Kosiniak-Kamysz wywraca stół w sprawie idei Donalda Tuska dotyczącej zjednoczonej opozycji. – Jednej listy opozycji na wybory nie będzie, bo to nie da zwycięstwa – ogłosił w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego. Wszystko wskazuje na to, że ludowcy skłaniają się ku startowi z Hołownią i Gowinem.
- Wierzę, że ci, którzy mają dość podobny program, są w stanie się dogadać, choć może tej chęci jeszcze nie widać - dodał. - Ale Platforma nie tylko światopoglądowo, lecz również gospodarczo idzie w sukurs Lewicy i tak ją chce przyciągnąć - zauważył.
Co ciekawe, ludowiec stwierdził, że opinii publicznej nie interesuje to, ile list wyborczych wystawią ugrupowania opozycyjne. - Ludzie chcą, żebyśmy po prostu te wybory wygrali. I oni mówią: to wy macie zaproponować taki scenariusz, który będzie zwycięski - przytoczył.
Jak pisaliśmy w naTemat, w czerwcowym sondażu CBOS koalicja Jarosława Gowina, Szymona Hołownia i Władysława Kosiniaka-Kamysza mogłaby liczyć nawet na 16,7 proc. Równolegle, Kantar Public wykazał, że Polskie Stronnictwo Ludowe, startując osobno, może liczyć na jedynie... 4 proc. poparcia.
Porozumienie Jarosława Gowina poparłoby zaledwie procent wyborców. Polskę 2050 wskazało zaś 11.9 proc. ankietowanych.
– Nie jest żadną tajemnicą, że rozmawiamy z całą demokratyczną opozycją o scenariuszach. Zawsze uważaliśmy, że nie ma wroga na opozycji i zdania w tej sprawie nie zmieniliśmy – powiedział.
– Jesteśmy gotowi na każdy scenariusz – zarówno na samodzielny start, jak i stworzenie większej koalicji. I to wcale nie są dwie wykluczające się opcje – dodał.
– Nasze priorytety to przywrócenie wolności, odbudowa standardów demokratycznych, powrót do Europy i przerwanie tej idiotycznej blokady pieniędzy unijnych, którą wywołał obecny rząd – wymienił.