Telewizja ogłupia, mawiamy. Oczywiście nie każda, ale niestety zdarza się to coraz częściej. Paradokumenty dziwnej treści, disco polo w tle rodzinnych dramatów, głupawe reality show, pandemiczne sylwestry. Plus patocelebryci w "Królowych życia" TTV, jak kontrowersyjny Arek "Megakot" Kocik. Dlaczego telewizyjni producenci mają nas za idiotów i dlaczego tak chętnie to wszystko oglądamy?
Arek "Megakot" Kocik (Arkadiusz Zgorzelski) to kontrowersyjny uczestnik programu TTV "Królowe życia". Jego niejasną przeszłość naświetlił Jan Śpiewak.
Jak podają nieoficjalnie Wirtualne Media, Megakot został już wyrzucony z programu.
Bohaterką "Królowych życia" jest także skazana za sutenerstwo Dagmara Kaźmierska. Kilkanaście lat temu spędziła w więzieniu 14 miesięcy.
Dlaczego telewizja promuje patologię i głupotę? I dlaczego ludzie tak chętnie to oglądają?
Patoyoutuberzy, patoinfluencerzy, patostreamy. Sporo dziś patologii w przestrzeni medialnej. Co jest w tym wszystkim najgorsze? "Pato" się sprzedaje, ogląda i klika. Im bardziej patologicznie, tym więcej lajków, wyświetleń i komentarzy. A te przekładają się na popularność wszystkich patotwórców, która wiąże się oczywiście z (niemałymi) pieniędzmi.
Jednak podczas gdy w internecie może zaistnieć każdy, to w telewizji już niekoniecznie, prawda? Niestety tylko w teorii. W praktyce istnieje program "Królowe życia" TTV, który ochoczo promuje wszelkie "pato", sam stając się patologią. Ludzie to oglądają, uczestnicy stają się celebrytami, "hajs" się zgadza. A nam... coraz bardziej zbiera się na wymioty.
Gwiazda sutenerka
"Barwne perypetie bohaterów „Królowych życia” to zawsze mała, zdrowa dawka przyjemności i zarazem zapowiedź weekendu! W 11. sezonie programu spotkania z bohaterami i ich szalonymi przygodami na antenie TTV w czwartek i piątek" – reklamuje swój program o wystawnym życiu zamożnych Polaków stacja TTV.
Hitowy program, podkreślmy. "Dziesiątą edycję 'Królowych życia' oglądało średnio 525 tys. osób, co przełożyło się na 4,60 proc. udziału w rynku telewizyjnym wśród wszystkich widzów oraz 7,02 proc. w grupie komercyjnej 16-49" – informuje portal Wirtualne Media.
Niekwestionowaną królową życia jest Dagmara Kaźmierska. Znaki szczególne? Bujne blond włosy, mocny makijaż, kiczowate stroje w stylu "faszyn from raszyn", niewyparzony język i więzienna przeszłość. Kaźmierska, która w reality show występuje od 2016 roku i z miejsca stała się gwiazdą, ponad dekadę temu trafiła za kratki za... sutenerstwo (prowadziła agencję towarzyską) i działalność w zorganizowanej grupie przestępczej. Spędziła w więzieniu 14 miesięcy.
– Nigdy nie handlowałam ludźmi. Za mało przeczytałeś, z zarzutu "handel żywym towarem" zostałam uniewinniona. To jest naturalne, jest to zagrożone bardzo wysoką karą, wtedy było od 3 do 15, teraz od pięciu, więc nie siedziałabym w areszcie 14 miesięcy, tylko o wiele dłużej – mówiła Kubie Wojewódzkiemu w jego programie.
Kaźmierską, która dorobiła się swojego programu "Made in Maroko" oraz angażu w filmie Patryka Vegi, obserwuje na Instagramie ponad milion osób. Pod zdjęciami zagranicznych wojaży, drogich samochodów, luksusowej biżuterii, psa i samej Dagmary są tysiące polubień i zachwyconych komentarzy. "Królowa jest tylko jedna" – czytamy jeden z nich.
Kaźmierska przyznaje, że resocjalizacją w więzieniu była dla niej rozłąka z synem. Podczas gdy kontrowersyjnej celebrytce fani najwyraźniej wybaczyli niechlubną przeszłość, to producenci "Królowych życia" (programu, którego inni uczestnicy również mieli na bakier z prawem), nie uniknęli kolejnej kontrowersji. I pojawił się ON.
"Oskarżali mnie o zabójstwo"
"W nowej serii programu spora rewolucja – do królewskiej paczki Dagmary, Kasi, Izy, Ani, Damiana oraz Leona, dołączą dwie nowe osobowości. Po raz pierwszy w formacie pojawi się król życia – Arek 'Megakot' Kocik, przedsiębiorca z branży budowlanej, miłośnik pięknych kobiet, mody oraz samochodów, zarówno starych, jak i tych najnowszej generacji. Niekończące się pokłady energii lubi przeznaczać na organizowanie imprez, a jego ulubione: 'Beng beng!' widzowie na pewno usłyszą nieraz!" – reklamowało 11. sezon programu TTV.
"Megakot" to deweloper i milioner ze Szczecina, który lubi zbytek, ekscentrycznie wygląda, sypie żartami jak z rękawa i ma optymistyczne podejście do życia. Idealny bohater programu telewizyjnego. Tyle że przeszłość 51-latka znowu jest mroczna, czego Arek Kocik (w rzeczywistości: Arkadiusz Zgorzelski), "mentor" patoyoutubera Lorda Kruszwila, wcale nie ukrywa.
– Zamordowali mi kiedyś dziewczynę. Już z nią wtedy nie byłem. Nawet policja mnie podejrzewała, że to ja ją zabiłem. Oskarżali mnie o zabójstwo, ale potem złapali prawdziwego mordercę. (...) Miałem takie pechowe rzeczy. Inna moja dziewczyna odebrała sobie życie. Ogólnie to... nosiłem pecha. Cztery moje dziewczyny nie żyją. To, co ja wiem, bo nie jestem na bieżąco ze wszystkim – wyznał w rozmowie z Winim na YouTube opublikowanej 9 miesięcy temu ("Mega ciekawa i pozytywna postać" – brzmi jeden z komentarzy pod filmem).
Sprawę nagłośnił teraz Jan Śpiewak. "Czemu 51-latek bawi się z nastolatkami? Być może po to, żeby mieć łatwy do nich dostęp?" – zaczął, nawiązując do znajomości Zgorzelskiego z Lordem Kruszwilem i Kamerzystą (który swoją drogą poniżył niepełnosprawnego chłopaka w jednym ze swoich filmów).
"Sam Mega Kot w internecie chwali się zażywaniem twardych narkotyków i romansami z 'małolatkami'. Z jedną z nich związał się już jak miała 15 lat, albo i mniej… W popularnych nagraniach na YouTube chwali się tym, że nazwał świnię imieniem po byłej dziewczynie, która popełniła samobójstwo. Tych dziewczyn, które umierały tragicznie w młodym wieku po związkach z nim było aż cztery. Z tego co udało nam się ustalić, wszystkie przed śmiercią miały poważny problem z narkotykami. Jak sam Mega Kot przyznał, policja sama podejrzewała go o zabójstwo jednej z nich" – napisał aktywista w mediach społecznościowych.
Megakot szybko zareagował. – Jestem dzisiaj bardzo smutny. (...) Dziwi mnie to, że ludzie mogą tak bezkarnie pisać o kimś w ogóle nieprawdę, wiedząc, że to jest nieprawda. Nie wiem, czy w ogóle jest takie prawo, że ktoś może na kogoś kłamać i to w taki sposób świadomie. Nie wiem, w jakim celu to była zrobiona jakaś nagonka, ale niech tak będzie. Widocznie facet nie ma co robić, tylko pisze o osobach, zamienia kota ogonem i nie wiem, co mam wam powiedzieć... (...) Ogólnie żenada jest w ogóle ten facet – mówił na Instagramie Zgorzelski (cytowany przez Pudelka), który przecież sam mówił wcześniej o swojej przeszłości na YouTube.
Żale na nic się zdały. W czwartek Wirtualne Media nieoficjalnie poinformowały, że producenci "Królowych życia" TTV zakończyli współpracę ze Zgorzelskim. Do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji wpłynęło już na program sześć skarg od osób prywatnych. "Zarzuty dotyczyły doboru uczestników z kryminalną przeszłością, bez wskazania żadnego konkretnego odcinka" – cytuje portal Karolinę Czuczman z zespołu rzecznika prasowego KRRiT.
Patotelewizja
"Program poniżej pasa dla ludzi o najniższej inteligencji. Widzowie nie muszą używać swojego mózgu, program dla głupich. TV idzie na dno, otumania ludzi głupotą. Trzeba pomyśleć o ludziach co potrzebują pomocy jak samotnym Matkom wychowującym dzieci i inwalidom, jakich dużo mamy w Polsce. Wszystkim już się mózg odebrało od logicznego myślenia. Pustka w głowie i głupota. Wstyd dla naszego narodu. Ciemnota..." – to jeden z komentarzy o programie "Królowe życia" w "Tele Magazynie".
Oglądają, bo lubią ekscytujące skandale, podglądactwo, dramy i afery. Ale również oglądają, bo chcą odpocząć po pracy i oderwać się od problemów, a innej rozrywki w telewizji jest jak na lekarstwo. Nie każdy ma Netflixa czy HBO GO, ale praktycznie każdy ma telewizor i dostęp do internetu. Łatwo jest więc włączyć "Królowe życia", "Warsaw Shore" czy "Ukrytą prawdę". Albo filmy Lorda Kruszwila lub fragmenty walk Fame MMA na YouTube (lub freak fights innych federacji – przy okazji: szefem MMA VIP Marcina Najmana został właśnie... były szef mafii pruszkowskiej).
Obwiniam za to głównie producentów treści. Dlaczego rozrywka staje się coraz bardziej "pato"? Dlaczego ma się nas za idiotów? Odpowiecie: to się ogląda, z tego są pieniądze. I dochodzimy do smutnego punktu wyjścia. Nikt przecież nie chce zaryzykować produkcji "ambitniejszego programu", skoro nikt go nie obejrzy, mając do wyboru bardziej "skandaliczne" treści, chociażby w sieci. Rywalizacja o uwagę jest dzisiaj ogromna, więc wszystkie chwyty dozwolone.
Promowanie... no właśnie, kogo?
Tyle że zrobienie głupawego programu o wulgarnych, materialnych i hedonistycznych ludziach to jeszcze pół biedy. Czymś zgoła innym i bardziej niebezpiecznym jest promowanie osób z kryminalną przeszłością lub chwalących się publicznie przestępczymi zachowaniami. Oczywiście, każdy zasługuje na drugą szansę, jeśli odbył karę i okazał skruchę, jak ulubienica widzów Dagmara Kaźmierska. Ale czy koniecznie musi występować w telewizyjnym programie i stawać się celebrytą?
Dlaczego robimy gwiazdy z ludzi o szemranej przeszłości? Dlaczego producenci "Królowych życia" wcześniej nie sprawdzili, kim jest Megakot? Skoro (nieoficjalnie) widzowie już go w programie nie zobaczą, to jego ekscesy raczej nie były stacji na rękę. A może to po prostu gaszenie pożaru, dopiero gdy ten "rozhulał" się na dobre? Przecież mały ogień jeszcze nikomu nie zaszkodził, prawda?
"Jestem przerażony tym jakie treści promują social media i telewizja. Żyjemy w świecie odwróconych wartości. YouTube, Instagram i TVN (stacja TTV należy do Grupy TVN – red.) zarabiają ogromne pieniądze na promowaniu zła. Nieustająco przesuwają granice tego, co akceptowalne. Ci ludzie niszczą innym życie. Pokazują, że kobiety to tylko przedmioty. Że każde świństwo można spieniężyć. Że liczy się tylko kasa" – napisał Jan Śpiewak na Instagramie.
"Powiedzmy temu stop. Zachęcam do pisania mejli do TVN, Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, zgłaszania tych treści na Instagramie i YouTube. Ten program i te profile powinny zniknąć z przestrzeni publicznej" – dodał. Nic dodać, nic ująć. Przestańmy promować zło.