– Jak można dawać wiarę patologicznemu kłamcy? Mateusz Morawiecki po prostu cynicznie wykorzystał PSL jako straszak na swojego koalicjanta. Ta ujawniona ostatnio korespondencja nie mówi nic o ludowcach, a wszystko o relacji PiS z ich przystawkami – mówi #TYLKONATEMAT Miłosz Motyka.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Miłosz Motyka wyjaśnia nam także, dlaczego PSL wciąż optuje za scenariuszem, w którym opozycja do przyszłorocznych wyborów idzie w dwóch blokach i wskazuje, kiedy powinny zapaść ostateczne decyzje w tej sprawie.
Miłosz Motyka: Oczywiście, Polskie Stronnictwo Ludowe ma 87 tys. członków. Takie są aktualne dane po ostatnim kongresie naszego ugrupowania.
To chyba Wam ciasno w tym koniu trojańskim?
PSL nie jest żadnym koniem trojańskim! Jesteśmy niezależną formacją, która w żaden sposób nie wspiera Prawa i Sprawiedliwości. Należymy do demokratycznego bloku, który już w przyszłym roku przejmie władzę.
Jak można dawać wiarę patologicznemu kłamcy? Mateusz Morawiecki po prostu cynicznie wykorzystał PSL jako straszak na swojego koalicjanta. Ta ujawniona korespondencja nie mówi nic o ludowcach, a wszystko o relacji PiS z ich przystawkami. My nigdy nie paktowaliśmy z diabłem.
Informację o tym, że jakieś paktowanie jednak było, potwierdza drugie źródło. "Wydaje mi się, że pan Kosiniak-Kamysz jest tak bardzo związany z tamtą stroną sporu, że byłoby o koalicję trudno, ale rozmawialiśmy, przyznaję" – powiedział sam Jarosław Kaczyński.
To, że Władysław Kosiniak-Kamysz w pewnych momentach rozmawiał z Jarosławem Kaczyńskim, nie jest przecież żadną tajemnicą...
Jak zatem wyglądało kuszenie ludowców?
Tylko właśnie o to chodzi, że żadnego kuszenia nie było. Kaczyńskim sam zresztą przyznał, po której stronie jest PSL. Stoimy po stronie demokratycznego państwa prawa i nie zamierzamy iść pod rękę z tymi, którzy zmieniają Polskę w państwo autorytarne, chcą bezprawia i chaosu.
Zresztą Kaczyński powinien był o tym wiedzieć i przed spotkaniem z naszym prezesem, bo ludowcy swoją uczciwość udowadniają w Sejmie i samorządach na każdym kroku. Podczas każdego głosowania udowadniamy, że różnica między nami a PiS jest fundamentalna!
Po ostatnim odcinku afery mailowej koledzy z opozycji proszą o wyjaśnienia?
Nie musimy się nikomu tłumaczyć, właśnie dlatego, że nasza postawa od zawsze jest jasna. A jeśli ktoś tak bardzo tego potrzebuje, to przypominam, iż rozmawialiśmy z PiS na przykład, gdy trwała walka o przetrwanie Rzecznika Praw Obywatelskich jako niezależnej instytucji.
Artykułowaliśmy wtedy apele do posłów partii jeszcze rządzącej, aby chociaż część z nich poparła prof. Marcina Wiącka i tutaj udało nam się osiągnąć sukces. Był to jeden z wyjątków, gdy można powiedzieć, że PSL – tak samo, jak Koalicja Obywatelska czy Lewica – "głosowało razem z PiS". Dla dobra Polski.
Zatem czasem warto "paktować z diabłem". Skoro macie dobre wejścia w PiS, może ponownie trzeba podjąć rozmowy o porozumieniu ponad podziałami, na przykład w sprawie KPO?
Do samego końca będziemy forsowali rozwiązania dobre dla Polek i Polaków i próbowali przekonać do nich PiS. Właśnie dlatego dzisiaj przedstawiliśmy projekt ustawy gwarantującej odblokowanie tych środków i mamy nadzieję, że ma on szansę z powodzeniem przejść przez parlament.
Nadzieja w tej sprawie jest tym większa, że przecież za naszymi poprawkami już wcześniej zagłosowali senatorowie PiS. Teraz zmieniamy je w kompleksowy projekt ustawy, który daje gwarancje wypełnienia kamieni milowych i zobowiązań, jakie przed Komisją Europejską podjął premier Morawiecki. On sam powinien więc pójść po rozum do głowy i naciskać na swoich partyjnych kolegów, aby zagłosowali "za".
Projekt PSL w łatwy sposób gwarantuje bowiem odblokowanie unijnych pieniędzy. Gwarantuje on praworządność, zakładając odsunięcie od orzekania wszystkich sędziów, którzy zostali nieprawidłowo obsadzeni oraz przywrócenie tych, którym z pobudek politycznych odmawia się możliwości wykonywania zawodu.
Ostatnie sondaże – w których PiS przegrywa, nawet gdy wygrywa – sprawiły, że po stronie opozycji coraz głośniej słychać, że do wyborów jednak każdy pójdzie sam. Co wtedy z PSL, dacie radę utrzymać się w Sejmie?
Są dwa warianty, które nie gwarantują formacjom demokratycznym bezpiecznego zdobycia większości w nowym parlamencie. Pierwszym jest jedna lista – jak wskazują badania, to daje dobry wynik PiS i całkiem niezły Konfederacji. Drugi szkodliwy scenariusz to natomiast ten, w którym opozycja staje do wyborów całkowicie rozdrobniona.
Przed oboma błędami ostrzegają szczegółowe badania, które przeprowadził dr Maciej Onasz z Zespołu Badań Wyborczych Uniwersytetu Łódzkiego. To naukowiec, który specjalizuje się w zakresie geografii wyborczej i jednoznacznie wyliczył, że dla opozycji demokratycznej najbezpieczniejszą drogą do zwycięstwa jest start w dwóch blokach.
O analizach dr. Macieja Onasza i budowie dwóch bloków już wiosną mówił w naTemat.pl Piotr Zgorzelski. Wasz wicemarszałek sugerował nawet, że PSL jest dogadane z Polską 2050, ale czas mija, a tej koalicji nie widać...
O tym, jak ostatecznie będą wyglądały te bloki, dowiemy się zapewne dopiero w najbliższych miesiącach. Sądzę, że początek 2023 roku będzie takim momentem, w którym stanie się jasne, kto z kim pójdzie do wyborów. Na razie każda formacja gra o jak najlepsze wypromowanie własnych postulatów i projektów.
Grupa niezdecydowanych w sondażach spęczniała do nawet 15 proc., a wielu z nich to zniechęceni wyborcy PiS. Macie pomysł na to, jak ich przeciągnąć na swoją stronę? Wszakże panuje przekonanie, że PSL najłatwiej będzie walczyć o elektorat "postpisowski".
Właśnie o to chodzi w forsowaniu koncepcji dwóch bloków. Jedna koalicja pod auspicjami Donalda Tuska nie będzie w stanie przyciągnąć do siebie wyborców, którzy przed chwilą porzucili PiS. Z tego względu szansa na zwycięstwo takiego wielkiego frontu staje pod znakiem zapytania.
Natomiast nasze szanse znacząco wzrastają, gdy wyborców odchodzących do Kaczyńskiego nie będziemy przymuszali do głosowania na Tuska, tylko damy im do wyboru prodemokratyczny blok centroprawicy – taki, który będzie odwoływał się do wartości konserwatywnych i narodowych, ale i europejskich. Taki, który wie, że praworządność nie jest zagrożeniem dla suwerenności.
My będziemy w stanie pozyskać ten były elektorat PiS, przedstawiając wyniki naszych głosowań i konkretne – wpisujące się w ich poglądy – programy wyborcze. Jestem przekonany, że dla wielu wyborców, których dziś traci ekipa z Nowogrodzkiej, PSL będzie dobrym wyborem.
To my opowiadamy się na przykład za budową muru na granicy białoruskiej i rosyjskiej. Jako jedyna partia opozycyjna jasno deklarujemy, że dotrzymamy ciągłości umów zbrojeniowych i energetycznych, w tym szczególnie tych zawartych z naszym kluczowym sojusznikiem, jakim są USA.
Taki "AntyPiS Light" to może być za mało. Do wyborów został rok, a gdyby przeciętnego Polaka zapytać o najbardziej znany postulat PSL, pewnie powie, że chodzi o koniec ze zmianami czasu z zimowego na letni.
Przecież my mamy gotowe projekty. Już w minioną sobotę zgłosiliśmy projekt "Uczciwy Plan dla Polski", pod którym będziemy zbierali podpisy i zgłaszali jako projekt obywatelski. Ten program PSL kompleksowo odpowiada na wszystko, co dziś najmocniej uderza w Polaków.
Dla seniorów proponujemy dziedziczenie wyższej emerytury swojej lub współmałżonka oraz 50 proc. niższej emerytury. Młodym oferujemy gwarantowane 100 tys. dopłaty do wkładu własnego na zakup mieszkania w ramach niskooprocentowanego kredytu hipotecznego. Trzecim postulatem jest, aby dodatkowe umowy – o dzieło lub zlecenie oraz nadgodziny – były całkowicie wolne od składek i podatków, jeśli łączy się je z etatem.
Chodzi po prostu o to, aby praca się w Polsce opłacała. Z tym wszystkim idziemy do milionów wyborców centroprawicowych, bez których poparcia nikt nie da rady przejąć władzy nad Wisłą.
Różnych programów opozycja przedstawiła już na pęczki, ale żaden z nich nie trafił do wyborców tak, jak w 2015 roku prosta PiS-owska obietnica w sprawie 500+.
My chcemy Polakom obiecać przede wszystkim to, że praca zacznie się im opłacać i każdego pracującego będzie stać na naprawdę godne życie. Praca wreszcie będzie doceniana, bo dzisiaj jest niestety tak, że ci, którzy ciężko pracują, są najmocniej obciążeni podatkami. Władza traktuje ich przedmiotowo, a nie podmiotowo.
Niech mnie pan poprawi, jeśli źle zrozumiałem... Naprawdę chcecie wygrać wybory w Polsce twierdzeniem, że godne życie da tylko praca, a nie świadczenia od państwa?
To tylko część naszego programu. Chcemy trafić do wyborców, tłumacząc, że opieka społeczna jest ważna i potrzebna, ale zarazem nie zamierzamy ludzi oszukiwać sugestią, że dobrobyt da się osiągnąć bez pracy i edukacji.
Jestem przekonany, iż tym postulatem można w Polsce wygrać, bo mamy przecież jeden z najbardziej pracowitych narodów w Europie. Problem z pracą Polaków jest dziś tylko taki, że nie jest ona odpowiednio wynagradzana.