Jarosław Kaczyński ocenił, że wbrew wszelkim sondażom Prawo i Sprawiedliwość wciąż ma szansę na stworzenie rządu w przyszłej kadencji Sejmu. Przyznał, że najważniejszym elementem jest zmobilizowanie własnego elektoratu. – Trzecia kadencja jest jak najbardziej możliwa – zapewnił w rozmowie z "Gazetą Polską".
Reklama.
Reklama.
Światło dzienne ujrzał kolejny fragment wywiadu Jarosława Kaczyńskiego dla "Gazety Polskiej". Tym razem ujawniono, co prezes PiS powiedział o wyborach
Były wicepremier zapewnił, że Prawo i Sprawiedliwość ma szansę wygrać kolejne wybory, jednak musi zmobilizować elektorat
– Z jakiegoś powodu część ludzi uwierzyła, że w Polsce nie da się utrzymać władzy przez dłużej niż dwie kadencje – podkreślił
– Z jakiegoś powodu część ludzi uwierzyła, że w Polsce nie da się utrzymać władzy przez dłużej niż dwie kadencje – powiedział prezes Prawa i Sprawiedliwości, po czym dodał: – Dała sobie wmówić taki absurdalny i bardzo szkodliwy dla nas przekaz, a on nie ma żadnego potwierdzenia w historii Europy.
Każda z pracowni pokazuje, że Prawo i Sprawiedliwość, choć zajęłoby pierwsze miejsce, to nie miałoby szansy na stworzenie rządu, nawet gdyby z pomocą ruszyła skrajnie prawicowa Konfederacja.
Pełny wywiad z Jarosławem Kaczyńskim ukaże się w "Gazecie Polskiej" już 21 grudnia. Do tego czasu ujawniono jeszcze dwa inne fragmenty, w których wiceprezes mówi o ustawie dotyczącej zmian w Sądzie Najwyższym oraz potwierdza, że rząd wiedział wcześniej o planach inwazji na Ukrainie.
Jarosław Kaczyński o wojnie w Ukrainie i zmianach w Sądzie Najwyższym
Jak się bowiem okazuje, rząd faktycznie został poinformowany o planach zaatakowania naszego sąsiada z wyprzedzeniem. Przypomnijmy, że argument ten był wielokrotnie wykorzystywany przez opozycję, która dociekała, jak konkretnie rząd zadbał o rozwinięcie potencjału obronnego Polski.
– Pewne analizy dość długo sugerowały, iż działania wskazujące na Ukrainę jako cel agresji mogły być tzw. maskirówką, a prawdziwy kierunek ataku był na północy – przyznał. Co więcej, polityk uderzył w opozycję, sugerując, jakoby ta działa przeciwko Polsce. – Sprawiało to niekiedy wrażenie, jakby była po części wciągnięta w ten plan – skrytykował.
W przypadku nagłej propozycji rządu o zmianach w Sądzie Najwyższym. Stwierdził, że "jej skutki w Polsce mogłyby być skrajnie destrukcyjne nie tylko dla sądownictwa, lecz także całego aparatu państwowego".
– Ta a sprawa jest przedmiotem poważnej kontrowersji w Polsce, dlatego nie może się na jej temat w tej chwili wypowiada – skwitował.