodobało. Jacek Międlar kipiał nienawiścią. "Żydowskie sługusy" – to najłagodniejsze określenie jakiego użył. Słowa tego byłego księdza jeszcze dobitniej pokazują, że 10 lipca było widać dwa oblicza polskiego Kościoła. Tego wznoszącego modły na Karkowskim Przedmieściu i tego przepraszającego i wzywającego do szacunku w Jedwabnem Do którego Ty należysz?
Pomnik zamordowanych w Jedwabnym jest niewielki. Stoi w miejscu, gdzie polscy katolicy spalili 300 polskich żydów. – Kościół w Polsce opłakuje wszelkie akty przemocy i antysemityzmu. Za ból – jaki sprawili katolicy braciom i siostrom narodu żydowskiego – przepraszamy – powiedział w tym miejscu bp Rafał Markowski w imieniu Konferencji Episkopatu Polski powiedział 10 lipca.
Tymczasem słowa biskupa Markowskiego w Jedwabnym nie wszystkim się spodobały. Idol polskiej skrajnej prawicy Jacek Międlar dał upust swojej nienawiści. Nieprawdopodobne, że jeszcze niedawno był księdzem i odprawiał msze. Teraz swoją frustrację wylał nie na ambonie, a na Twitterze. Dla niego gest Episkopatu to hańba i zdrada. Jednocześnie Międlar sugeruje, że wśród duchownych zasiadają "potomkowie Hitlera".
Woźnica, Michał Kuropatwa, za czasów okupacji sowieckiej ukrywał polskiego oficera. I wyciągnięto go z tłumu już pod samą stodołą oświadczając, że w nagrodę za ten czyn darują mu życie. Kuropatwa odmówił, i wybrał wspólną śmierć ze wszystkimi Żydami.
Rocznica mordu w Jedwabnem zbiegła się obchodami 87. miesięcznicy smoleńskiej. 10 lipca można było zobaczyć dwa polskie Kościoły. Dlatego niektórych nie przekonuje deklaracja w Jedwabnem.
