Minister Sprawiedliwości i Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro osobiście przejął nadzór nad śledztwem dotyczącym afery w KNF i przekazał je do zbadania prokuraturze w Katowicach. Powszechnie wiadomo, że akurat ta prokuratura to matecznik Ziobry, on sam robił w niej swoją aplikację. Opozycja alarmuje, że "Ziobro oddał wyjaśnianie afery kolegom, by zamietli ją pod dywan".
Zresztą dotychczasowe badanie tej sprawy zakrawa na kpinę. Wiadomo, że minister Ziobro nie poinformował od razu szefa rządu o aferze w KNF, za to "pogroził publicznie palcem" Leszkowi Czarneckiemu, biznesmenowi, który ją ujawnił i zgłosił śledczym. Nawet jeśli nie znamy całego tła propozycji korupcyjnej to sekwencja zdarzeń szokuje.
"Sprawa jest zamknięta"
Zdymisjonowany szef KNF Marek Chrzanowski jak gdyby nigdy nic przyszedł do swojego biura zanim przeszukało je CBA i nikt go nie zatrzymał, choć istniało zagrożenie mataczenia. PiS nie zgadza się na powołanie komisji śledczej, a minister Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera Morawieckiego ogłosił, że "od strony formalno-prawnej sprawa jest zamknięta”.
Na dodatek Prokurator Generalny, który osobiście przejął nadzór nad śledztwem, przekazał je do prokuratury w Katowicach, czyli do swojego matecznika. Symptomatyczne jest też to, że premier Morawiecki, który bezpośrednio nadzorował KNF, unika zabierania głosu na temat afery. Dużo mówi za to minister-prokurator Ziobro, który z szefem rządu jest w politycznym konflikcie.
– To jest chichot historii. PO mówi, że państwo w przypadku afery KNF nie działa, podczas gdy państwo działa w sposób wzorcowy. Może kiedyś przyjdzie czas na zweryfikowanie naszych działań przez komisję śledczą. Dziś nie ma do tego powodu, bo prokuratura i służby specjalne działają wzorcowo – stwierdził w programie "Gość Wiadomości” w TVP1 Ziobro.
Przyznał wprawdzie, że w tej sprawie jest wiele niejasności, ale niczym mantrę powtarzał, że "państwo bardzo szybko działa", że "państwo nie jest teoretyczne”. I chyba to osobiste zaangażowanie Ziobry i parasol nad śledztwem najbardziej niepokoi opozycję.
"Apelujmy do ministra Ziobry, żeby nie obejmował osobistym nadzorem śledztwa w sprawie #aferaKNF, bo skończy się jak ze śledztwem po wypadku premier Szydło (trzykrotne przenoszenie po prokuraturach) i w aferze PCK (rezygnacja prokuratora). Ten "osobisty nadzór" to partyjna kontrola – napisał na Twitterze Tomasz Siemoniak, były szef MON.
"Jest ogromnie ważne, by opinia publiczna śledziła, który prokurator będzie prowadził sprawę. Prokuratura katowicka akurat nie może szczycić się bezstronnością” – komentował z kolei Leszek Balcerowicz.
Matecznik Ziobry
Skąd to zaniepokojenie? Prok. Zbigniew Parchimowicz, szef Stowarzyszenia Prokuratorów "Lex super omnia” przypomina w rozmowie z naTemat, że katowicka prokuratura zasłynęła już za pierwszych rządów PiS z tego, że przekazywano tam sprawy mające charakter polityczny, albo o takim kontekście.
– One były tam bardzo długo prowadzone niezależnie od tego, czy dawały efekty, czy nie. Prokuratorzy nie byli skłonni tych spraw umarzać, czy kończyć w inny sposób – tłumaczy Parchimowicz.
Według niego, to co się będzie działo dalej z aferą KNF w dużym stopniu zależeć będzie od twardości kręgosłupów ludzi, którzy pracują obecnie w katowickiej prokuraturze. Parchimowicz przypomina jednak, że prawie wszyscy zastępcy Ziobry wywodzą się z prokuratury w Katowicach – a więc prokurator krajowy Bogdan Święczkowski, Krzysztof Sierak, Marek Pasionek czy Robert Hernand.
To na Śląsku w marcu 2008 zawiązywało się też związane z Ziobrą Stowarzyszenie Prokuratorów "Ad Vocem”, na którego czele stała Małgorzata Bednarek. To ona tworzyła śląski wydział zamiejscowy Prokuratury Krajowej, do którego teraz trafiła sprawa szefa KNF-u. Prokurator Bednarek była pierwszą osobą rekomendowaną przez upolitycznioną KRS do nowej Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.
– Członkami "Ad Vocem” są też wszyscy prokuratorzy, których nazwiska wymieniłem. A pan Święczkowski należał do jego założycieli – tłumaczy Parchimowicz.
Szef "Lex Super Omnia” zwraca uwagę, że ze względów logistycznych śledztwo w sprawie afery w KNF powinno być prowadzone w Warszawie. – Funkcjonariusze służb i warszawscy prokuratorzy mają najbliżej miejsca zdarzenia, mają w najbliższym otoczeniu ludzi, którzy brali w tym zdarzeniu udział, ewentualnie innych świadków. Przekazanie sprawy do Katowic powoduje, że pojawią się trudności związane z wzywaniem świadków, ich przesłuchiwaniem itd. – wskazuje.
Rozmówcę naTemat, niepokoi też fakt, że Prokurator Generalny w swoim oświadczeniu na temat KNF przekazał informacje, które mogą być traktowane jako podważanie wiarygodności Leszka Czarneckiego, "szczególnie go mówił o śledztwach dotyczących grupy Getin”.
Osobisty nadzór nad śledztwem
– Cały kłopot z osobistym nadzorem Prokuratora Generalnego nad śledztwem polega na tym, że na niektóre decyzje prokuratora w postępowaniu służy zażalenie do prokuratora nadrzędnego. Dla prokuratora oddziału zamiejscowego Prokuratury Krajowej w Katowicach prokuratorem nadrzędnym jest Zbigniew Ziobro – tłumaczy Parchimowicz.
– Jeżeli Prokurator Generalny ma wpływ na przebieg śledztwa, to tych zażaleń nie może jednak rozpoznawać, bo wyłączają go z tego wewnętrzne przepisy prokuratury. Nie wiadomo więc kto takie ewentualne zażalenia mógłby rozpoznawać – zastanawia się.
Ziobro poinformował, że wstępna kwalifikacja prawna śledztwa, które trafiło do Katowic i które osobiście nadzoruje dotyczy przekroczenia przez funkcjonariusza publicznego uprawnień celem osiągnięcia korzyści majątkowej przez osobę trzecią.
Odwołany szef KNF Marek Chrzanowski oświadczył, że podjął "kroki prawne w związku z fałszywymi oskarżeniami naruszającymi moje dobre imię i godzącymi w zaufanie publiczne dla kierowanego przeze mnie Urzędu".
Z kolei pełnomocnik Leszka Czarneckiego mec. Roman Giertych złożył zawiadomienie do prokuratury ws. złożenia oferty korupcyjnej i dowody w postaci dyktafonów.
Przypomnijmy, że to prokuratura w Katowicach zajmowała się m.in. głośną sprawą samobójstwa Barbary Blidy, b. posłanki SLD ze Śląska. Na kanwie tamtych wydarzeń powstał film "Wszystkie ręce umyte”, w którym zwrócono uwagę na polityczną rolę Ziobry i jego podwładnych w całej sprawie.
Jak przypomniała "Gazeta Wyborcza” katowiccy śledczy przedstawili też zarzuty Cezaremu Grabarczykowi, posłowi PO podejrzanemu o poświadczenie nieprawdy w dokumentach podczas ubiegania się o pozwolenie na broń.
Prokuratura od spraw politycznych
Prowadzili też sprawy m.in. afery podkarpackiej (oskarżono Jana Burego, byłego posła PSL, oraz Krzysztofa Kwiatkowskiego, szefa NIK), korupcji w Spółce Restrukturyzacji Kopalń, wyłudzenia unijnych dotacji na budowę sieci internetowych, brania łapówek przez współpracownika popieranego przez PiS prezydenta Katowic czy też udającego syryjskiego uchodźcę Marokańczyka mającego związki z ISIS i organizatorami zamachów w Paryżu.
Obecnym naczelnikiem wydziału Prokuratury Krajowej jest prokurator Tomasz Tadla, wieloletni zastępca rzecznika prasowego Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach, który pod obecnymi rządami PiS został najpierw odsunięty i zdegradowany, a potem awansowany w miejsce zwolnione przez prokurator Bednarek.