Partia rządząca ogłosiła, że zastosuje się do postanowienia Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu, choć jeszcze niedawno nie było to takie pewne. PiS odcięło się też od organizowanego przez nacjonalistów Marszu Niepodległości, a nieobecność Macierewicza w mediach podejrzanie się wydłuża.
Wiceszef PiS Adam Lipiński zalecił swojej partii kolejny kurs do centrum i to na łamach "Gazety Wyborczej". A więc wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że choć jeszcze nie zakończyły się wybory samorządowe, to już ruszyła kampania do Europarlamentu.
Czeka nas więc powtórka z operacji "Morawiecki na premiera”, choć ten ostatni marsz do centrum i otwieranie się na Brukselę nie powiodły się przez narodowo-katolicką i agresywną retorykę samego szefa rządu. Zresztą nadal występuje w roli tego złego policjanta wobec UE.
To już kolejny taki zwrot
Czy kolejny fortel z ugrzecznionym i umiarkowanym PiS ma szanse na powodzenie? Nie wiadomo, ale PiS zdaje sobie sprawę, że Eurowybory to dla niego najtrudniejsza kampania, bo frekwencja jest dużo niższa niż w wyborach samorządowych czy parlamentarnych. No i głosują głównie duże miasta. A w tych, jak wiadomo, PiS poniosło ostatnio wyraźną porażkę z opozycją.
Posłanka PO Joanna Kluzik-Rostkowska, która uosabiała niegdyś zwrot PiS do centrum podkreśla, że to co zapewne będziemy obserwować, to już kolejny taki manewr, ale nie wróży mu powodzenia.
– Osiem lat temu PiS miał swoją frakcję centrową i jak mówił sam prezes Kaczyński ja byłam tym najbardziej wysuniętym w stronę centrum przyczółkiem, ale w tej partii byli wtedy Marek Migalski, Paweł Zalewski, Aleksandra Natalii-Świat, Grażyna Gęsicka, Zbigniew Religa, Paweł Kowal, Paweł Poncyljusz. Jeśli jest w partii grupa ludzi autentycznych w swojej centrowości, to przyjęcie kursu na centrum również jest autentyczne – mówi w rozmowie z naTemat Kluzik-Rostkowska.
Przypomina, że przed wyborami w 2015 roku PiS znowu otworzyło się na centrum. – Wtedy PiS sięgnęło po osoby mało znane, czyli po Beatę Szydło i Andrzeja Dudę, ale okazało się później, że to wcale nie są umiarkowani politycy. Oni zostali tylko ubrani w takie maski – podkreśla.
Według posłanki PO, w tej chwili PiS nie ma już zasobów, by otworzyć się na centrum. – Oni zagospodarowali prawą stronę więc muszą iść w stronę centrum, ale mało kto będzie wierzył w taką przemianę – tłumaczy. – Zresztą wchodzenie kolejny raz do tej samej rzeki będzie parodią – przewiduje.
"Prawdziwy PiS wróci po wyborach"
Jedno jest pewne, jak napisał na Twitterze Samuel Pereira, szef portalu TVP Info "prawdziwy PiS wróci po wyborach 2019, najpóźniej 2020”. A więc obecny to ściema. W każdym razie w ostatnich decyzjach i retoryce PiS widać znamiona kolejnej zmiany politycznego kursu i gładzenia kantów.
Niektórzy obserwatorzy, w tym sam szef TSUE Koen Lonaerts, ostrzegali, że płynące (w kampanii samorządowej) z obozu PiS wypowiedzi na temat możliwego nie zastosowania się do postanowień Trybunału w Luksemburgu oraz decyzja ministra Ziobry związana z wysłaniem wniosku w sprawie traktatu UE do kierowanego przez Julię Przyłębską TK mogłyby wskazywać, że dla Polski prawo unijne nie jest już nadrzędne i że to droga do wyjścia Polski z UE.
Krajowa Rada Sądownictwa ogłosiła jednak ostatnio, że zastosuje się do orzeczenia TSUE, które ma zapaść szybciej niż się tego spodziewano, a szef MSZ Jacek Czaputowicz wyszedł nawet przed szereg i powiedział, że wniosek Ziobry do TK ws. traktatu UE jest bezzasadny. Choć szybko został w PiS przywołany do porządku, może to być element politycznej gry z UE.
– Wielu mieszkańców dużych miast zostało okłamanych, zostało zmanipulowanych i w centrum tej manipulacji jest jedno twierdzenie, że PiS przygotowuje Polexit – dodał prezes.
Były premier podkreślił, że rządzący będą cierpliwie przekonywać, że PiS jest partią proeuropejską, która jest cierpliwa i będzie do tego przekonywać europejskich partnerów. – W centrum manipulacji w czasie kampanii jest jedno twierdzenie - że PiS przygotowuje Polexit. Jest to kłamstwo, kłamstwo i jeszcze raz kłamstwo – podkreślił Kaczyński. A ostatnio w Chełmie nawoływał nawet... do politycznej zgody narodowej.
Pytany, czy po wyborach samorządowych, które pokazały że PiS ma w przyszłości z kim przegrać będzie teraz próba powrotu do wersji PiS light, odparł:
– Rozumiem, że pani zadaje pytanie, czy powinniśmy się bardziej do centrum przesunąć. Te wyniki wyborcze pokazują, że jeśli chcemy zdobyć znacznie większe poparcie, niż mieliśmy, to musimy to zrobić. To jest oczywiste. Zresztą jest to bliskie mojej kondycji intelektualnej i psychicznej. Ja byłem prezesem Centrum Demokratycznego i Porozumienia Centrum. Więc chciałbym, żebyśmy się przesuwali do tego, co kiedyś nazywano centroprawicą. Teraz to jest mniej powszechne nazewnictwo.
Lipiński tłumaczył, że "w konflikt z Unią myśmy zostali wciągnięci trochę na siłę”. – To był bardzo wygodny kierunek ataku na Prawo i Sprawiedliwość, jak pani sobie zdaje sprawę. Szczególnie chodziło o elektorat dużych miast, czyli odbudowanie tego, co się nazywa "szklanym sufitem”. Okazuje się, że mamy ten „szklany sufit” z tego względu, że bardzo dużo elektoratu negatywnego ujawniło się w dużych miastach, m.in. z powodu tego, że nas atakowano, że my chcemy wychodzić z Unii, co jest kompletnym bezsensem – wyłożył kawę na ławę Lipiński.
Skrytykował też mocno populistyczny spot swojej partii straszący uchodźcami i wyemitowany na koniec kampanii samorządowej, zdystansował się od pogłosek by PiS szykowało rozprawę z niezależnymi mediami i zaprzeczył by w tej kadencji PiS chciał wskrzesić temat aborcji.
Łatwiej zresztą nazwiska tych znanych z PiS, którzy chcą się dostać do Europarlamentu wymienić niż tych, którzy chcą zostać w Polsce. O start zabiegają podobno Anna Zalewska, Beata Kempa, Beata Mazurek, Marek Kuchciński, Ryszard Terlecki, Zbigniew Ziobro, Adam Bielan, Witold Waszczykowski, Jan Dziedziczak, Krzysztof Jurgiel.
W Eurowyborach głosują duże miasta
PiS wie że musi wystawić rozpoznawalne nazwiska, żeby powalczyć z opozycją o wielkomiejski elektorat, który najchętniej głosuje w tych wyborach.
Cztery lata temu frekwencja w wyborach do PE w Polsce w wyniosła tylko 23,82 proc., co oznacza to, że do urn nie poszedł nawet co piąty uprawniony do głosowania. Frekwencja w całej UE wyniosła 43,09 proc.
Przypomnijmy, że w 2014 wybory do PE roku wygrała Platforma Obywatelska - 32,13 proc. (19 mandatów) przed PiS - 31,78 proc. (19 mandatów, ale startował podzielony). Kolejne pozycje zdobyły Sojusz Lewicy Demokratycznej - Unia Pracy - 9,44 proc. (5 mandatów), Nowa Prawica – Janusza Korwin-Mikke - 7,15 proc. (4 mandaty), Polskie Stronnictwo Ludowe - 6,80% (4 mandaty).
Do PE kadencji 2014-2019 nie weszły m.in. Solidarna Polska Zbigniewa Ziobro - 3,98 proc. i Polska Razem Jarosława Gowina - 3,16 proc.