
Od samego czytania opisów z wystąpienia Rzecznika Praw Obywatelskich aż się robi niedobrze. "Materace i poduszki są przesiąknięte różnymi wydzielinami biologicznymi. Wielokrotnie zdarza się, że zatrzymani onanizują się, posiadają rany i inne obrażenia, są zarażeni różnymi bakteriami i wirusami takimi jak HIV, żółtaczka i inne, często są też zawszeni" – czytamy w piśmie do Komendanta Głównego. Te materace i poduszki nigdy nie są prane, bo podobno nieoficjalny zakaz wydał w tej sprawie komendant miejski, bo po co zatrzymanym "robić dobrze"? Ten obraz dotyczy Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku. Rzecznik podlaskiej policji zaprzecza jednak temu, co znalazło się w piśmie RPO i zapewnia, że opisane materace i poduszki już zostały wyrzucone.
Tak, bez wątpienia najczęściej nikt nie trafia tam bez przyczyny, ale nawet jeśli tak jest – to jakim prawem mają one przebywać w tak strasznych warunkach?! Poza tym chyba nikt też nie ma wątpliwości, że skoro zdarzają się omyłkowe skazania osób, to omyłkowe zatrzymania mają miejsce o wiele częściej. Proszę sobie spróbować wyobrazić: jak się czujecie trafiając w takie miejsce...
"Wydając materace i poduszki osadzonym funkcjonariusze ostrzegają, że nie były one prane".
"Materace i poduszki są przesiąknięte różnymi wydzielinami biologicznymi. Wielokrotnie zdarza się, że zatrzymani onanizują się, posiadają rany i inne obrażenia, są zarażeni różnymi bakteriami i wirusami takimi jak HIV, żółtaczka i inne, często są też zawszeni."
"Na materacach i poduszkach widoczne były liczne zabrudzenia. Funkcjonariusze wielokrotnie sygnalizowali swoim przełożonym konieczność wymiany wyeksploatowanych materaców, a także potrzebę wyprania poduszek (ok. 50 zł za sztukę) – jednak bez rezultatu".
"Częste braki dotyczą poszewek na poduszki i prześcieradła, które zdawane są do tygodniowego prania. Policjanci nie posiadają wówczas na stanie czystej pościeli więc nie jest wydawana w ogóle".
Tyle że to nie tylko "robienie dobrze" zatrzymanym – to także troska o zdrowie samych policjantów, którzy te zawszone i przesiąknięte wymiocinami czy spermą materace muszą wydawać. To jasne, że taki bezpośredni kontakt stanowi dla nich zagrożenie, ale z opisu RPO nie wygląda na to, aby w Komendzie ktoś się tym przejmował.
Rzecznik podlaskiej policji nadkomisarz Tomasz Krupa w rozmowie z naTemat podkreśla, że do komendy żadne wystąpienie Rzecznika Praw Obywatelskich jak dotąd nie wpłynęło. O sprawie dowiedział się od dziennikarzy i sprawdził w Komendzie Miejskiej, jak faktycznie wygląda sytuacja. – To nieprawda, nie istnieje żaden ani formalny, ani nieformalny zakaz prania materaców i poduszek w PdOZ – zapewnia. Dowodem na to, że ubrania i pościel z PdOZ są regularnie prane jest to, iż podlaska komenda ma podpisaną umowę na wykonywanie usług pralniczych. Jest jednak jedno "ale" – umowa ta nie obejmuje usługi prania... właśnie materaców i poduszek.
Fakt, że umowa nie obejmuje poduszek i materacy, nie oznacza, że one nie są prane. To jest czynność zlecana poza tą umową, ona jest wykonywana. Dzieje się to w zależności od potrzeb. Absolutnie żaden zakaz prania poduszek i materacy nie istnieje.
– Wszelkie prośby dotyczące zakupu koniecznego sprzętu, jakie były kierowane z Komendy Miejskiej, zostały zrealizowane – zapewnia rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku. Rzecznik podlaskiej komendy zaprzecza też innym informacjom zawartym w piśmie sporządzonym po jesiennej wizycie przedstawiciela RPO. Jego zdaniem nieprawdą jest to, że policjanci zmuszeni byli kupować dla zatrzymanych klapki na bazarze, że musieli z domu przynosić własne fotele czy też środki czystości. – Fotele i krzesła obrotowe akurat wymieniane były w komendzie miejskiej parę miesięcy wcześniej, więc zdecydowanie nie było potrzeby przynoszenia z domu własnego sprzętu. To absolutna bzdura – zapewnia nadkomisarz Krupa.
My nie słyszeliśmy od takich sytuacjach, żeby któryś z policjantów musiał kupować coś do PdOZ z własnych środków. Dziwią nas te informacje. Wszelkie środki czystości zapewniane są zarówno pracującym tam funkcjonariuszom, jak i personelowi sprzątającemu. PdOZ podlega kontroli zarówno Inspekcji Sanitarnej, jak i sędziego penitencjarnego. Nikt nie zgłaszał, że w PdOZ brakuje środków czystości. Nikt nikomu nie zabroni przynosić do pracy mydła o takim zapachu, jaki mu pasuje. Natomiast na pewno nie jest tak, że policjant musi przynosić, bo inaczej nie będzie miał.
W starych komisariatach, pomimo przeprowadzonych prac remontowych, warunki, w jakich przebywają osoby zatrzymane, często nie spełniają odpowiednich norm. Podczas inspekcji w policyjnych Pomieszczeniach dla Osób Zatrzymanych spotykamy się z sytuacjami, gdy stan wyposażenia jest zły, ale raczej są to wyjątki. Zazwyczaj ten sprzęt jest w całkiem dobrym stanie. Owszem, widujemy czasem jakieś wyeksploatowane poduszki czy podartą odzież, ale są to jednostkowe przypadki.
Z sytuacjami takimi, jak opisane kupowanie klapków przez funkcjonariuszy dla osób zatrzymanych Rafał Kulas nie spotkał się w żadnej innej komendzie. Przyznaje jednak, że policjanci rzadko skarżą się na warunki, w jakich przyszło im służyć. I to nie dlatego, że są to warunki idealne. – Ciężko jest uzyskać od policjantów jakieś szczegóły. Taka jest specyfika tej służby – tłumaczy przedstawiciel KMPT.
Zdarza się, że w jakimś regionie nie ma w ogóle żadnej Izby Wytrzeźwień. Wtedy policja musi przejąć całą opiekę nad osobami nietrzeźwymi. I robi to, nie mając żadnego gabinetu lekarskiego czy wykształcenia medycznego. Bywa też tak, że nawet gdy Izba Wytrzeźwień istnieje, to odsyła policji te osoby nietrzeźwe, które nie są zameldowane na terenie danej gminy.
Komenda Miejska Policji w Białymstoku i tak w sumie ma sporo szczęścia – tu Izby Wytrzeźwień nie zlikwidowano, działa ona niezmiennie. Na pewno jednak nie zawsze jest w stanie - nazwijmy to - sprostać potrzebom. – Pomieszczenia dla Osób Zatrzymanych w Komendzie Miejskiej obsługują obszar Białegostoku i całego powiatu, w sumie prawie pół miliona mieszkańców. Trafiają tu nie tylko osoby zatrzymane do celów procesowych. Są takie dni w roku, kiedy tych nietrzeźwych jest wielu. Statystycznie każdego dnia w PdOZ przebywa kilkanaście osób – wylicza nadkomisarz Tomasz Krupa, przyznając, że czasem mogło zdarzyć się to, o czym pisze RPO, iż dla jakiegoś zatrzymanego nie wystarczyło pościeli.
Takich sygnałów o nieprawidłowościach w policyjnych szeregach na światło dzienne wypływa raczej niewiele. Funkcjonariusze bardzo często obawiają się konsekwencji ujawnienia tego, co dzieje się na komisariatach.
KMPT z uwagi na ograniczone możliwości kadrowe nie jest w stanie regularnie wizytować wszystkich PdOZ na terenie kraju i ujawniać takie nieprawidłowości. Z tego też względu bardzo ważne jest wdrożenie innych mechanizmów, które mogą zminimalizować ryzyko złego traktowania zatrzymanych. Ważną rolę odgrywa instytucja tzw. sygnalisty, czyli osoby (funkcjonariusza, pracownika cywilnego), która zaalarmuje odpowiednie instytucje o nieprawidłowościach. Aktualnie przepisy nie chronią takich osób.
