Rosyjskie media donoszą o strzelaninie między strażą graniczną Kirgistanu a Tadżykistanu. O rozpoczęcie ostrzału oskarża się stronę kirgiską. Władze w Duszanbe twierdzą jednak, że to nie one otworzyły ogień. W wyniku agresji odnotowano już pierwszą ofiarę śmiertelną.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Granica między Kirgistanem a Tadżykistanem to kolejny punkt zapalny na mapie świata. Rosyjska prasa donosi o wymianie ognia
Funkcjonariusze tadżyccy mieli naruszyć zawarte wcześniej porozumienia. Druga strona sporu jednak dementuje zarzuty
Padły oskarżenia o użycie moździerzy. Na ten moment wiadomo, że odnotowano śmierć jednego pogranicznika
Strzelanina na granicy między Tadżykistanem a Kirgistanem. Są ranni i ofiary
Jako pierwsze o sprawie poinformowały rosyjskie media, które powołały się na kirgiską straż graniczną. Z ich relacji wynika, że w rejonie Bułak-Baszy w obwodzie batkeńskim zauważono tadżyckich pograniczników.
Ich obecność w tym miejscu ma naruszać porozumienia dotyczące zajęcia pozycji bojowych na nieopisanych odcinkach granicy. Po wezwaniu do opuszczenia punktu miało dojść do strzelaniny.
W ramach walk miało dojść między innymi do użycia moździerzy. Agencja Reutersa, która cytuje RIA Novosti, wskazuje, że w do godziny 8.30 odnotowano jedną ofiarę śmiertelną.
Druga strona konfliktu już odpowiedziała na zarzuty. Według Tadżyków to kirgiscy strażnicy graniczni otworzyli niesprowokowany ostrzał z broni i moździerzy na ich placówce. Poza pierwszą ofiarą śmiertelną odnotowano już dwie osoby ranne.
Co ciekawe, zarówno Tadżykistan, jak i Kirgistan są sprzymierzone z Rosją. Na terenach obu państw stacjonują bazy wojskowe Władimira Putina.
Nie tylko granica Tadżykistanu i Kirgistanu. Trwa konflikt między Azerbejdżanem a Armenią
Agresję powodowało nieoznakowanie dużej części tadżycko-kirgiskiej granicy. Podsycało to spory o wodę, ziemię i pastwiska. Warto podkreślić, że tym razem jednak do zdarzenia doszło tuż po wybuchu konfliktu między Azerbejdżanem a Armenią.
"Wojska azerskie dokonały ostrzału artyleryjskiego i lotniczego w południowo-wschodniej części Armenii, rozpalając tym samym na nowo konflikt o Górski Karabach. Ostrzelano przygraniczne osady, a ataki były wymierzone zarówno w cele wojskowe, jak i cywilne" – relacjonował Mateusz Przyborowski.
– Natomiast Azerbejdżan jest zdeterminowany, więc będzie chciał ten problem – który widzi ze swojej perspektywy – rozstrzygnąć na swoją korzyść. Będzie działał do końca – dodał.