Jacek Kurski stracił fuchę prezesa TVP. Jednym będzie się kojarzył z propagandowymi "Wiadomościami", dla drugich będzie tym gościem, co dwa razy wziął ślub kościelny, a pozostali (w tym ja) zapamiętają go ze swojego nosa do telenowel i promocji disco polo. Kultura w Telewizji Polskiej za jego kadencji sięgnęła bruku, ale talentu do porywania tłumów odmówić mu nie można.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jacek Kurski szefował TVP od 2016 roku. W tym czasie był już odwoływany i powoływany na stanowisko prezesa
Dziś znów został odwołany decyzją Rady Mediów Narodowych. Nowym prezesem został Mateusz Matyszkowicz
Kurski wprowadził ponownie disco polo na salony, wskrzesił modę na telenowele, a także wypuścił autorski hit TVP: "Sanatorium miłości"
Wieść o odwołaniu Jacka Kurskiego z funkcji prezesa TVP gruchnęła jak grom z jasnego nieba. I wielu osobom poprawiła poniedziałkowy nastrój. O Telewizji Polskiej, która przeszła ogromną przemianę w ciągu ostatnich 6 lat, można prawić godzinami. I nie będą to miłe słowa.
Byłemu prezesowi można też zarzucić sporo, ale taki wizjoner to skarb dla każdej firmy - piszę to pół-żartem, pół-serio. TVP na przekór logice, prognozom i dobremu smakowi osiągało niesamowite wyniki oglądalności seriali i programów rozrywkowych. Nadal trudno jest uwierzyć i zrozumieć, dlaczego niektóre pozycje w ramówce stały się hitami. To też dużo mówi o naszych gustach.
Tureckie seriale w TVP były strzałem w dziesiątkę. Podobnie jak i ukraińska "Zniewolona"
Mówi się, że TVP stała się za czasów panowania Kurskiego telewizją dla seniorów i emerytów, a młodzi, jeśli już ją oglądali, to np. dla beki z "Wiadomości" (to temat na książkę, ale przypomnę niesławny materiał z Kingą Rusin) i liczenia ile razy Donald Tusk powie jeszcze "Fur Deutschland".
Przyciągnięcie starszych widzów, których w Polsce przecież nie brakuje (osoby 60+ to 1/4 populacji), miało rzecz jasna cel wyborczo-polityczny, o którym wszyscy zdajemy sobie sprawę. Były jednak wyjątki i nie chodzi mi o transmisje wydarzeń sportowych czy Eurowizji, lecz telenowele, które oglądały i oglądają osoby w każdym wieku.
Nigdy bym jednak nie przepuszczał, że w czasach "Gry o tron" czy "Stranger Things", w Polsce zapanuje moda na tureckie telenowele. "Wspaniałe stulecie" co prawda było już wcześniej hitem na świecie i święciło triumfy w naszym kraju na krótko przed przyjściem Jacka Kurskiego (w 2015 r. oglądało je średnio 2,6 mln osób). Nowy prezes poszedł jednak za ciosem.
TVP ściągnęło takie produkcje jak m.in. "Elif", "Tysiąc i jedna noc", "Imperium miłości", "Sezon na miłość", "Zakazany owoc", "Zranione ptaki", "Miłość i przeznaczenie" i wiele innych. Nie są to tytuły najwyższych, ani nawet średnich lotów (nie wszystkie seriale muszą być też ambitne, gdy człowiek chce się po prostu zrelaksować), ale gromadziły i dalej gromadzą przed telewizorami niewiarygodną widownię. Np. w 2017 roku TVP było liderem rynku w czasie emisji serialu "Elif" - przed każdym odcinkiem zasiadało milion widzów.
Po tureckich telenowelach przyszła kolej na te ukraińskie i rosyjskie. Największym przebojem okazała się "Zniewolona". Jeden z odcinków w 2019 r. oglądało 3,5 miliony osób, o czym zresztą poinformował sam podekscytowany Jacek Kurski (takie przechwałki oglądalności też zresztą były jego znakiem rozpoznawczym). Potem telewizja (a konkretnie TVP2) zdobyła też "Kozacką miłość", która nie wykręcała takich rekordów, ale też miała milionową publikę.
"Sanatorium miłości" to autorski hit TVP. Tego nikt nie był w stanie przewidzieć
Jacek Kurski miał nosa do kupowania licencji na zagraniczne telenowele, ale jego stacja też potrafiła wypuścić własną perełkę, która stała się hitem. I tu mogę was zaskoczyć, bo mowa o "Koronie Królów" - jednej z największych wizerunkowych porażek TVP w historii. Pierwszy sezon kostiumowej telenoweli średnio oglądało 2 mln osób. Widownia trzeciego to 1,3 mln, czyli nadal przyzwoicie, jak na taki paździerz. I co teraz hejterzy?
A skoro o licencjach mowa, to TVP nie tylko je skupywało, ale i sprzedawało na zewnątrz. Odważnym, ale znów trafnym posunięciem, było dogadanie się z Netflixem. Telewizja ma swój serwis VOD, a pozostałe firmy raczej ostro walczą i stawiają na wyłączność tytułów, ale od 2020 roku możemy oglądać seriale TVP na Netfliksie.
Dzięki temu drugie życie dostało kilka zapomnianych już produkcji jak np. "Prokurator" czy "Archiwista". Sielanka może się jednak skończyć, bo pojawiły się przecieki, że TVP chce zerwać umowę z Netfliksem, którą podpisało przy okazji wspólnego serialu "Erynie". Mówi się, że telewizja chciałaby wykorzystać wyczekiwaną produkcję do promocji własnego, nowego serwisu streamingowego.
Zmęczeni oglądaniem wymuskanych modelek i modeli w reality show widzowie, rzucili się na program "Rolnik szuka żony". Produkcja weszła do ramówki już w 2014 r. i już wtedy miała wielomilionową widownię, ale Jacek Kurski znów dostrzegł w tym pewien trend na pokazywanie mniej odrealnionego niż w "Hotel Paradise" życia. I dał zielone światło na "Sanatorium miłości" - autorskie randkowe show TVP, które okazało się również strzałem w dziesiątkę. Każda seria miała przynajmniej 3-milionową widownię.
Pompowania wszędzie disco polo nie da się jednak wybaczyć
Jacek Kurski słynął też z nachalnej promocji disco polo. Nie wykreował nowego trendu, bo ten gatunek muzyki był popularny zawsze - nawet jeśli nie gościło w mainstreamowych mediach, to wokaliści i tak nigdy nie narzekali na brak propozycji koncertowych. TVP jednak próbowało wmawiać nam, że to sztuka wysoka, bo przecież jest emitowana w publicznej telewizji i nic innego w Polsce się nie liczy. Czarę goryczy przelał zorganizowany w 2019 r. przez telewizję benefis Zenka Martyniuka w białostockiej operze.
Koncert prześcignął w święta nawet... "Kevina samego w domu" - obejrzało go aż 4 mln osób. I o ile takie "Sanatorium miłości" przełamywało tabu, pokazując, że seniorzy też szukają drugiej połówki i chodzą na randki, o tyle pchanie wszędzie disco polowych gwiazd to gruba przesada mająca mało wspólnego z misją czy zwykłym poczuciem estetyki. Poziom muzyczny ratowały programy typu talent show, w których rzeczywiście było czego posłuchać, ale to już nie zasługa byłego prezesa, a takich talentów jak Sara James.
Nie wiem, czy prywatnie naprawdę, z ręką na sercu, jest fanem takiej muzyki i kumpluje się z Zenkiem Martyniukiem. Nie wiem też, czy robił to wszystko cynicznie, bo cytując jego rzekome słowa, "ciemny lud to kupi". W Polsce mamy na pęczki młodych popowych wykonawców, których warto, a nawet trzeba promować. W TVP nie musiałyby być przecież tylko koncerty muzyki klasycznej, ale na imprezy w stylu Męskiego Grania narzekałoby zdecydowanie mniej osób. Nie wiadomo tylko, czy występujące tam gwiazdy chciałyby grać dla "TVPiS".
Jacek Kurski przedkładał oglądalność nad misję i był w tym naprawdę dobry
Jacek Kurski stracił skoki narciarskie w TVP, epatował wydarzeniami religijnymi, a o "Wiadomościach" szkoda gadać. Miał jednak społeczny szósty zmysł do wynajdowania tego, co się spodoba masowemu odbiorcy, a o czym taki odbiorca może nawet jeszcze nie mieć pojęcia. Często były to niestety mało ambitne rzeczy, ale zdarzały się i pewne pozytywne niespodzianki.
Nie zmienia to jednak faktu, że zdemolował niemal zupełnie sferę kulturalną w pierwszych kanałach TVP. Zamiast porządnych seriali serwuje nam łzawe telenowele, a ciut ambitniejsza muzyka ustąpiła miejsca przaśnemu disco polo. Jednak patrząc na niego czysto biznesowo, jako na prezesa spółki medialnej, trudno go będzie na niektórych polach przegonić. Można jednak przypuszczać, że nowy szef będzie kontynuował jego "misję".
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.