Minął już ponad tydzień od oficjalnych przeprosin Ezry Millera, w których dwa lata agresywnych awantur, kradzieży i manipulowanie nastolatek podsumował trzema zdaniami. Czy naprawdę ktoś wierzy w szczerość jego intencji – albo w ogóle, że sam je napisał?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ezra Miller ponad tydzień temu wydał oficjalne przeprosiny na łamach "The Hollywood Reporter".
Oświadczenie wzbudziło wiele wątpliwości, gdyż brzmi absurdalnie w kontekście ostatnich zachowań aktora oraz jak gdyby sam zainteresowany nawet nie wiedział o jego istnieniu.
Dlaczego Warner Bros. za wszelką cenę chce zatrzymać Millera, a Johnny'ego Deppa wyrzuciło od razu?
Skandal za skandalem
Pierwsze doniesienia o problematycznym zachowaniu Ezry Millera pojawiły się dwa lata temu. Zaczęło się od wstawienia dziwacznego nagrania na Instagram skierowanego do członków Ku Klux Klanu, a następnie eskalowało do... podduszania fanki w barze w Rejkiawiku.
Od tamtej pory Miller regularnie jest bohaterem licznych, coraz bardziej niepokojących skandali sugerujących, że z jego zdrowiem psychicznym co najmniej nie jest najlepiej. W ostatnich miesiącach lista poważnych przewinień znacząco się wydłużyła.
Na samych Hawajach aktor został aresztowany trzykrotnie za agresywne napaści werbalne i fizyczne oraz kradzieże. Jeszcze bardziej alarmujące wieści dotyczą tego, że gwiazdor miał jakoby być guru sekty, której członkami miały być przede wszystkim nastoletnie dziewczyny.
– Nie pozwala Tokacie i pozostałym dziewczynom kąpać się ani malować. Muszą prosić go o pozwolenie – opowiadała "The Post" Sara Jumping Eagle, która oskarża Millera o zmanipulowanie jej córki.
Żenujące przeprosiny Ezry Millera
Warner Bros. nie komentowało skandali wokół Millera pomimo tego, że jest on gwiazdą ich dwóch franczyz: "Fantastycznych zwierząt" oraz uniwersum DC. Najwięcej pytań osoby obserwujące branże zadawały sobie w związku z "Flashem" – nakręconym już filmem, w którym Miller wciela się w tytułową rolę.
Jakiś czas temu pisaliśmy w naTemat, że Warner Bros. rozważa trzy strategie zarządzania kryzysem (czy raczej kryzysami) spowodowanymi przez Millera. Jedna z nich zakładała, że gwiazdor w końcu się opamięta i pokaja.
Wszystko wskazuje na to, że wytwórnia obrała tę drogę i... zmusiła gwiazdora do ratowania swojego poważnie nadwyrężonego wizerunku. Piętnastego sierpnia na łamach "The Hollywood Reporter"pojawiły się oficjalne przeprosiny Ezry Millera.
"Podczas tego intensywnego kryzysu przyszło mi do głowy, że bardzo cierpię i że trapią mnie skomplikowane psychiczne problemy. Stąd decyzja o rozpoczęciu terapii. Chcę przeprosić wszystkich, których dotknęło bądź skrzywdziło moje zachowanie. Poświęcę się w całości temu, by się wyleczyć, a następnie rozpocząć nowy, zdrowy i produktywny okres w moim życiu" – napisał w oświadczeniu Miller.
Fani Ezry na przeprosiny zareagowali entuzjastycznie i pogratulowali aktorowi gotowości do poprawy i odwagi do przyznania się do własnych błędów. Cała reszta świata patrzy podejrzliwie na podsumowanie dwóch lat skandalicznych zachowań w dwóch zdaniach i zastanawia się, czy Miller w ogóle o tych przeprosinach wiedział.
Dlaczego Warner Bros. Millera traktuje jak jajko, a Johnny'ego Deppa potraktowało z buta?
Amber Heard oskarżyła Johnny'ego Deppa o przemoc domową w 2016 roku. Warner Bros. nie pożegnał się z aktorem od razu – Depp wystąpił jeszcze w dwóch częściach "Fantastycznych zwierząt", jednak został poproszony o zrezygnowanie z roli Gellerta Grindelwalda w trzeciej odsłonie franczyzy po tym, jak przegrał proces o zniesławienie z tabloidem "The Sun". Jego miejsce zajął Mads Mikkelsen.
Porażka Deppa przed sądem (wokół której było zresztą sporo kontrowersji, m.in. wskazywano na powiązania Heard z wydającą wyrok sędziną) nie była jednak równoznaczna z udowodnieniem mu, że faktycznie jest "żonobijcą", tak jak nazwano go w opublikowanym artykule. Dlaczego Warner Bros. zwolniło Deppa pomimo braku jednoznacznych dowodów, a Millera stara się utrzymać za wszelką cenę?
Kiedy sprawa z Deppem zaczęła zagrażać interesom wytwórni, a "The Hollywood Reporter" nazwał go "radioaktywnym", Warner miał nagraną zaledwie jedną scenę z nim w roli Grindewalda. Nie było więc problemu, żeby usunąć go z "Fantastycznych zwierząt: Tajemnic Dumbledore'a" i zastąpić wspomnianym wcześniej Mikkelsenem.
Kiedy szambo z Ezrą wybiło na dobre, kosztujący 200 mln dolarów "Flash" był już gotowy. Wytwórnia udowodniła już co prawda niedawno, że wykasowanie wielomilionowej produkcji nie jest dla niej problemem – mowa o oczywiście "Batgirl", która jednak w porównaniu do filmu z Millerem w roli głównej kosztowała "zaledwie" 90 mln dolarów i nie była tak ważna z perspektywy rozwijania uniwersum DC.
Nie bez znaczenia jest również odbiór obu aktorów, który wytwórnia przelicza na zyski z filmów. Fani "Fantastycznych zwierząt" nie byli zadowoleni z powodu obecności Deppa w części drugiej, natomiast Ezra wciąż otrzymuje zaskakujące (biorąc pod uwagę okoliczności i fakt, że zachowanie Millera poparte jest faktycznymi dowodami, chociażby w postaci licznych zatrzymań przez policję) wsparcie – w mediach społecznościowych fani aktora zaczęli nawet używać hashtagu #ezraisinnocent (ang. Ezra jest niewinny).
Nie bez znaczenia jest też fakt, że oskarżenia Heard wypłynęły na fali ruchu #MeToo, z czego sama zainteresowana (jak przyznała w jednym nagraniu) skorzystała – a w tamtym czasie wytwórnie robiły, co tylko mogły, by finansowo nie ucierpieć za sprawą rosnącej w siłę (i mimo wszystko słusznej, choć zbierającej czasami żniwo nie tam, gdzie powinna) rewolucji.
Czyżby jak zwykle w Hollywood chodziło o pieniądze i o nic innego? No cóż, kto by się spodziewał.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.