Skatowany przez ojczyma ośmioletni Kamil z Częstochowy zmarł w poniedziałek w szpitalu. Okazuje się, że Magdalena B., która nic nie zrobiła, by ratować syna, wysłała z aresztu pismo do sądu, w którym poprosiła o spotkanie z chłopcem i piątką pozostałych dzieci. Sąd odmówił.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ośmioletni Kamilek z Częstochowy nie żyje. Miesiąc temu chłopiec został skatowany przez ojczyma Dawida B. i w ciężkim stanie trafił do szpitala
Kiedy mężczyzna torturował Kamila w domu, jego matka Magdalena B. nie zrobiła nic, by przerwać męki syna
Jak ustalił "Fakt", pod koniec kwietnia kobieta wysłała z aresztu pismo do sądu, w którym zażądała spotkania z dziećmi
Rzecznik Prokuratury Okręgowej w Częstochowie potwierdził w rozmowie z naTemat, że śledczy polecili szpitalowi zabezpieczenie ciała dziecka w celu wykonania sekcji zwłok
W poniedziałek rano zmarł ośmioletni Kamil z Częstochowy, który miesiąc temu trafił do szpitala po tym, jak został skatowany przez ojczyma, 27-letniego Dawida B. Górnośląskie Centrum Zdrowia Dziecka poinformowało, że przyczyną śmierci chłopca była postępująca niewydolność wielonarządowa.
Niewydolność wywołało ciężkie zakażenie, wynikające z pooparzeń. Do komplikacji, z którymi walczyli lekarze, doprowadziło długie nieleczenie chłopca przez ojczyma i matkę. Kamil był nie tylko bity, ale także przypalany papierosami, polewany wrzątkiem i rzucany na rozgrzany piec przez Dawida B.
25 proc. ciała dziecka było poparzone, Kamil miał także krwiak na głowie i nieleczone złamania nogi oraz obu rąk. Dramat chłopca rozgrywał się w domu za pełnym przyzwoleniem matki, 35-letniej Magdaleny B. i innych dorosłych, mieszkających w tym samym domu. Decyzją sądu matka i ojczym Kamila trafili do aresztu, przyznali się do winy.
Matka 8-letniego Kamila chciała spotkać się z dziećmi
Jak ustalił "Fakt", już po aresztowaniu Magdalena B. napisała list do sądu. Kobieta przebywa w areszcie od 5 kwietnia, w prokuraturze usłyszała m.in. zarzut nieudzielenia pomocy dziecku. Jej list wpłynął do Sądu Rodzinnego w Częstochowie 26 kwietnia.
Kobieta prosiła o spotkanie z Kamilem i piątką jej pozostałych dzieci. "Tłumaczyła, że tęskni za nimi i chciałaby je zobaczyć. (...) Kobieta liczyła na przychylność sądu, bo dwukrotnie sąd częstochowski przyznał jej prawa do dzieci, mimo że o ich utratę wnioskował pracownik socjalny nadzorujący rodzinę" – podaje gazeta.
Tym razem sąd nie przystanął na jej prośbę. – Sąd wydał postanowienie, w którym na czas trwania postępowania zakazał Magdalenie B. wszelkich kontaktów z dziećmi – przekazał Dominik Bogacz, rzecznik Sądu Okręgowego w Częstochowie.
Są bowiem obawy między innymi o to, że kobieta będzie mataczyć i wpływać na przesłuchania nieletnich dzieci. Na tę chwilę nie wiadomo też, czy Magdalena B. będzie mogła uczestniczyć w pogrzebie Kamila.
Aby tak się stało, prokuratura musiałaby wyrazić zgodę na przepustkę. Według ustaleń dziennikarzy kobieta do tej pory nie złożyła takiego wniosku. Ekspert, na którego powołuje się tabloid, powiedział, że śledczy i tak mogą nie wyrazić zgody, bo istnieje duża obawa, że kobieta mogłaby zostać zlinczowana.