Nie, nie zagram w "Dziedzictwo Hogwartu". Zdjęłam z nosa różowe okulary Luny Lovegood i zrozumiałam, że proza J.K. Rowling to miraż, który daje mi złudne poczucie bezpieczeństwa. Matkę "Harry'ego Pottera" oskarżono nie tylko o transfobię i wspieranie osób lobbujących za ograniczeniem praw społeczności trans, ale i zarzucono jej antysemityzm, ksenofobię i rasizm.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Nie zagram w "Dziedzictwo Hogwartu" ("Hogwarts Legacy). Moja decyzja jest podyktowana tym, że nie zgadzam się z poglądami J.K. Rowling.
Oskarżenia o terfizm / transfobię nie dotyczą tylko jednej wypowiedzi. By zrozumieć zarzuty, należy dowiedzieć się, jak wygląda sytuacja osób transpłciowych w Wielkiej Brytanii.
Autorka serii książek o młodym czarodzieju miała - zdaniem wielu - traktować swoich bohaterów rasistowsko i stereotypowo. Wielu ludzi uważa, że gobliny są antysemickie.
Dlaczego nie zagram w "Dziedzictwo Hogwartu"?
Od razu napomknę, że nie osądzam tych, którzy decydują się zagrać w "Dziedzictwo Hogwartu", gdyż to nie do mnie należy ocenianie ludzkiej moralności i wolnej woli. Każdy z nas ma inną definicję tego, co etyczne, a sama nie chcę nikomu niczego narzucać. Postaram się jedynie wyjaśnić, co skłoniło mnie, ciskobietę, do zrezygnowania z kupna gry, o której przez całe dzieciństwo marzyła 10-letnia ja.
Dzięki książce"Harry Potter i Kamień Filozoficzny" pokochałam literaturę i zaczęłam w bardzo młodym wieku pochłaniać wszystko, co przykuło moją uwagę w trakcie przeczesywania szkolnej biblioteki. Marzyłam o liście z Hogwartu, przyjaciołach jak Hermiona i Ron, oraz o posiadaniu magicznych umiejętności.
Gdy tylko czułam się samotna bądź niezrozumiana, uciekałam do świata magii i czarodziejstwa, pisząc przeróżne fanfiki o Huncwotach czy wyobrażając sobie, że przechadzam się po dormitorium Ravenclawu. Ot, eskapizm, który łączy więcej niż jedno pokolenie. "Harry Potter" był moją bezpieczną przystanią, ale już nią nie jest.
Choć wciąż darzę to uniwersum sentymentem podsycanym przez nostalgię, ból, jaki J.K. Rowling sprawia swoim transpłciowym i niebinarnym czytelnikom, jest niewyobrażalny. Postawmy się na miejscu osób, dla których czas spędzony na czytaniu przygód chłopca z blizną na czole mógł być jednym z nielicznych dobrych wspomnieniem z dzieciństwa. Akceptacja, którą pozornie oferowały te książki, z nagła okazała się wilkiem w owczej skórze.
Konsumencki bojkot "Dziedzictwa Hogwartu" zapoczątkował oskarżenia o to, że Rowling od lat wykorzystuje swoje zasięgi, by bronić kobiet cispłciowych kosztem kobiet transpłciowych. Feminizm nie polega na deprecjonowaniu doświadczenia dyskryminowanej mniejszości i szukaniu w niej wroga.
W swojej wyimaginowanej krucjacie autorka "Harry'ego Pottera" zapomniała, że ruch społeczny, którego stała się samozwańczą orędowniczką, łączy się bezpośrednio z egalitaryzmem, czyli poglądem uznającym równość wszystkich obywateli. Dlatego też przypięto do niej łatkę TERF-a (radykalnej feministki wykluczającej osoby transpłciowe).
I cóż, trudno się z tym nie zgodzić. Wystarczy zerknąć na profil Rowling na Twitterze, by dostrzec pewną zależność w wygłaszanych przez nią tezach. Jeśli prześledzimy jej tweety, zauważymy, że liczba postów poświęconych osobom trans i rzekomemu niebezpieczeństwu, jakie stanowią one dla ciskobiet, przeważa niekiedy nad treściami odnoszącymi się stricte do feminizmu.
Oczywiście, pisarka zrobiła wiele dobrego na rzecz dzieci i ciskobiet, a także walki z głodem na świecie, lecz zwolennicy J.K. nie powinni wykorzystywać tego jako karty ulgowej usprawiedliwiającej jej zachowanie.
Niestety bycie idolem milionów ludzi na Ziemi łączy się z pewną odpowiedzialnością (zwłaszcza jeśli ktoś taki jak Rowling świadomie pretenduje do miana idola). Jeden, dwa, nawet trzy dobre uczynki nie oznaczają, że możemy puścić komuś płazem szkody, jakie wyrządza. Oskarżenia o transfobię to zaledwie wierzchołek góry lodowej.
Sytuacja osób transpłciowych w Wielkiej Brytanii
Zacznę od zarysowania ogólnego kontekstu, czyli sytuacji osób transpłciowych w Wielkiej Brytanii (nazywanej również Terf Island), skąd pochodzi J.K. Rowling. Według organizacji Stonewall UK osoby trans (w tym także ludzie identyfikujący się jako niebinarni) stanowią 1 proc. ludności zamieszkującej wyspy (około 600 tys. z ponad 60 milionów). Świadomie nie podaję rządowych danych, gdyż są one zaniżane.
Z badań organizacji, które przeprowadzono w 2018 roku, wynika, że dwie na pięć osób trans padło w ciągu ostatniego roku ofiarą przestępstwa z nienawiści, dwie na pięć młodych osób trans próbowało popełnić samobójstwo, a jedna na osiem osób trans została zaatakowana fizycznie w pracy.
Analiza Galop z 2020 roku potwierdziła, że w Zjednoczonym Królestwie z roku na rok rośnie przemoc wobec społeczności transpłciowej - cztery na pięć osób doświadczyło przestępstwa z nienawiści.
W poniedziałek 13 lutego bieżącego roku w miejscowości Culcheth w hrabstwie hrabstwie Cheshire brutalnie zamordowano 16-letnią Briannę Ghey. Transpłciowa uczennica dzień przed śmiercią zamieściła na TikToku nagranie z podpisem "wyrzucona ze szkoły". – Przez lata była prześladowana w szkole. Nauczyciele oczywiście o wszystkim wiedzieli – zdradziło źródło dziennika "The Sun". W związku z tą sprawą aresztowano dwie 15-letnie osoby.
"Ustawa o uznaniu płci, z którą krytycy gender walczą za pomocą przerażającego, demonizującego języka, oznacza, że akt zgonu Brianny Ghey nie może wskazywać jej płci jako kobiety. Rząd Anglii oficjalnie znieważy ją po śmierci" – oznajmiła adwokatka i obrończyni praw obywatelskich Alejandry Caraballo.
W Wielkiej Brytanii funkcjonuje tzw. certyfikat uznania płci (Gender Recognition Act), dzięki któremu transkobiety i transmężczyźni mogą mieć nadaną odpowiednią płeć w akcie urodzenia.
"Jest to niezwykle przestarzały, stresujący, odczłowieczający i traumatyczny proces, przez który przechodzi większość osób transpłciowych. Obecnie, aby otrzymać GRC, osoby transpłciowe muszą uzyskać medyczną diagnozę 'dysforii płciowej' (red. stan niezgodności między wyglądem zewnętrznym a tożsamością płciową). Często wiąże się to z pójściem do Kliniki Tożsamości Płciowej, a obecny czas oczekiwania na pierwszą wizytę wynosi od roku do 5 lat. Osoby transpłciowe muszą udowodnić również, że żyły w 'nabytej płci' przez co najmniej dwa lata" – wyjaśniła Stonewall.
Proces legalnej zmiany płci drastycznie wpływa na zdrowie psychiczne społeczności trans. Badanie Stonewall i Mental Health UK wykazało, że 46 proc. osób transpłciowych pochodzących z Wielkiej Brytanii myślało o samobójstwie, a 71 proc. zmaga się z depresją.
Abigail Torn, aktorka i założycielka kanału Philosophy Tube na YouTube, jest jedną z najbardziej znanych transkobiet na wyspach brytyjskich. Gdy w 2021 roku dokonała tranzycji, podkreśliła, że w jej ojczyźnie nie przestrzega się obecnie praw osób trans.
Tym samym zwróciła uwagę na problemy, z jakimi musi borykać się jej społeczność - od bezrobocia, bezdomności, aż po przemoc domową, seksualną i policyjną. Jak sama przyznała, mainstreamowe media wolą koncentrować się na "bogatych białych ciskobietach tweetujących o toaletach" (najpewniej odnosiło się to bezpośrednio do autorki "Harry'ego Pottera"). Ach, tak, te mityczne toalety. Do nich przejdę za chwilę.
J.K. Rowling i oskarżenia o transfobię
Sprawa sięga marca 2018 roku, kiedy J.K. Rowling zostawiła lajka pod tweetem zawierającym obelgi wobec transpłciowych kobiet. "Mężczyźni krzyczeli na mnie na moim pierwszym spotkaniu Partii Pracy, (...). Mężczyźni w sukienkach zyskują brocjalistyczne wsparcie, jakiego ja nigdy nie miałam. To mizoginia" – brzmiała treść wpisu użytkowniczki o pseudonimie racybearhold.
Rok później internauci zwrócili uwagę na to, że Rowling zaobserwowała na Twitterze youtuberkę Magdalen Berns, "samozwańczą transfobkę", która opublikowała w sieci nagranie zatytułowane: "Nie ma czegoś takiego jak lesbijka z penisem".
W grudniu 2019 powieściopisarka stanęła zaś w obronie Mayi Forstater, badaczki toczącej walkę z byłymi pracodawcami, którzy nie przedłużyli z nią umowy z powodu głoszonej przez nią transfobii (m.in. nazywała transkobiety "mężczyznami, którzy lubią ubierać się w damskie ciuchy" i pisała, że istnieją tylko dwie płcie).
"Ubieraj się, jak chcesz. Nazywaj się, jak chcesz. Sypiaj z każdą dorosłą osobą, która się na to zgodzi. (...) Ale żeby zmuszać kobiety do rezygnacji z pracy za stwierdzenie, że płeć jest prawdziwa?" – skomentowała Rowling.
Kwestia Rowling i jej możliwych powiązań z transfobami stała się jeszcze głośniejsza, gdy w czerwcu 2020 roku autorka bestsellerów o czarodziejach zamieściła na swoim Twitterze artykuł portalu devex.com, który był poświęcony tematowi pandemii koronawirusa oraz braku dostępu w niektórych częściach świata do artykułów higienicznych.
J.K. skrytykowała termin "osoby z miesiączką" użyty przez autorki tekstu, który miał podkreślić, że osoby niebinarne i transpłciowi mężczyźni również mają okres. "Osoby z miesiączką? Jestem pewna, że są na to jakieś inne wyrazy. Pomóżcie mi. Wumben? Wimpund? Woomud?" – oceniła w swoim wpisie Rowling, odnosząc się do udostępnionych treści.
Wówczas Rowling zaczęto otwarcie nazywać TERF-em. Chcąc załagodzić sytuację, pisarka wyłożyła na stół kartę podobną do karty "przyjaciela geja". "Znam i kocham osoby transpłciowe, ale poprzez rozmywanie pojęcia płci, odbieramy wielu ludziom możliwość rozmawiania o swoim życiu" – oznajmiła.
W sporządzonym kilka dni później eseju Rowling napisała, że chce, aby transkobiety były bezpieczne. Wymieniła przy tym tylko jedno "ale". "Jednocześnie nie chcę, by dziewczęta były mniej bezpieczne. (...) Kiedy otwierasz drzwi łazienek i przebieralni każdemu mężczyźnie, który wierzy lub czuje się kobietą (…), wtedy otwierasz drzwi wszystkim mężczyznom, którzy chcą wejść do środka" – dodała, nawiązując do mitu, zgodnie z którym obecność transkobiet w łazienkach publicznych jest zagrożeniem dla ciskobiet, a ich płeć jest pretekstem do napastowania.
Zresztą wstęp do toalet nie odbywa się za okazaniem aktu urodzenia. Jak sugeruje badanie przeprowadzone przez Williams Institute na UCLA School of Law, nie ma dowodów na to, że pozwolenie osobom trans na korzystanie z obiektów publicznych, które są zgodne z ich tożsamością płciową, zwiększa zagrożenie dla bezpieczeństwa.
Rowling, która padła w przeszłości ofiarą przemocy domowej i seksualnej, zarzekała się, że posty odnoszące się do osób trans pisała z myślą o ludziach z podobnymi traumami co ona. Krzywda, jaką jej wyrządzono, nigdy nie powinna mieć miejsca, niemniej... nie tędy droga.
"Wielu pracowników służby zdrowia obawia się, że młodzi ludzie zmagający się z problemami psychicznymi są kierowani w stronę hormonów i operacji, kiedy może to nie być w ich najlepszym interesie. Wielu ludzi, w tym ja, sądzi, że obserwujemy właśnie nowy rodzaj terapii konwersyjnej dla młodych homoseksualistów, którzy są skazywani na trwającą całe życie ścieżkę medykalizacji" – wygłosiła w kolejnej serii tweetów.
Terapia konwersyjna? Serio? W rzeczywistości hormony są trudno dostępne dla osób transpłciowych, a homoseksualistów nie poddaje się staroświeckim metodom, by zrobić z nich członków społeczności trans.
Wpisy pisarki demonizują osoby transpłciowe. Rowling wyciąga na wierzch skrajne przypadki, w których przedstawiciele mniejszości dopuścili się potwornych czynów. Pisząc o transkobiecie, która okazała się pedofilką, czy o trans-więźniach mających na koncie przestępstwa seksualne na ciskobietach (np. precedensowy przypadek Isli Bryson), nie zestawia tych przykładów ze statystykami dotyczącymi innych płci. Nie wkłada aż takiego wysiłku w to, by wspomnieć o tym, że transpłciowi więźniowie, którzy trafiają do placówek odpowiadających płci przypisanej im przy urodzeniu, są okrutnie traktowani przez strażników więziennych i współwięźniów.
Twórczyni serii "Harry Potter" otrzymuje groźby śmierci, co samo w sobie jest godne potępienia. Aczkolwiek sama widząc pod swoimi postami komentarze w stylu "po co mamy przejmować się osobami, które i tak popełnią samobójstwo", spuszcza na nie zasłonę milczenia.
W zeszłoroczny Międzynarodowy Dzień Kobiet światowej sławy pisarka skrytykowała pomysł dotyczący poprawek do szkockiej ustawy Gender Recognition Reform. Dzięki niej osoby transpłciowe miałyby ułatwiony proces legalnej zmiany płci (z ustawy zniknąłby m.in. wymóg dotyczący konieczności zdiagnozowania dysforii płciowej). W styczniu 2023 roku rząd Zjednoczonego Królestwa wykorzystał sekcję 35 ustawy Scotland Act 1998, aby zablokować ustawę.
"Prawo, które Nicola Sturgeon próbuje przepchnąć w Szkocji, zaszkodzi najbardziej bezbronnym kobietom: tym, które szukają pomocy po przemocy ze strony mężczyzn lub po gwałcie, oraz kobietom uwięzionym" – przekonywała wcześniej Rowling.
Książka o kobiecie zabitej bycie TERF-em, "Milczenie owiec" i Lechsinka
Rowling wydaje książki nie tylko pod swoim nazwiskiem, ale też pod aliasem Robert Galbraith. Co ciekawe, pseudonim artystyczny pisarki jest zbliżony do imienia amerykańskiego psychiatry, który prowadził eksperymenty nad terapią konwersyjną dla gejów.
Cykl detektywistyczny "Cormoran Stike" najlepiej pokazuje, jaki światopogląd reprezentuje Rowling. Fabuła piątego tomu cyklu detektywistycznego "Cormoran Stike" zatytułowanego "Troubled Blood" skupia się na cismężczyźnie, który jest seryjnym mordercą z fetyszem damskich ubrań. Psychopata przebiera się za kobietę, by zmylić swoje ofiary. Tytuł okrzyknięto "transfobicznym 'Milczenie owiec'".
W drugiej książce zatytułowanej "Jedwabnik" jedną z podejrzanych w sprawie jest transkobieta o imieniu Pippa Midgley. Autorka opisuje bohaterkę, wspominając wielokrotnie o jej płci biologicznej. Nie daje też zapomnieć czytelnikowi o tym, że Pippa ma mocno zarysowane jabłko Adama i "szorstki głos niczym doker".
W sierpniu minionego roku do sklepów trafiła kolejna powieść kryminalna pióra Rowling - "The Ink Black Heart". Kontynuacja przygód Cormorana Strike'a opowiada historię youtubowej artystki, którą dopada zbiorowy hejt internautów. Kobieta oskarżona o transfobię otrzymuje groźby śmierci. Ostatecznie jej ciało zostaje znalezione na cmentarzu, a detektyw musi dopaść zabójcę.
W jej dziełach nie brakuje też wątku Polski. Rowling zrobiła z naszej krajanki istny pomnik stereotypowej Słowianki. W "Wołaniu Kukułki" zapoznała czytelników z Lechsinką (nieistniejące imię), atrakcyjną sprzątaczką, która nie rozumie słowa "detective", chociaż w jezyku polskim brzmi ono tak samo.
I tu na wierzch wychodzi inny problem związany z prozą J.K. Rowling. W kolejce ustawiły się zarzuty o ksenofobię, rasizm i antysemityzm.
Rasizm i antysemityzm w "Harrym Potterze" / "Dziedzictwie Hogwartu"
Jak pisałam wcześniej, im starsi się robimy, tym dostrzegamy coraz więcej niuansów, a świat magii, choć w naszych dziecięcych wspomnieniach jawił się jako miejsce pełne miłości, tak naprawdę jest kalką szarej rzeczywistości i odzwierciedleniem krzywdzących poglądów twórczyni uniwersum.
Głównym antagonistą w grze "Dziedzictwo Hogwartu" jest goblin o imieniu Ranrok, przywódca Buntu Goblinów. Celem przewrotu jest uwolnienie pobratymców spod jarzma czarodziei.
Historia goblinów w sadze Rowling zdaniem wielu jej krytyków uchodzi za kwintesencję antysemickich stereotypów. Rasa ta charakteryzuje się oczami czarnymi jak smoła oraz dużym haczykowatym nosem i pracuje w Banku Gringotta przy ulicy Pokątnej. Ludzie mogą wymieniać tam mugolskie waluty na złote galeony oraz srebrne sykle. Gobliny odpowiadają więc za system finansowy, i – co tu dużo mówić – nie należą do najprzyjemniejszych istot na Ziemi.
Przedstawianie goblinów jako głównych przeciwników w grze jest problematyczne, bo dużo mówi o tym, jak kapitalistyczna kultura postrzega wszelkie wolnościowe zapędy dążące do poprawy bytu dyskryminowanych grup społecznych.
W "Dziedzictwie Hogwartu" mamy też sympatycznego skrzata domowego, który jest naszym pomagierem. W serii o Harrym mieliśmy Zgredka, który z niewolnika stał się wolnym elfem, bo dostał skarpetę, czyli rzecz na własność.
W wywiadzie z "Ottakar's" Rowling miała zaznaczyć, że skrzaty domowe symbolizują niewolnictwo. Na czwartym roku Hermiona Granger, przyjaciółka tytułowego bohatera serii, założyła Stowarzyszenie Walki o Emancypację Skrzatów Zniewolonych. Pisarka nadała jej inicjatywie prześmiewczą nazwę "SPEW" (tłum. wymiociny / polskie tłumaczenie to "WESZ") i sprowadziła ją do miana czegoś bezsensownego.
Hermiona dorastała w mugolskim świecie i zdaniem autorki chciała narzucać swoje przekonania innym czarodziejom i magicznym rasom. Dla skrzatów domowych niewolnicza praca była przecież tradycją z dziada pradziada, a nastolatka nie chciała tego uszanować.
W "Harrym Potterze" przewijają się też poniekąd rasistowskie i ksenofobiczne stereotypy w postaci imion bohaterów. Cho Chang to inteligentna Krukonka z azjatyckimi korzeniami. Swoją drogą jej imię to połączenie słów z języka chińskiego i koreańskiego. Seamus Finnegan to Irlandczyk, który czego się nie dotknie, to wybucha. Czarnoskóry auror Kinglsey Shacklebolt ma natomiast w nazwisku "kajdany" i "rygiel".
Rowling porównała zresztą likantropię profesora Obrony przed Czarną Magią, Remusa Lupina, który jest wilkołakiem, do wirusa HIV. "Likantropia Lupina była metaforą tych chorób, które noszą piętno, czyli takich jak HIV czy AIDS" – objaśniła.
Bojkot "Dziedzictwa Hogwartu" ma sens?
Kupowanie "Dziedzictwa Hogwartu" wiąże się z pośrednim wsparciem finansowym dla J.K. Rowling. Pisarka faktycznie zarabia krocie (do 100 milionów dolarów rocznie, i to z samych tantiem i gadżetów), więc bojkot najpewniej nie uderzy jej po kieszeni, aczkolwiek takie postawienie sprawy ma w sobie zalążki narracji "mój głos w wyborach niczego nie zmieni".
"Nie, kupowanie 'Hogwart's Legacy' nie znaczy, że jesteś transfobem. (...) Niszowy bojkot niszowym bojkotem, rozmawiamy o temacie i to też jest cenne. (...) To, że recenzje gry i wzmianki o niej łączą się z komentarzem na temat jej bycia anty-trans jest ważne" – tak do burzy wokół Rowling odniosła się na Twitterze transaktywistka Maja Heban.
"Harry Potter" pozostanie częścią mojego dzieciństwa, do której - gdy tylko pozbędę się niesmaku pozostawionego przez autorkę - będę wracać, ale już bez kupowania czegokolwiek, co łączyłoby się z marką Rowling. Prawda jest taka, że nie możemy w nieskończoność żyć pod wpływem zaklęcia Obliviate (zapomnienia) i udawać, że wszystko ze światem mugoli jest w porządku.