Sprawa Iwony Wieczorek. Policja badała trop radiowozu, który przejeżdżał po 4 rano
redakcja naTemat
17 lutego 2023, 14:04·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 17 lutego 2023, 14:04
W sprawie Iwony Wieczorek pojawiło się już mnóstwo hipotez i o żadnej z nich nie można powiedzieć, że jest prawdopodobną wersją tego, co stało się z zaginioną 19-latką. Nieżyjący już dziennikarz Janusz Szostak, autor książki "Co się stało z Iwoną Wieczorek" twierdził, że po godzinie 4 rano, w rejonie zaginięcia 19-latki, przejeżdżał policyjny radiowóz.
Reklama.
Reklama.
Iwona Wieczorekzaginęła w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku. Przed godz. 3:00 była jeszcze widziana przed jednym z modnych wtedy klubów w Sopocie. Potem poszła pieszo do domu w gdańskiej dzielnicyJelitkowo. O godz. 4:12 nastolatka pojawiła się ostatni raz na monitoringu, a potem ślad za nią się urwał. Sprawę opisywali m.in. dziennikarze "Gazety Wyborczej": Roman Daszczyński i Marek Sterlingow.
Analizował to w książce Marek Siewiert, były policjant. – W nagraniu pojawia się oznakowany radiowóz policyjny załogi patrolowej, który przyjechał deptakiem w kierunku, w którym szła Iwona Wieczorek i inne osoby. Policjanci odcinek w kierunku ul. Dąbrowszczaków przejechali poniżej 2 minut (przyjmując prędkość 30 km/h). Mogli zatem nie zauważyć Iwony, jeżeli skręciła w kierunku ul. Dąbrowszczaków – twierdzi funkcjonariusz.
Marek Siewiert wyrażał wątpliwości, czy załoga radiowozu zostanie przesłuchana. Dopiero po zeznaniach Janusza Szostaka z 2016 roku udało się to zrobić.
Wówczas komisarz Mariusz Mejer z Komendy Wojewódzkiej w Gdańsku poprosił policjantów z Gdańska i Sopotu o przekazanie informacji dotyczących patrolu na służbie w nocy z 16 na 17 lipca w godzinach 22.00-8.99. Janusz Szostak przekonywał, że te informacje posiadał w swoim archiwum. Zaznaczył jednak, że nie wie, jak wyglądało przesłuchanie załogi radiowozu, który poruszał się śladem Iwony Wieczorek.
Iwona Wieczorek zaginęła prawie 13 lat temu. Policja do tej pory nie jest w stanie powiedzieć, co się z nią stało. Także media starają się rozwikłać tę zagadkę. Dziennikarze "Gazety Wyborczej" już jakiś czas temu zwracali uwagę na spięcie między dziewczyną a jej znajomymi. Paweł P., którym cały czas interesują się służby, powiedział, co dziewczyna krzyczała feralnej nocy.
Paweł P.: Zaczęła się szarpać, grozić, że będzie krzyczeć
Dodajmy, że feralnej nocy Wieczorek spotkała się z m.in. przyjaciółką Adrią S. (z nią Iwona miała pokłócić się o mężczyznę) i trzema kolegami. Jeden z nich to Paweł P., który nieraz już przewijał się w śledztwie.
We wrześniu 2010 roku rozmawiał on z "Gazetą Wyborczą" i wspomnianymi dziennikarzami. – Trzymałem ją za rękę i prosiłem, żeby nie odchodziła. Wybiegłem za nią z dyskoteki, wokoło pełno ludzi. Zaczęła się szarpać, grozić, że będzie krzyczeć. Nie chciałem robić sceny. Gdybym wiedział, jak to się skończy, nigdy bym jej nie puścił – opowiadał gazecie mężczyzna. "Puść mnie, bo będę krzyczeć!" – to dokładnie miała powiedzieć Wieczorek.