Boże Narodzenie w USA upłynęło pod znakiem "wybuchu arktycznego". W wyniku nagłej zmiany pogody aż 700 tysięcy osób nie ma dostępu do prądu. Front atmosferyczny zbiera żniwo. Odnotowano co najmniej 16 ofiar śmiertelnych – podaje agencja Reutera. Według innych źródeł bilans może być jeszcze wyższy. Relacje udostępniane w mediach pokazują skalę zjawiska.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Przez USA przetacza się front atmosferyczny, który doprowadził do paraliżu znacznych obszarów państwa
Wciąż rośnie liczba ofiar śmiertelnych, wypadków oraz poszkodowanych z powodu zamieci
W mediach społecznościowych opublikowano szokujące nagrania i zdjęcia, które pokazują, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych
Armagedon pogodowy w USA. Zima zbiera żniwo w Boże Narodzenie
O sytuacji w USA piszą największe agencje prasowe. Reuters donosi o "arktycznym wybuchu", a AFP ostrzega przed "śmiertelną zimową burzą". Sytuacja jest poważna i nic nie wskazuje na to, by w najbliżym czasie miało dojść do jej poprawy.
W Wigilię front atmosferyczny uderzył w duże obszary Stanów Zjednoczonych oślepiającym śniegiem i silnymi wiatrami. Jak podaje Reuters, zaledwie w ciągu doby odnotowano co najmniej 16 ofiar śmiertelnych. 700 tysięcy ludzi nie ma dostępu do prądu.
Jeszcze wcześniej służby meteorologiczne mówiły o najzimniejszej Wigilii w historii oraz o nadwyrężeniu systemów energetycznych. Burze śnieżne przerosły jednak oczekiwania, doprowadziły bowiem do uszkodzenia linii energetycznych.
Z powodu fatalnej pogody odwołano ponad pięć tysięcy lotów, przez co wiele osób nie poleci spotkać się z bliskimi. Warunki na drogach sprawiają jednak, że niemożliwe jest nawet oddalenie się w miejsca leżące 10 minut od domu.
W poszczególnych rejonach lokalne władze mówią o paraliżu służb ratunkowych. Ratownicy nie mogą podjąć działań z powodu ekstremalnych warunków. Tymczasem, między innymi podczas zamieci w pobliżu Toledo (miasto w stanie Ohio) doszło do zderzenia aż 50 pojazdów.
Do pomocy w rejonach, gdzie pogoda wywołuje największe szkody, wysyłana jest Gwardia Narodowa. "Jazda do szpitala jest zbyt niebezpieczna, (...) a strażacy nawet nie wysyłają wozów na wezwania" – relacjonuje AFP.
Warto podkreślić, że nie chodzi o zdarzenia w poszczególnych, gorzej usytuowanych regionach. Jak pisaliśmy w naTemat, W samym stanie Nowy Jork ogłoszono stan wyjątkowy z powodu śnieżyc, wichur, a nawet możliwych powodzi.
Ciężka sytuacja atmosferyczna w kraju utrzymywała się przez zaledwie kilka dni, jednak również wywołała wiele niebezpiecznych zdarzeń. Jak pisaliśmy w naTemat, z powodu mrozu, który wywołał oblodzenie chodników i dróg, odnotowano dwie ofiary śmiertelne.