Rzecznik PiS-u Adam Hofman to nie pierwszy polityk PiS-u, który rozczarował Jarosława Kaczyńskiego. Ludwik Dorn, Joanna Kluzik-Rostkowska, Paweł Poncyljusz i Zbigniew Ziobro – to początek długiej listy nazwisk czołowych polityków tej partii, którzy stracili pozycję, kiedy odważyli się skrytykować prezesa.
Adam Hofman nie jest lubiany przez sejmowych kolegów. Nie jest nawet lubiany w samej partii. W kręgach politycznych uważany jest za lizusa i stratega, o czym pisaliśmy.
Najwyraźniej przestał go również lubić prezes PiS. Hofman już nieraz śmiało zabierał głos w wielu dyskusjach, często jak się później okazywało, bez konsultacji z Jarosławem Kaczyńskim. W nagrodę został, jak niektórzy złośliwie mówią, zesłany do Konina, gdzie mianowano go szefem partyjnych struktur. Na pożegnanie prezes mu jeszcze wypomniał, że pod swoimi drzwiami zawsze spotykał kota i Hofmana.
Adam (samodzielny) Hofman
Zdaniem niektórych komentatorów, Hofman rósł w siłę i zgromadził wokół siebie młodych PiS-owoców, którzy zdominowali internet i w ten sposób zaczęli zagrażać pozycji prezesa.
– Nawet jeżeli Adam Hofman rósł w siłę, to nie był na tyle silny, żeby zagrozić Kaczyńskiemu. Hofman wielokrotnie wykazywał się niekompetencjami. Przez te 2-3 lata wiele razy zaszkodził partii swoimi wypowiedziami i komentarzami. Poza tym za bardzo uwierzył w swoją gwiazdę – komentuje prof. Wawrzyniec Konarski, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Politolog zwraca uwagę, że przesuwanie członków partii do np. niższy struktur jest normalnym zabiegiem stosowanym we wszystkich partiach politycznych. Nie tylko w Polsce i nie tylko w PiS. – W partiach politycznych liczy się osobowość przywódcy. Politycy takiej rangi jak Kaczyński czy Tusk nie mogą sobie pozwolić, żeby ktoś wewnątrz partii umacniał się i stał się w efekcie zagrożeniem dla ich pozycji – podkreśla prof. Konarski.
– To klasyczne posunięcie polityczne, typowe dla wodzowskiego, liderskiego charakteru partii – potwierdza prof. Ireneusz Krzemiński, socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego – Jeśli ktoś jest za bardzo wysunięty, trzeba zmniejszyć jego wpływy, zarzucić obowiązkami partyjnymi i zminimalizować ryzyko przejęcia tronu – dodaje.
A to dlatego, że za większością dążeń do niezależności czai się niezadowolenie, które może prowadzić do buntu, co w PiS-ie obserwowaliśmy już kilka razy.
Kaczyński nasz wódz
Politycy, którzy odsuwają swoich partyjnych kolegów, jak Tusk Schetynę czy teraz Kaczyński Hofmana dają im wyraźny sygnał, że w partii jest jeden wódz i nie ma tu miejsca na autonomię. Zdaniem politologów, takie kroki pokazują również, że lider nie jest w stanie kierować partią tak, jak to sobie wymarzył.
– Postępowanie przywódców, które manifestują Kaczyński i Tusk, potwierdza moją tezę, że obie największe partie polityczne w Polsce są wewnętrznie bardzo zoligarchizowane. Typ przywództwa jest bardzo wodzowski. Tylko w PiS wodzostwo jest mniej ukrywane niż w PO – uważa prof. Wawrzyniec Konarski.
Oczywiście oficjalnie żaden z polityków nie przyzna, że któryś z jego partyjnych kolegów został odsunięty czy oddelegowany do zamiejskich struktur z powodu rosnącej pozycji. – Nikt tego nie powie, ale wszyscy wiedzą, o co chodzi – dodaje politolog.
Przyjaźnie polityczne
Nie ma co się oszukiwać, że w świecie polityki jakiekolwiek przyjaźnie czy dawne kontakty mają znaczenie. – Przyjaźnie w polityce są niemożliwe. No chyba, że na emeryturze. Sensowne i odpowiedzialne uprawianie polityki nie może się opierać na przyjaźni czy dawnych znajomościach. W pierwszej lidze politycznej to nieistotne – podkreśla Konarski.
– To są przyjaźnie polityczne. Rodzaj służalczego stosunku między wodzem, a szeregowymi członkami. Ta zależność to wyraz lojalności dopóty, dopóki na światło dzienne nie wyjdzie prawdziwy obraz tych relacji czyli bezwzględna i cyniczna konkurencja – dodaje prof. Ireneusz Krzemiński.
Jego zdaniem, to zaskakujące, jak zmieniło się pojęcie "przyjaźni politycznej" i jaki model ta przyjaźń przyjęła w porównaniu chociażby z czasami "Solidarności". – Wtedy te przyjaźnie i więzi dawały poczucie wspólnoty i przyniosły rezultaty w działaniu – przypomina socjolog z UW.
Socjolog jako przykład przytacza chociażby przykład Tuska i Schetyny. – Kiedyś łączyła ich zażyłość, przyjaźń polityczna i ludzka, teraz zmieniło się to w konkurencyjne nastawienie i dlatego Schetyna został odsunięty w cień – dodaje Krzemiński.
Udowodnił to już nie tylko Donald Tusk, ale i Jarosław Kaczyński, który nie miał skrupułów, żeby rozstać się politycznie z Ludwikiem Dornem, nazywanym trzecim bliźniakiem, z którym łączyła go wspólna działalność opozycyjna i który współtworzył Prawo i Sprawiedliwość.
Konflikt zaczął się jeszcze w 2007 roku, kiedy Dorn był wicepremierem i ministrem spraw wewnętrznym i administracji w rządzie PiS. Później coraz śmielej krytykował sposób kierowania partią przez Kaczyński, za co finalnie został z niej usunięty w 2008 roku. Uzasadnieniem było publiczne "dezawuowanie prezesa i partii".
Wygnanie za sukces
Prof. Krzemiński uważa, że Kaczyński jest wyjątkowo cynicznym politykiem. Pokazała to historia Joanny Kluzik-Rostkowskiej i Pawła Poncyljusza, twarzy kampanii wyborczej w 2010 roku. – To były dla Jarosława Kaczyńskiego przegrane wybory, ale tak naprawdę niezwykły osobisty sukces Kaczyńskiego. To zasługa Kluzik-Rostkowskiej i Poncyljusza, ale Kaczyński nie docenił tego wyniku – twierdzi socjolog.
Jarosław Kaczyński chciał wygrać, a skoro nie wygrał, ktoś ponosił za to odpowiedzialność. – To te dwójkę obarczył winą za porażkę – przypomina Krzemiński. Socjolog uważa, że poza tym prezes PiS zdawał sobie również sprawę z niezwykłej popularności Kluzik–Rostkowskiej i Poncyljusza.
Oficjalnie Joanna Kluzik-Rostkowska została usunięta z partii za działanie na szkodę partii i łamanie statutu PiS. Wraz z nią szeregi opuściła m.in. Elżbieta Jakubiak, a później Paweł Poncyljusz, Adam Bielan i Mariusz Kamiński. Wszyscy byli uznawani za liberalne skrzydło PiS-u. Założyli wspólnie PJN, z którego Kluzik-Rostkowska przeszła później do PO.
Wojna o przywództwo
Z wielkim hukiem odbyło się również rozstanie z prezesem Kaczyńskim tzw. ziobrystów. Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski i Tadeusz Cymański – niegdyś pierwszy mur za prezesem Kaczyńskim, główne twarze partie i niepodważalne autorytety.
Zgrzeszyli – po porażce PiS w ostatnich wyborach chcieli rozmawiać, mówili o koniecznych zmianach i odważyli się krytykować linie polityczną Jarosława Kaczyńskiego. Jak wiele razy podkreślali, kierowała nimi troska o własną partię. Najwyraźniej prezes Kaczyński tej troski nie docenił, bo ziobryści się z partią pożegnali. Za nimi poszła między innymi Beata Kempa. Nie chodziło oczywiście o łamanie statutu czy szkodzenie partii. Chodziło o władzę.
– Konflikt z ziobrystami trwał od dłuższego czasu i był to konflikt o przywództwo. Kaczyński nie chciał pozwolić się wygryźć – stwierdza prof. Krzemiński.
Pierwsza liga polityka jest bezlitosna i konkurencyjna. W polskich partiach może być tylko lider. Udowodnili to i Donald Tusk i Jarosław Kaczyński. Każdy kto myśli inaczej i się do tego przyzna, zostanie ukarany – zdegradowaniem, zesłaniem albo usunięciem.