Niemcy, Polska i unijna dyplomacja mówią wprost: wyciek gazu z rurociągów Nord Stream to efekt sabotażu, w którym tylko Rosja mogła mieć jakiś cel. Rząd RFN od pewnego czasu przygotowuje się na podobne ataki, które mogą wystąpić nie daleko na Bałtyku, a już na niemieckiej ziemi. Są bowiem dowody, że Rosjanie od dawna takie działania planowali.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Okazało się, że doszło do wycieku z gazociągów Nord Stream na Bałtyku. Wszyscy zainteresowani mówią, że doszło do sabotażu
Niemcy jednak miały być ostrzegane o możliwych atakach na infrastrukturę. Zabezpieczono nie tylko gazociągi na lądzie, ale i punkty strategiczne w Berlinie i Markersdorf niedaleko granicy z Polską
Akt sabotażu na Bałtyku. Wyciek rurociągów Nord Stream 1 i Nord Stream 2
"Nie ma wątpliwości, że to eksplozje" – stwierdzili od razu przedstawiciele Szwedzkiej Narodowej Sieci Sejsmologicznej. Po wycieku z rurociągu głos zabrał szef unijnej dyplomacji Josep Borrel. – Wycieki wykryte w poniedziałek prawdopodobnie spowodował sabotaż – oznajmił.
Podobne stanowisko przedstawił również polski rząd. – Nie wiemy jeszcze, co dokładnie się stało, ale możemy z pewnością stwierdzić, że to jest akt sabotażu. Incydent prawdopodobnie jest następnym etapem eskalacji sytuacji w Ukrainie – powiedział Mateusz Morawiecki.
Warto podkreślić, że ani Niemcy, ani Bruksela nie mówią jeszcze jednoznacznie o tym, kto może stać za zniszczeniem rurociągu. Eksperci z całej Europy wskazują jednak, że interes w tym mogła mieć wyłącznie Rosja. Jak informowaliśmy w naTemat, CIA miało ostrzegać administrację Olafa Scholza przed właśnie takimi rosyjskimi atakami.
Nie tylko gazociągi? Niemcy od dawna przygotowują się na inne ataki Rosji
Na początku marca zaś niemiecki magazyn "Focus" informował, że putinowski wywiad GRU miał szpiegować potencjalne cele ataku na niemiecką infrastrukturę krytyczną. Federalny Urząd Ochrony Konstytucji wziął pod lupę dowody dotyczące nie tylko obiektów w Berlinie i Saksonii, ale również tych leżących przy granicy z Polską.
Od początku wojny szczególnie mocno zabezpieczane zostały obiekty Federalnej Agencji ds. Sieci. Wyjaśnijmy, że to właśnie BNetzA zajmuje się dziedzinami: telekomunikacji, energetyki oraz energii elektrycznej i gazu.
Dziennikarze magazynu zwrócili uwagę na zabezpieczenie między innymi małej gminy Markersdorf w powiecie Görlitz, gdzie znajduje się siedziba regulatora rynków energii elektrycznej, gazu, telekomunikacji, poczty i kolei. Jeśli zaś chodzi o Berlin, mowa o punktach w dzielnicach Tegel i Wilmersdorf.